Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
Witam wszystkich zainteresowanych
wygląda na to że to ja zamykam stawke.
do zobaczenia w czwartek
wygląda na to że to ja zamykam stawke.
do zobaczenia w czwartek
- oolsztyniak
- Moderator
- Posty: 4252
- Rejestracja: wt 24 wrz, 2013
- Quad:: xxc 1000r
- Imię: Łukasz
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
Żałować na pewno nie będziesz
Super
Super
jest Renegade xxc 1000r
był krótki XTP 1000
był Renegade 800r xxc
był CF Moto 800
Prawdziwa przygoda zaczyna się tam .....
.... gdzie kończy się droga
Team Father&Son
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
był krótki XTP 1000
był Renegade 800r xxc
był CF Moto 800
Prawdziwa przygoda zaczyna się tam .....
.... gdzie kończy się droga
Team Father&Son
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
Było EPICKO!!!
- oolsztyniak
- Moderator
- Posty: 4252
- Rejestracja: wt 24 wrz, 2013
- Quad:: xxc 1000r
- Imię: Łukasz
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
Tak jest
Wyprawa przeszła już do historii, dziękuję tym co byli bo bez Was wyprawy by nie było.
Było sporo jazdy, sporo zwiedzania, kupa śmiechu i wspaniałe Towarzystwo !!
Fajnie jest spotkać się w tak licznej grupie, gdzie każdego łączy to samo - pasja do quadów!
Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili, że nikt nie żałuje przyjazdu, że wszystko było na najwyższym poziomie organizacyjnym.
Kolejna idea wyprawy już rodzi się w głowie, jeśli chętni będą na pewno w niedługim czasie zorganizujemy kolejną wyprawę, ale czy znów kierunek bunkry? To się okaże
Dziękuje jeszcze raz i do zobaczenia !
Dzięki uprzejmości kolegów z ATV Kętrzyn mamy pierwsze wideo z wyprawy
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=fJWappQWn5Y[/youtube]
Wyprawa przeszła już do historii, dziękuję tym co byli bo bez Was wyprawy by nie było.
Było sporo jazdy, sporo zwiedzania, kupa śmiechu i wspaniałe Towarzystwo !!
Fajnie jest spotkać się w tak licznej grupie, gdzie każdego łączy to samo - pasja do quadów!
Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili, że nikt nie żałuje przyjazdu, że wszystko było na najwyższym poziomie organizacyjnym.
Kolejna idea wyprawy już rodzi się w głowie, jeśli chętni będą na pewno w niedługim czasie zorganizujemy kolejną wyprawę, ale czy znów kierunek bunkry? To się okaże
Dziękuje jeszcze raz i do zobaczenia !
Dzięki uprzejmości kolegów z ATV Kętrzyn mamy pierwsze wideo z wyprawy
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=fJWappQWn5Y[/youtube]
jest Renegade xxc 1000r
był krótki XTP 1000
był Renegade 800r xxc
był CF Moto 800
Prawdziwa przygoda zaczyna się tam .....
.... gdzie kończy się droga
Team Father&Son
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
był krótki XTP 1000
był Renegade 800r xxc
był CF Moto 800
Prawdziwa przygoda zaczyna się tam .....
.... gdzie kończy się droga
Team Father&Son
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
- Zmora1966
- Quadowa Grupa Południe
- Posty: 2467
- Rejestracja: pt 30 sie, 2013
- Quad:: CanAm 800XT - była CFka X8, Keeway 300 GTX, Honda
- Imię: Sławek
- Lokalizacja: Czernichów k. Krakowa
- Kontakt:
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
Potwierdzam również - po raz kolejny udowodniliśmy (pod świetnym zarządzaniu Ooolsztyniaka i Czopera) że wyprawy turystyczno przeprawowe można zrobić w zgodzie z:
- ludźmi którzy nas miło pozdrawiali,
- Policją, którą my mile pozdrawiamy
- przyrodą, którą nie zaoraliśmy
- no i z naszą pasją powiązaną z możliwością zwiedzania i poznania nowych miejsc polskiej historii.
Czy było coś nie tak? zawsze można się do czegoś czepiać - tylko po co? było super... i WIELKI SZACUN dla Agnieszki - kobieta pokazała że może niejednego quadowca zostawić z tyłu - przyznam ja odpuściłem nocne błota bo miałem dość - Ona pojechała - NIE MAM PYTAŃ - dla mnie to bohaterka tego wyjazdu!
