Subskrybuj RSS
Szukaj
Rynek quadów
Testy quadów i akcesoriów
Opisy quadów
Gadżety
Akcesoria quadowe
Aktualności rynkowe
Motoryzacja
Samochody
Imprezy quadowe
Relacje z imprez
   - Rajd Dakar
Kalendarz imprez quad / atv
Filmy quad `owe
Poradnik
Od czego zacząć
Technika jazdy
Paragraf
Warsztat i serwis
Tuning
Słowniczek
Ekologia
Gdzie jeździć
Pierwsza pomoc
Nawigacja
FORUM Quadzik.pl
Giełda
Quady nasza pasja
Grupy quadowe
Ja i mój quad
Wywiady
Loża szyderców
Konkursy
Patronat medialny
Silesia Quad Adventure
Poland Trophy
Mistrzostwa OFF-ROAD
MT Rally / MT Series
Dzicz Bieszczadzka
Zlot Grizzly
Wystawa Motocykli
Motomaraton
Polish ATV Challenge
Grupa 4x4
sQuadzik
Przydatne linki i adresy
Niespodzianki
CHumor quadowy
GPSownia
Quadzikowe
Filmy quadzikowe
Kalendarze quadowe
Gazeta quadowa
IX i X Cross Country Lidzbark Warmiński 14-15.08.2010 – relacja
IX i X Cross Country Lidzbark Warmiński 14-15.08.2010 – relacja
Kamila Cecot
Kolejne rundy Mistrzostw i Pucharu Polski CC w Lidzbarku Warmińskim to dwa dni zmagań w żarze lejącym się z nieba na trudnym oraz wymagającym torze. Czy ktoś mógłby zaprzeczyć?! Ależ nie! Każdy należał do tej grupy maruderów, a w szczególności sami zainteresowani. Jednak nic ani nikt nie może stanąć na drodze po wygraną... nawet fakt, że czujesz się jak opiekany kurczak z pobliskiego rożna.
 
Na starcie pierwszych zawodów Cross Country po ponad miesięcznej przerwie wakacyjnej stanęło 51 zawodników, pełnych sił i energii do zaciętej rywalizacji. Huk wściekłych, niekiedy przyprawiających o dreszcze, tłumików rozpościerał się w promieniu paru kilometrów przypominając, nie zawsze zainteresowanym, o zbliżających się zawodach. Jednak każdy wiedział, że ten weekend to będzie walka o przetrwanie a nie tylko walka o miejsce na podium. Ponad trzydziestostopniowy upał dawał się we znaki, zarówno samym zawodnikom jak i sprzętom. Pot lał się ze wszystkich, mimo iż pora, o której się większość zbierała była wczesnoporanna. Warcząco-huczące pojazdy chyba również nie należały do wytrzymałych i po dłuższym lub krótszym czasie padały z wywieszonymi jęzorami wołając o wodę i chłód. Pechowymi właścicielami takowych byli między innymi Kamil Wiśniewski, Grzegorz Faliński oraz Dawid Hoffman. Jazda w trybie awaryjnym czy też ciągłe postoje były dla nich czynnością na porządku dziennym. Dodatkowo, tor był bardzo wymagający – olbrzymia ilość dziur (nie trudno było o wczepienie się zębami w kierownicę lub utratę kontroli nad rękoma), w szczególności na odcinku leśnym oraz ciasne szparko-drogi, które uniemożliwiały wyprzedzanie czy też straszyły brakiem możliwości przeciśnięcia się przez nie. Dawid Hoffman – ATV Polska:Bardzo ciężko! Był to jeden z najbardziej męczących wyścigów w mojej karierze. Przez ostatnie 20 minut myślałem, że nie dojadę. Opadłem z sił.”. Jedynie część motocrossowa dawała chwilę ulgi i podtrzymywała na duchu tych, którzy zaczynali wątpić w swoje siły. Niektórzy wręcz twierdzili, że to najłatwiejsza część trasy. Artur Mulawa – Off-Road Białystok: „Część motocrossowa bardzo dobrze przygotowana. Fajnie się skakało „hopki”, zresztą część z nich była wyrównana na drugi dzień. Reszta trasy ciężka, bardzo ciężka...”.
 
