Wygladalo to tak:
Zaczelismy lajtowo i krajoznawczo:
Jednak nie odpuscilismy po drodze zadnemu blotku:
Ani lajtowym rzeczkom:
Rzeka robila sie jednak coraz glebsza:
Widać ślady po poprzednikach, ktorzy polegli w walce
![Wink ;)](https://quadzik.pl/forum/images/smilies/icon_wink.gif)
Ale my niestrudzeni atakowalismy dalej...
No i po tych walkach zorientowalismy sie, ze moj quad sie cos grzeje
![Sad :(](https://quadzik.pl/forum/images/smilies/icon_sad.gif)
![Smile :)](https://quadzik.pl/forum/images/smilies/icon_smile.gif)
Jednakze rzeka, ktora dalej jechalismy doszla najwidoczniej do wnisoku, ze nie przystoi tak sie myc bezkarnie nic nie placac, wiec postanowila jednego z nas utopic... i niestety tym wybrancem bylem ja
![Sad :(](https://quadzik.pl/forum/images/smilies/icon_sad.gif)
Ale, ze my twardzi jestesmy to i tak sie nie dalismy... resztkami sil akumulatora wydostalismy topielca, drugiego quada, ktory sam nie dal rady wyjechac, a winch sie zbuntowal i dojechalismy na lince na holu do cywilizacji, pozyczylismy duzy klucz do swiec... patent z postawieniem do pionu na okolicznym slupie... suszenie... i o wlasnych silach dotarlismy po 10h walki z zywiolem
Ogolnie dzien mega udany. Geby rozhahane. Zajezdzilismy wczoraj jednego warna 2.5s w rinconie, ktory odmowil wspolpracy juz przy na poczatku drogi. Misio utopiony, ale odzyskany (co prawda olej przybral barwe kawy z mlekiem i idzie do wymiany) no i kolejne zdobyte doswiadczenia i smak na kolejny teren, bo juz widzielismy kolejne fajne miejscowki, ale mielismy juz dosc i nie chcielismy juz dobijac sprzetu. Ogolnie masa frajdy.