|
• Rajd Dakar umarł... ?
Marcin Stachura
Nie chciałbym usprawiedliwiać kogokolwiek, ale wierzcie mi, że jesteśmy tak zmęczeni po OSie i po etapie, że kiedy przyjeżdżamy na biwak chcemy wypić coś, zjeść, zrobić roadbooka, omówić z mechanikami stan sprzętu i przygotowanie go na następny dzień i jak najszybciej pójść spać. Zostają nam 5, 3 a czasami nawet 2 godziny snu. Nie myślimy o tym, że ktoś coś tam robi złego, nie chcemy chodzić do sędziów rozmawiać, prowadzić dyskusji. Nie mniej, działy się rzeczy tak bulwersujące, że w końcu zaczęliśmy się temu przyglądać. I co się okazało...
Otóż, kiedy my przyjeżdżamy wieczorami na biwak, po godzinie, dwóch czy trzech, od kiedy większość quadowców znajdowała się na biwaku, nieoznakowane, nie oklejone samochody wypchane po dach albo wyżej, bo na dachach miały koła quadowe, motocyklowe, wyjeżdżały już na trasę. Następnie na bakach lub na błotnikach zawodników stamtąd, przy starcie następnego dnia były zapisywane kilometry, na których mieli zapisywane kierunki geograficzne, na które mieli jechać. W ten sposób robili skróty nie na trasie dojazdowej, ale na odcinkach specjalnych. To jest coś porażającego dla mnie. Nie wyobrażam sobie, żeby w rajdach samochodowych jedni kierowcy jechali po trasie a inni poza tą trasą skracając o 5, 15 czy 30 kilometrów i robiąc zupełnie inne czasy – wystarczy popatrzeć na tabelę wyników poszczególnych etapów.
Mamy zdjęcia i filmy. Już samym faktem, że to my je mamy, a nie organizator czy sędziowie – jestem zbulwersowany. Ile nielegalnych serwisów nie oklejonych numerami, nie monitorowanych przez organizatora jeździło aż do ostatniego dnia rajdu. Ostatniego dnia, wchodząc do biwaku przez bramę, widziałem 4 samochody zaparkowane bezpośrednio przy płocie biwaku. Oni byli na tyle bezczelni, aroganccy, na tyle bezkarni, że wiedzieli, że nikomu nie będzie chciało się wyjść (mam na myśli tutaj grupę ludzi odpowiedzialnych za egzekwowanie przepisów). Ubierali swoich zawodników, wozili im koła, które zmieniali im na odcinkach specjalnych. Myślałem w pewnym momencie, że może to ja jestem jakiś odszczepiony, może przesadzam, ale rozmawiałem z innymi zawodnikami, którzy razem z zagranicznymi obserwatorami zauważyli to samo co ja.
No cóż, jest to przykre, bo mówić o legendzie w sposób, który odkrywa jej ciemne strony, nie jest niczym miłym. W żaden sposób nie chciałbym odnieść tego, co powiedziałem, do mojego wyniku, ale chciałbym odnieść to do trzech zawodników, którzy próbowali dotrzymać tempa, ale nie mieli ani rozeznania na temat możliwych skrótów na trasie, ani serwisów, które mogłyby im wymienić koła czy naprawić sprzęt w miejscach zupełnie niedozwolonych, czyli na odcinkach specjalnych. Ci trzej zawodnicy, bardzo dobrzy, bardzo szybcy: pierwszy z ubiegłego roku, czwarty z ubiegłego roku i wychowanek tego pierwszego z ubiegłego roku – zostali odwiezieni helikopterami do szpitala.
Dla mnie i dla kilku zawodników z międzynarodowej czołówki - były to zawody tak naprawdę na przetrwanie. To były zawody po to, żeby dojechać do mety i pokazać, że nie ugniemy się, że nie poddamy się wobec nieuczciwości i wobec braku egzekwowania fundamentalnych przepisów tego rajdu. Jak powiedziałem wcześniej wydawało mi się, że może przesadzam, natomiast kiedy kierowcy samochodów, kierowcy ciężarówek, z którymi rozmawiałem, i to poważne nazwiska, potwierdzili, że widzieli naprawiające się quady na odcinkach specjalnych, do których podjeżdżały inne quady i samochody serwisowe z częściami, to wtedy było wszystko jasne. To nie były zawody, które można było wygrać.
Przed wycofaniem się z rajdu, Machacek powiedział mi, że nie mam szans na podium. Powiedział także abym się nie denerwował i abym uznał, że jest to być może mój najcięższy i najmniej przejrzysty Dakar. Otóż noszę na piersi Orła i Godło naszego Kraju, jestem członkiem PZM i prezesem ATVPolska. Nie pozwoliłbym sobie na jakąkolwiek nieuczciwość, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której dopuszczam się czegoś dla osiągnięcia rezultatu, za co miałbym się sam przed sobą lub przed Państwem, lub przed kibicami wstydzić. Najbardziej byłem zawiedziony tym, że organizator, do którego dochodziły sygnały o serwisach niedozwolonych, o skracaniu trasy, o wielu innych rzeczach, które tam miały miejsce, w sumie nie przyłożył do tego istotnej wagi. Jeżeli wydaje się przepisy i organizuje się imprezę tej rangi, należy mieć instrumenty i być organizacyjnie przygotowanym do tego, żeby je egzekwować, żeby zawody były przejrzyste i uczciwe.
Jest mi przykro, że tak nie było tym razem. Jest przykro wielu innym międzynarodowym zawodnikom szczególnie w klasie quadów, ale także w klasie motocykli, bo kół motocyklowych i części na tych nielegalnych serwisach jechały całe góry. Nie mniej mogliśmy pokazać, że walczyliśmy do samego końca, walczyliśmy o metę i o wynik. Mam nadzieję, że swoją postawą zasłużyliśmy na to żeby dostrzec, że w warunkach nieuczciwej konkurencji nie poddaliśmy się. Że zawodnicy, którzy są naprawdę twardzi, którzy mają nadzieję na to, że Dakar znowu będzie przejrzysty i uczciwy w każdej klasie, że nie dali się ani podpuścić ani zniechęcić do jazdy.
Chciałbym bardzo podziękować kibicom za wsparcie i przeprosić za to, że ten Dakar niestety miał również tak ciemne strony. Mam nadzieje, że to nas od Dakaru nie odciągnie. Mam wręcz nadzieję, że to spowoduje większy nacisk na organizatora, żeby Dakar był rozgrywany zawsze i w każdej klasie – uczciwie.”
Podsumowując, z 9000-kilometrowej trasy ponad połowę stanowiły odcinki specjalne. Tak wysoka pozycja Rafała Sonika na quadzie w połączeniu ze znakomitą postawą zespołu Polaków z R-SIXTEAM była świetną promocją Polski na sportowej arenie międzynarodowej. Ostatecznie Rafał Sonik w klasyfikacji generalnej zajął 5 miejsce, za co jako kibice mu dziękujemy. Zobacz co piszą na Forum Quadzik.pl: • Dakar 2010 - 14 Polaków na starcie
Prześlij do znajomego: • link do artykułu Rajd Dakar umarł... ?
|
|