Dziękuję w imieniu Całego naszego Teamu i pozdrawiamy - pracuję nad trakiem dla Was żebyśmy którąś z naszych wyprawa mogli zrobić w Małopolsce - jak wiecie to będzie trudniejsze ze względu na specyfikę zaludnienia i ilość zamkniętych szlaków dla nas. Chcemy jednak przejechać wszelkie możliwe traki i dać możliwość wyszalenie wielbicielom trawersów oraz błot jak również kamienistych przeszkód.
Dzięki:
ANA
CUKIEREK
MARO
BOGDAN
ZMORA
oraz nasz serwisant
KRZYCHU!
do zobaczenia
- ludźmi którzy nas miło pozdrawiali,
- Policją, którą my mile pozdrawiamy
- przyrodą, którą nie zaoraliśmy
- no i z naszą pasją powiązaną z możliwością zwiedzania i poznania nowych miejsc polskiej historii.
Czy było coś nie tak? zawsze można się do czegoś czepiać - tylko po co? było super... i WIELKI SZACUN dla Agnieszki - kobieta pokazała że może niejednego quadowca zostawić z tyłu - przyznam ja odpuściłem nocne błota bo miałem dość - Ona pojechała - NIE MAM PYTAŃ - dla mnie to bohaterka tego wyjazdu!
Dziękuję w imieniu Całego naszego Teamu i pozdrawiamy - pracuję nad trakiem dla Was żebyśmy którąś z naszych wyprawa mogli zrobić w Małopolsce - jak wiecie to będzie trudniejsze ze względu na specyfikę zaludnienia i ilość zamkniętych szlaków dla nas. Chcemy jednak przejechać wszelkie możliwe traki i dać możliwość wyszalenie wielbicielom trawersów oraz błot jak również kamienistych przeszkód.
Dzięki:
ANA
CUKIEREK
MARO
BOGDAN
ZMORA
oraz nasz serwisant
KRZYCHU!
do zobaczenia
Zmora
www.quadowagrupapoludnie.pl
www.sqgp.pl
www.quadowagrupapoludnie.pl
www.sqgp.pl
- oolsztyniak
- Moderator
- Posty: 4252
- Rejestracja: wt 24 wrz, 2013
- Quad:: xxc 1000r
- Imię: Łukasz
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
Generalnie każdy dzień opiszę pokrótce.
Czwartek - przyjazd na miejsce, pogoda marna bo pada ale dla nas to dobrze bo nie będzie się kurzyło.
Hotel ok, miła obsługa, kolacja smaczna, nikt nas nie wyganiał ani nie poganiał, nie czuliśmy się jak intruzi.
Minus za brak ciepłej wody bo niektórzy nie zdążyli się wykąpać w ciepłej, prawdopodobnie za późno został uruchomiony piec a ludzi było sporo i nie zdążył zagrzać wody. Zreflektowali się parkingiem w cenie noclegu a auta stały kolejne 3 dni - nikt z obsługi nie marudził, nikomu nie przeszkadzało a przecież aut z lawetami było sporo i za to duży plus.
Nie wiem jak śniadanie bo mnie na nim nie było ale patrząc po kolacji nikt raczej głodny nie wyszedł
Piątek - Poranna pobudka, szybkie pakowanie, liczenie uczestników i lecimy w drogę - do przejechania ponad 200 km.
Pierwszy problem nawigacyjny już po około 7 km - jak się okazało zakaz wjazdu trzeba było olać bo za 100 metrów był normalny przejazd i niepotrzebnie kręciliśmy kółko no ale trudno. Generalnie jazda upływała przyjemnie, zero kurzu, temperatura przyjemna, nie pada, euforia niesamowita bo spora nas grupa jedzie się na prawdę dobrze.
Kilka postoi po drodze, oczywiście rozłączanie grupy bo w lusterka się nie patrzy i nie czeka a to duży błąd o czym już zaraz.
Stajemy na moście nad rzeką Pasłęką, robimy sobie zdjęcie, w tle widać nieczynny już wiadukt kolejowy.
Jedziemy dalej - Pierwsza przeszkoda to rozpadający się drewniany most - belki spróchniałe, podpory w jeszcze gorszym stanie, generalnie wejście na nogach może przysporzyć trochę adrenaliny nie mówiąc już o przejeździe a tym bardziej taką wielką grupą.
No i tu z wielkimi cohones przychodzi kolega Emil vel. VEEGO gdzie na swojej CF bez większego zastanowienia wjeżdża i przejeżdża na drugą stronę - gdyby nie on na pewno byśmy grupę zawrócili ale jak on dał radę to i reszta da. Asekuracja każdego z uczestników, poprawianie belek na moście i wszyscy szczęśliwie przejeżdżamy na drugą stronę.