Pierwszy dzień dla zawodników 4k był bardzo pechowy, zarówno dla tych z mistrzostw jak i dla tych z pucharu. Aż jedna trzecia z nich nie ukończyła rajdu, kiedy ich „powozy” powiedziały stanowcze „NIE!”, a część ostatkiem sił ciągnęła w trybie awaryjnym. W mistrzostwach odpadł Arkadiusz Połczyński – Radom Skład Team, który choć przez chwilę mógł poczuć się triumfatorem, zostawiając czołówkę z tyłu. „Trafiła się awaria i nie ukończyłem. Był moment kiedy prowadziłem, jechało mi się bardzo dobrze, ale w pewnym momencie zgasł silnik – prawdopodobnie bezpiecznik albo inna bardzo drobna rzecz. Przy takich dziurach mogło się coś odpiąć. Zobaczymy.”. Awaria została zażegnana, jednak i drugiego dnia nie ukończył rajdu. W sobotę to Roman Eliasz dojechał na pierwszej pozycji, jednak i on uskarżał się na trudny tor i męczącą pogodę. Ostatnie kółko, jak sam przyznał, pokonał ostatkiem sił. Na drugiej pozycji uplasował się Paweł Kazana. Kamil Wiśniewski i Grzegorz Faliński, odpowiednio na trzeciej i czwartej pozycji, z uśmiechem na twarzy oraz machając przy każdej nadarzającej się okazji, pokonywali ostatnie kółka jadąc w trybie awaryjnym. Jak powiedział Andrew Vachss– „Dopóki człowiek się śmieje nie przegrał”. Kamil Wiśniewski – Can-Am Racing Team: „Dzisiejszy wyścig dał się we znaki. Dziury i źle ustawione zawieszenie mocno mnie osłabiły, a na koniec jeszcze tryb awaryjny. Parę razy musiałem się zatrzymać....Ale dojechałem i to się liczy.”. W pucharze 4k jako pierwszy dojechał Tadeusz Wiśniewski, za nim Piotr Kondrak oraz Tomasz Karpowicz. Ostatni z Panów zasługuje na pochwałę, ponieważ ruszył z dużym opóźnieniem – zmuszony był wymienić akumulator, który rozładował się tuż po kółku zapoznawczym. Jak widać wszystko jest do nadrobienia.
 
W Mistrzostwach 2k swoją obecnością zaskoczył Mateusz Wojciechowski (zawodnik MX), który był tego dnia niepokonany i zajął pierwszą należącą mu się pozycję. O pozostałe miejsca zacięcie walczyli Łukasz Eliasz i Grzegorz Chrzanowski. Łukasz Eliasz – ATV Polska: „Początkowo prowadziłem przed Mateuszem Wojciechowskim. Po kilku kółkach „siedział mi na plecach”, nie chciałem go blokować, aż w końcu mnie wyprzedził. Trzymałem się chwilę za nim, lecz był szybszy, nie ukrywając. Cały czas jechałem drugi. Pod koniec brakowało mi sił i wyprzedził mnie Grzegorz Chrzanowski. Taka sytuacja była przez cztery okrążenia. Jednak na ostatnim poszedłem w zaparte – wóz albo przewóz, i wyprzedziłem go.” Zaskakujące jest czego dokonał Łukasz Eliasz na ostatniej hopce – wyprzedził Grzegorza Chrzanowskiego tuż przed samą metą. Okazało się, że jego przewaga czasowa to tylko 0,03 sekundy. Tego dnia gorzej poszło natomiast Adamowi Kwietniowi. Wyścig zaliczył do nieudanych, nie mógł jechać i nie miał siły jak sam potem przyznał. Twierdził, że to jak jedzie to tylko i wyłącznie jego wina, podając za przykład wymienionych wcześniej kolegów-rywali, którzy świetnie sobie poradzili. Również Łukasz Łaskawiec z ATV Meteor nie mógł tego wyścigu zaliczyć do najlepszych w swojej karierze. Ale zarówno Chrzanowskiemu, Kwietniowi jak i Łaskawcowi należy wybaczyć – oni zapewne byli już myślami na nieoficjalnych mistrzostwach świata w Pont de Vaux (o czym można przeczytać w tymu numerze Quadzika). W pucharze 2k jako pierwszy pojawił się Artur Mulawa, tuż za nim Dawid Hoffman oraz Szymon Stańko. Dawid prowadził w wyścigu, ale pod koniec opadł z sił, co skrzętnie wykorzystał Artur Mulawa wyprzedzając go na ostatnim okrążeniu. Mimo dość udanego występu, Dawidowi gotował się quad i zmuszony był do częstych postojów w strefie serwisowej.
 
