Amerykańskie quady cechuje niesamowity komfort jazdy związany z zastosowaniem rozwiązań konstrukcyjnych, które z kolei są następstwem przyzwyczajenia tamtejszej społeczności do wygody. Wygoda ma być przede wszystkim i za wszelką cenę...
Czy w takim razie quad może cechować się jednocześnie wygodą i spełniać założenia czterokołowca służącego do penetracji raczej niedostępnych terenów? „Chyba tak”, gdyż sama jego nazwa wskazuje na quada, który lubi chodzić własną ścieżką.
Trail Blazer Testowany przez nas pojazd to kolejne już wcielenie amerykańskiego quada klasy średniej, będącego krzyżówką pojazdu sportowego i użytkowego. Trail Blazer jest dostępny w ofercie Polarisa na 2010 rok. To jeden z trzech braci, powiedzmy bliźniaków, którzy oparci na podobnych lub wręcz tych samych rozwiązaniach, skierowani są do zupełnie różnych grup odbiorców. Odpowiadają jednak za inne zadania.
Razem z Trail Boss’em i Scrambler’em tworzą grupę „dorosłych” pojazdów dla początkujących, których cel bardziej polega na dowiezieniu ridera z punktu „A” do punktu „B”, niż na ciężkiej walce w terenie lub pracy gospodarskiej. Dodatkowo pojazdy z pewnością dostarczą wielu pozytywnych emocji w trakcie terenowych zabaw dorosłych chłopców. Patrząc z przodu znacznie odstaje od tego „towarzystwa” Trail Boss. Ma on bagażniki i jest bardziej stylizowany na quada użytkowego. Trail Blazer i Scrambler wyglądają identycznie i mają prawie te same rozwiązania, prawie jednak robi różnicę. Ale po kolei...
Wygląd zewnętrznyPolaris Trail Blazer 330 oglądany z tyłu nie różni się w ogóle od swojego „brzydszego” brata bliźniaka „Bossa”, a prawie w ogóle od Scrambler’a. Pojazd jest przystosowany do ruchu drogowego – ma homologację. Napęd przekazywany jest za pomocą łańcucha na ośkę. Po przeciwnej stronie zębatki mamy tarczę hamulcową z jedno-tłoczkowym zaciskiem. Zawieszenie tylne składa się z jednego wahacza wleczonego i centralnego amortyzatora. Quad posiada bardzo szerokie i wygodne w użytkowaniu podesty, które dodatkowo łatwo się oczyszczają, także samodzielnie – mają spore otwory. Plastikowe wypustki skutecznie trzymają but w miejscu. Obudowę skrzyni pasowej wykonano z dość elastycznego tworzywa. Niestety, w przypadku dociskania jej nogą, o co w terenie nie trudno, od wewnątrz ocierają o nią mechanizmy przekładni.
Sportówka?Trial Blazer ma aspirację być quadem sportowym. Tak wynika przynajmniej ze stylistyki plastików. Jednak „automatyczna przekładnia” i „quad sportowy” to określenia eliminujące się wzajemnie. Jakkolwiek tylne koła są dużo lepiej osłonięte błotnikami niż u konkurencji w tej klasie. Z przodu mamy centralną lampę oraz bumper i osłonę z wytrzymałego tworzywa. Wszystko wygląda obiecująco i masywnie, za wyjątkiem wahaczy kół przednich. Cóż, cienkie rurki z pozoru nie budzą zaufania, ale podobne występują w moim Sportsman’ie, więc muszą być wytrzymałe. Wahacze nie posiadają osłon, chociaż widać, że ten wykorzystywany w innych modelach element ma otwory na ich mocowanie. Dziwnie wyglądają także kolumny McPherson’a, z pustymi otworami na półosie. Takie życie. Wiele modeli jest opartych na tych samych podzespołach, a Blazer ma „wielu braci”. Silnik jest chłodzony powietrzem dzięki niewielkiej chłodnicy olejowej.
