VI Przeprawowy Puchar Polski Yamaha Cup 2010 przeszedł już do historii. Niestety w porównaniu do poprzednich edycji nie zapisał się on na jej kartach szczególnie wielkimi zgłoskami.
W piątek 26 marca 2010 roku, gdy dużymi krokami zbliżał się czas odprawy riderów na trasę etapu nocnego, na specjalnie wyznaczonym parkingu stało zaledwie kilka quadów. Bartek „esox” Sołtys do końca miał nadzieję, że spóźnialscy jeszcze dojadą. W końcu część tych osób wpłaciła zaliczki, więc ich przyjazdu wcześniej czy później należało się spodziewać. Nie było jednak po co zwlekać i zgodnie z harmonogramem o 19.00 odbyło się oficjalne otwarcie pierwszej tegorocznej rundy PPP YC. Niespełna godzinę później na trasę wyjechało dziewięciu chętnych poznać uroki off-roadu centralnej Polski. Nawet dziesięciu, ponieważ z racji obowiązków, też wybrałem się z uczestnikami na trasę. Zresztą sam byłem ciekaw, czym w okolicy Bełchatowa można było zaskoczyć quadowców. Od razu „uczepiłem” się Piotrka i Pawła licząc na ich umiejętności i znajomość rzemiosła. I zaraz na pierwszej próbie wtopa. Nie obyło się bez reanimacji „niedźwiadka”, nawet istniało niebezpieczeństwo ukończenia rajdu już niespełna trzysta metrów od bazy. Nie poddali się i pół godziny później ruszyliśmy dalej.
Trasa VI PPP YC była taka sama dla extremu i wyczynu. Trudność jej pokonania zależała od rozmieszczonych w różnych miejscach – błoto, woda, piach – pieczątek, innych dla każdej z klas. Oczywiście na pętli Yamahowej imprezy nie mogło zabraknąć trialu, który to rozpoczynał się efektownym przejazdem wąskim, betonowym przepustem pod torami kolejowymi, żeby później przeciskać quada między taśmami na trawersach.
Poza tym, tradycyjna dla Pucharu Yamahy, długa, turystyczna pętla. Od czasu do czasu zjazd z trasy po zaznaczoną w GPS-ie pieczątkę. Trzeba przyznać, nie wszystkie można było zgarnąć jadąc quadem bez snorkeli. Niewątpliwie do atrakcji odcinka dziennego należał przejazd po koronie kopalni odkrywkowej tuż pod wiatrakami, ze wspaniałym widokiem na roztaczającą się poniżej okolicę.
Trasa mogła się podobać. Nie była zbyt wymagająca, a mała liczba uczestników miała swój plus – nie tworzyły się zatory.
Na rajdzie spotkałem Romana „Romulusa” Piotrowskiego w zupełnie nowej dla siebie roli. Został zwerbowany na Głównego Sędziego PPP. Biorąc pod uwagę jego spore doświadczenie „wywiezione” z uczestnictwa w wielu rajdach przeprawowych, spokojnie zajął miejsce po drugiej stronie stolika sędziowskiego, dzielnie stawiając czoła rozmytym pieczątkom na pograniczu kratek karty drogowej.
Na koniec wielkie ognisko, na które, poza organizatorem, przybyli najbardziej zainteresowani, czyli zwycięzcy pierwszej tegorocznej rundy Yamaha Cup.
Po przesuwanym i w końcu odwołanym zakończeniu poprzedniego kiepskiego sezonu, w którym odbyła się tylko jedna runda Przeprawowego Pucharu Yamaha Cup, pozostał pewien niesmak i niedosyt.
Być może to miało wpływ na słabą frekwencję podczas imprezy w Bełchatowie. Liczymy na to, że ktoś się przebudzi i szybko wróci z tak uznaną marką do starej formy i poprzednich liczb na listach startowych.
Relacja z imprezy ukazała się w majowo-czerwcowym wydaniu dwumiesięcznika Quadzik – polski magazyn o quadach nr (10) 3/2010.
Klasyfikacja I rundy VI PPP Yamaha Cup 2010, Wawrzkowizna, 26-28.03.2010
Msc. / Imię i nazwisko / Pkt.
Klasa Extrem
1 Piotr Sielski - 3700
2 Paweł Bińkowski - 3700
3 Robert Rudnicki - 2800
4 Klaudiusz Bieda - 610
5 Marcin Szulc - 380
Klasa Wyczyn
1 Czarek Wyszyński - 4600
1 Przemysław Chromie - 4600
2 Eryk Górski - 3360
3 Robert Łakuta – 3100
4 Daniel Prokura - 2560
5 Daniel Rybak - 2400
6 Marcin Florkiewicz - 2360
7 Daniel Niemczyk - 1900
8 Krzysztof Kuma - 1400
9 Robert Obroślak - 300
Pobierz pełne wyniki ze strony organizatora -
Pobierz PDF Galerie powiązane z artykułem:•
Yamaha Cup 2010 - WawrzkowiznaZobacz co piszą na Forum Quadzik.pl:•
VI PPP Yamaha Cup 2010 I runda Wawrzkowizna k/BełchatowaPrześlij do znajomego:•
link do artykułu VI Przeprawowy Puchar Polski Yamaha Cup 2010 przeszedł już do historii