Drugi dzień wcale nie zapowiadał się lepiej pod względem temperatury. Znów każdy był zmuszony przyzwyczaić się do „lepiącej się” aury i zaopatrzyć w kolejne hektolitry wody mineralnej. Część zawodników była nawet za skróceniem biegu do jednej godziny, tłumacząc wszystko kiepskimi warunkami meteorologicznymi (albo trafniej meteorologiczno-brako-kondycyjnymi). Jednak sędzia był nieugięty. Nie pozwolił, żeby z zawodów rangi Mistrzostw i Pucharu Polski zrobić zawody „śmiechu warte”. Zresztą jak się dowiedziano, zmienianie zasad podczas wyścigu było głównym tematem na ostatnim zjeździe Polskiego Związku Motorowego, punktem zapewne mocno spornym jak wszystko, co dotyczy quadowców. Po krótkich, lecz nieudanych pertraktacjach doszło wreszcie do wyścigu, który odbył się według harmonogramu i trwał przepisowe 1,5h.
 
W Pucharze 4k i tego dnia wygrał Tadeusz Wiśniewski – Can-Am Racing Team. Tutaj trzeba pochwalić oraz brawa bić, ponieważ ostatnie cztery okrążenia pokonał bez prawej podłogi. „Jestem z siebie zadowolony. Wczoraj jak i dzisiaj dobrze mi się jechało. Dziś wszystko byłoby w porządku, gdyby nie prawa podłoga, która się urwała – musiała być pęknięta – plus dziury na każdym kroku. Parę razy zaparłem się o hamulec nożny, było niebezpiecznie. Zresztą jak tu się dobrze utrzymać, kiedy noga latała na wszystkie strony.”. Chwila komentarza dla mniej zorientowanych w tym temacie. Do głowy przychodzi tylko jedno porównanie. Wyobraźcie sobie jazdę na koniu bez siodła, a zamiast miłego ożebrowania klatki piersiowej mamy rozpalony do czerwoności silnik. A w miejscu prawego strzemiona znajduje się hamulec nożny, którego nie sposób ominąć, kiedy nie ma się żadnego punktu podparcia. No, ale dalej. Tym razem Tomaszowi Karpowiczowi poszło zdecydowanie lepiej i zajął drugą pozycję. Trzeci był Robert Korytkowski – Quad Team Wyszków: Trasa bardzo trudna. Okazało się, że za mało treningu przed zawodami – ręce nie wytrzymały! Już po 15 minutach był pierwszy kryzys. Na szczęście udało mi się go zażegnać i dalej jechać.”. Tym razem quad pozwolił mu na więcej i nie wszedł w tryb awaryjny jak dnia poprzedniego. W MP 4k doszło do małej roszady. Paweł Kazana – RTM Radom, okazał się najlepszy, dojeżdżając pewnie na głodnej sławy „Reni”. „To był mój dzień! Jechało mi się wyjątkowo dobrze i naprawdę jestem z siebie zadowolony. Na następnych zawodach okaże się czy moje treningi naprawdę coś dają czy po prostu miałem „farta” zajmując pierwsze miejsce w klasyfikacji indywidualnej zawodów. (...) Wiem też, że chłopaki mieli problemy ze sprzętem. Tak naprawdę wszystko jest dobrze dopóki maszyna nie odmawia posłuszeństwa.”. Roman Eliasz miał problemy ze wspomaganiem, natomiast Kamil Wiśniewski oraz Grzegorz Faliński ogólne problemy ze sprzętem. Tak jak już wcześniej wspomniano, Arkadiusz Połczyński niestety nie ukończył rajdu. Szkoda, bo patrząc na jego jazdę mógłby przyłączyć się do zaciętej walki z resztą zawodników.
 
Po nieukończonym biegu w sobotę, niedziela była zdecydowanie lepsza dla zawodnika 2k PP, Krzysztofa Jarmuża – zajął trzecią pozycję. Pierwszy był Dawid Hoffman, zaraz za nim Artur Mulawa. Na starcie natomiast nie pojawił się Mateusz Wojciechowski. Tak więc w Mistrzostwach 2k rywalizacja toczyła się pomiędzy stałą grupą zawodników CC. Bez dwóch zdań, Grzegorz Chrzanowski – ATV Kielce, pokazał na co go naprawdę stać. „Ten wyścig mogę zaliczyć do bardzo udanych, bo obyło się bez żadnych awarii. Tor bardzo ciężki, część motocrossowa dobra. Pogoda jak najbardziej dla kibiców, ale taki upał to stuprocentowe wykończenie dla zawodnika.”. Zaraz za nim Łukasz Eliasz oraz Adam Kwiecień. Tak samo w sobotę jak i w niedzielę, Adam Kwiecień nie mógł pokazać na co go stać. Jednak zawzięcie jechał do końca nie odpuszczając swojej „Suzi”.
 


wstecz
REKLAMA



jak zamieścić...
Prawa autorskie RSS Reklama Polityka Cookies Kontakt
Wszelkie prawa zastrzeżone - Quadzik.pl - wszystko o quadach 2004-2018. ISSN 1899-9158.