KierującyMa do dyspozycji bardzo szeroką, długą i trzeba przyznać wygodną kanapę. Korek wlewu paliwa posiada krótki odpowietrznik, bez konieczności wystawiania rurki. Na zbiorniku umiejscowiono pływakowy wskaźnik poziomu paliwa. Coś mi się zdaję, że zaczyna panować moda na oszczędność, bo jest to już kolejny z nowych pojazdów, którymi miałem okazję się wozić, posiadający taki właśnie wskaźnik paliwa. Jakby z jednej fabryki. Licznik jest „ekonomiczny”, ale nie ma do czego się przyczepić. Pokazuje nam przebieg w milach i kilometrach, trip, motogodziny oraz całkowity przebieg. Z jednej strony licznika mamy cięgno ssania, a z drugiej kluczyk. Po uruchomieniu pojazdu kluczyk pozostaje domyślnie w pozycji włączonych świateł. Jeżeli chcemy światła wyłączyć, musimy przesunąć go dalej w prawo. Rider standardowo w Polarisie dysponuje jedną klamką hamulca centralnego znajdującego się „w lewej” ręce. Manetki są grube i dosyć wygodne.
Przyciski pakietu homologacyjnego działają precyzyjnie, nawet, kiedy mocno zabrudzimy je błotem. Quad ma opcję „poganiacza”, czyli mrugnięcia światłami drogowymi, znajdującego się pod palcem wskazującym lewej ręki. W „Polarku” zainstalowano swego rodzaju odcięcie zapłonu, które wciska się od góry. Zaliczenie wywrotki „kołami do góry” prawdopodobnie wyłączy silnik. Aby ponownie odbezpieczyć wyłącznik trzeba się trochę namęczyć, albo zdjąć rękawiczkę. Z wyłączonym awaryjnie zapłonem quad milczy. Nie świecą się kontrolki i licznik, nie kręci rozrusznik. Manetka gazu bardzo wygodna, wyposażona w system Electronic Throttle Control. Celem tego rozwiązania jest niedopuszczenie do zablokowania gazu i wbrew naszej woli utrzymywania wyższych obrotów silnika. Widać wiele elementów wykorzystywanych w innych modelach tej marki.
Po prawej stronie charakterystyczna dla amerykańskiego quada długa dźwignia zmiany biegów, działająca w jednej płaszczyźnie. Mamy luz „N”, wsteczny „R” i bieg do przodu „H”.
Na ulicyNa brawa zasługują bardzo solidne kierunkowskazy i łatwość obsługi wszystkich niezbędnych w ruchu ulicznym przyrządów. Ich ergonomia nie wpływa negatywnie na bezpośrednie uderzenia w przypadku jazdy terenowej. Numery „wozu” są umieszczone centralnie, oświetlane pojedynczą lampą tylną. Światła pojazdu (mieliśmy okazję pojeździć w nocy i w półmroku) są zadowalające.
CiekawostkiQuad jest dostosowany do ciągnięcia przyczepy bez konieczności dokupowania dodatkowych akcesoriów. Mamy uchwyt, dziurę, kupujemy kulkę, dokręcamy i jazda. Z ciekawych udogodnień otrzymujemy prosty i wygodny dostęp do skontrolowania stanu oleju w skrzyni, dzięki wyjmowanemu korkowi z podziałką, który uszczelniony jest dwoma gumowymi oringami.
Pod kanapąAkumulator jest ukryty pod kanapą. Cały został zabudowany i nie ma możliwości bezpośredniego narażenia go na zachlapanie czy jakikolwiek inny mechaniczny uraz – kolejny plus dla Polarisa. Otwarcie kanapy wymaga cierpliwości – uchwyt jest toporny. Za pierwszym razem trzeba się namęczyć, przy kolejnych podejściach tylko napracować palcami. Oprócz baterii wygospodarowano miejsce na komplet kluczy (imbusowy, praktyczny klucz do świec, śrubokręt, klucze płaskie: 8-10 i 12-14) i bardzo skromną półeczkę dla instrukcji. Przy zbiorniku paliwa mamy airbox, w tyle kanapy górne mocowanie amortyzatora – aż kusi, żeby był tam schowek. Zwłaszcza, że nie mamy do dyspozycji żadnego bagażnika.
Pod kanapą łatwo możemy dostać się do zbiorniczka płynu hamulcowego, który jest dosyć wysoko, pozwalając grawitacji robić swoje.
Galerie powiązane z artykułem:•
Polaris Trail Blazer 330 - wytyczający szlakPrześlij do znajomego:•
link do artykułu Wytyczający szlak - test Polaris Trail Blazer 330