Post
autor: BIG błoto » czw 28 gru, 2006
Jazda po śniegu to prawdziwa loteria kamień,rów a może pieniek.
wahacz działał całkiem nieżle, po naprawie Maciek quadem pokonał jeszcze 150 km.
Nie były to jedyne straty podczas tej wyprawy. Ja dwukrotnie pogiołem końcówki drążków atakując ukryty rów, Bombka strudzona zdjęła sobie oponkę na ukrytym pieńku.
Quady w mokrym śniegu spalały ponad 15l/100km. Zaskakujące było to że moja 450 paliła najwięcej ze wszystkich ( Bomba,KQ, Grizzly )
Błota nigdy zbyt wiele.