15 kwietnia w Łodzi
15 kwietnia w Łodzi
Pare fotek z wczorajszego latanka, na ktore ruszylismy skromnym skladem - Arek1 i ja...
Wygladalo to tak:
Zaczelismy lajtowo i krajoznawczo:
Jednak nie odpuscilismy po drodze zadnemu blotku:
Ani lajtowym rzeczkom:
Rzeka robila sie jednak coraz glebsza:
Widać ślady po poprzednikach, ktorzy polegli w walce
Ale my niestrudzeni atakowalismy dalej...
No i po tych walkach zorientowalismy sie, ze moj quad sie cos grzeje Otoz po ostatnim zabloceniu cala chlodnica byla w blocie i brakowalo mu wentylacji... no to co zrobic? Umyc go w glebszej wodzie
Jednakze rzeka, ktora dalej jechalismy doszla najwidoczniej do wnisoku, ze nie przystoi tak sie myc bezkarnie nic nie placac, wiec postanowila jednego z nas utopic... i niestety tym wybrancem bylem ja
Ale, ze my twardzi jestesmy to i tak sie nie dalismy... resztkami sil akumulatora wydostalismy topielca, drugiego quada, ktory sam nie dal rady wyjechac, a winch sie zbuntowal i dojechalismy na lince na holu do cywilizacji, pozyczylismy duzy klucz do swiec... patent z postawieniem do pionu na okolicznym slupie... suszenie... i o wlasnych silach dotarlismy po 10h walki z zywiolem
Ogolnie dzien mega udany. Geby rozhahane. Zajezdzilismy wczoraj jednego warna 2.5s w rinconie, ktory odmowil wspolpracy juz przy na poczatku drogi. Misio utopiony, ale odzyskany (co prawda olej przybral barwe kawy z mlekiem i idzie do wymiany) no i kolejne zdobyte doswiadczenia i smak na kolejny teren, bo juz widzielismy kolejne fajne miejscowki, ale mielismy juz dosc i nie chcielismy juz dobijac sprzetu. Ogolnie masa frajdy.
Wygladalo to tak:
Zaczelismy lajtowo i krajoznawczo:
Jednak nie odpuscilismy po drodze zadnemu blotku:
Ani lajtowym rzeczkom:
Rzeka robila sie jednak coraz glebsza:
Widać ślady po poprzednikach, ktorzy polegli w walce
Ale my niestrudzeni atakowalismy dalej...
No i po tych walkach zorientowalismy sie, ze moj quad sie cos grzeje Otoz po ostatnim zabloceniu cala chlodnica byla w blocie i brakowalo mu wentylacji... no to co zrobic? Umyc go w glebszej wodzie
Jednakze rzeka, ktora dalej jechalismy doszla najwidoczniej do wnisoku, ze nie przystoi tak sie myc bezkarnie nic nie placac, wiec postanowila jednego z nas utopic... i niestety tym wybrancem bylem ja
Ale, ze my twardzi jestesmy to i tak sie nie dalismy... resztkami sil akumulatora wydostalismy topielca, drugiego quada, ktory sam nie dal rady wyjechac, a winch sie zbuntowal i dojechalismy na lince na holu do cywilizacji, pozyczylismy duzy klucz do swiec... patent z postawieniem do pionu na okolicznym slupie... suszenie... i o wlasnych silach dotarlismy po 10h walki z zywiolem
Ogolnie dzien mega udany. Geby rozhahane. Zajezdzilismy wczoraj jednego warna 2.5s w rinconie, ktory odmowil wspolpracy juz przy na poczatku drogi. Misio utopiony, ale odzyskany (co prawda olej przybral barwe kawy z mlekiem i idzie do wymiany) no i kolejne zdobyte doswiadczenia i smak na kolejny teren, bo juz widzielismy kolejne fajne miejscowki, ale mielismy juz dosc i nie chcielismy juz dobijac sprzetu. Ogolnie masa frajdy.
- Grzegorz Głowienka
- Administrator
- Posty: 2030
- Rejestracja: ndz 14 sie, 2005
- Quad:: testowy :)
- Imię: Grzegorz
- Lokalizacja: mazowieckie
- Kontakt:
Fajne foty beda jak zakupie wreszcie sobie skrzyneczke Explorer cobym mogl D70 wozic ze soba... a takto na szybko strzelam jakas stara minolta... ale i tak lepiej wychodza niz swojego czasu Nokia 7650... ktora z reszta na powyzszym taplaniu wpadla mi do wody i schnie juz 2 dzien pod kaloryferem i nadal bez zycia
A co do miejsca... to rzeczywiscie pozazdroscilismy RRa Plockowi i szukamy namietnie... tylko na takie jazdy musimy sie koniecznie zaopatrzyc w rurki do oddychania
A co do miejsca... to rzeczywiscie pozazdroscilismy RRa Plockowi i szukamy namietnie... tylko na takie jazdy musimy sie koniecznie zaopatrzyc w rurki do oddychania
chyba by mi zadrżała ręka przed zabraniem sprzęta na taki survival, jaki robicie, wcześniej lub później podzieli los MinoltyMax:
cobym mogl D70 wozic ze soba...
Ostatnio zmieniony śr 18 kwie, 2007 przez Marcolife, łącznie zmieniany 1 raz.
Już niedługo zwoduję delfina, założę pianę i fiu...na Ostrołękę!
-
- Posty: 7
- Rejestracja: ndz 13 kwie, 2008
- Lokalizacja: łódź / starogard gdański
- Kontakt:
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
Marco , jak jest wojna muszą być i ofiarychyba by mi zadrżała ręka przed zabraniem sprzęta na taki survival, jaki robicie, wcześniej lub później podzieli los MinoltyMax:
cobym mogl D70 wozic ze soba...
Ja utopiłem Nikona D200 , kosztowało mnie to 2 tyś (wymiana płyty głównej) dziś robię foty D300 z gripem i kilkoma obiektywami - duży klamot ale zabieram go nawet na jazdy crossówkami.
Poszedłem po rozum do głowy i zakupiłem piękną wszystkoodporną skrzynkę PELI - wytrzymuje zanurzenie do 10 metrów , można ją przejechać ciężarówką ...
W sumie jest odporna na wszystko oprócz ataku rekina i czteroletniego dziecka
3fun - bo quady są naszą pasją