Kilka km dalej pojawia się płyta nieczynnego już lotniska wojskowego, manetki do oporu i jedziemy , przerwa na pamiątkowe zdjęcie, papierosek i jedziemy dalej i tu już pierwszy problem. Czołówka ruszyła a gdzieś pod koniec stawki jednemu z kolegów coś się stało w quadzie (do dziś nie wiem komu ) więc ogon zostaje reszta jedzie - ogromny błąd tego, który ruszył i zostawił kolegów. Jak wiadomość do nas dotarła o awarii - a byłem pierwszy - odjechaliśmy już dobre 15 km. Szybkie telefony - awaria jest i się naprawia ale zawracamy. Po około 5 km spotykamy całą grupę, awaria to jakaś błahostka i jedziemy dalej. Paweł vel. PaKo dzięki za telefon, byłeś w środku stawki i wiedziałeś prawie wszystko
Jedziemy już wszyscy, 10 km - dojeżdżamy do Sanktuarium Krosno - budowane na wzór św. Lipki - niestety brak środków finansowych doprowadza sanktuarium do ruiny i jeśli ktoś z tym nic nie zrobi niedługo runie dach na ziemie.
30 min przerwy, opowiadania Pana starszego miejscowego i ogień dalej na nieczynny nasyp kolejowy.
Tu kolejny poważny błąd, nasyp jest wyrównany i ma podbudowę przez co zdecydowanie szybciej się jedzie, jeden z kolegów ulega wypadkowi, jego quad ląduje w rowie przez pękniętą na zakręcie oponę, Krzyśkowi nic nie jest ale quad sam już dalej nie pojedzie. Gdy osoba prowadząca się o tym dowiaduje jest jakieś 20 km dalej czyli znów ktoś zostawił kolegę z tyłu a przecież tyle się o tym mówiło i przypominało. Padła decyzja - zawracamy - ja nie chciałbym, żeby ktoś mnie zostawił to i ja nikogo nie zostawię. Za kilka km spotykamy część czekającej grupy, rozdzielamy się, do miejsca wypadku jadę Ja, Emil i kolega z Krakowa (nie pamiętam imienia ) , 20 km i widzimy Krzyśka, asekuruje go Czoper - puszczamy go dalej, Emil zostaje z Krzyśkiem a ja z kolegą z Krakowa jedziemy po bus-serwis bo przecież my w czarnej du.pie a do asfaltu daleko. 15-20 km dalej spotykamy się z Busem, powoli ale do celu jedziemy przez las, dojeżdżamy do Krzyśka, ładujemy Grizłolda na lawetę i jedziemy na Lidzbark Warmiński gdzie zwiedzać mieliśmy zamek.
Dowiadujemy się w międzyczasie, że ktoś "uprzejmie donoszę" zadzwonił na Policję, że ktoś quadem przejechał przez ścieżkę rowerową - policja grupę zatrzymała a tu kolejna wtopa - część po prostu uciekła bojąc się o swoje życie, zamknięcie w więzieniu na dożywocie, kary cielesne itd itd itd - PANOWIE WSTYD złamaliście punkt regulaminu, który mówił o tym, że za grupę odpowiada każdy :dno:
Jak się okazało, Panowie bez pretensji spisali trzech uczestników, wszystkich pouczyli i puścili wolno - dziękujemy bo to na prawdę miły i ludzki Gest.
Tankowanie, dojeżdżają Ja, Emil i kolega z Krakowa, oczywiście blokada stacji na 30-40 min zanim wszyscy się zaleją - trzeba coś pomyśleć w tej kwestii bo to strasznie dużo czasu nam zabiera.
Zbiorniki pełne to jedziemy, wskakujemy na nasyp kolejowy i bez większych przeszkód ruszamy na Reszel - fajna trasa bo nasyp został a torów nie ma, miejscami szybko, miejscami trudno bo zarośla wyżej niż się widzi ale miło się jedzie.
Do Reszla zajeżdżamy gdy jest już dość szaro, szybkie zwiedzanie i opowiadanie przewodnika, wsiadamy i jedziemy na obiadokolację zamówioną w Kętrzynie.
Dojeżdżamy sprawnie i szybko ale już w ciemnościach (Dziękuje temu kto wymyślił LEDY :uĹmiech: )
Obiad smaczny bo nie pamiętam kiedy ostatni raz tak smakowała mi pomidorowa albo po prostu byłem strasznie głodny , płacimy, wychodzimy, jedziemy na Gierłoż bo w hotelu już czekają.
Dojeżdżamy po około pół godziny max godzinie , hotel w byłym schronie przeciwlotniczym więc ma swój klimat i zabiera zasięg w telefonie :uĹmiech: , w środku może wystrój nie powalał ale woda była ciepła, są ręczniki, żele pod prysznic łóżko i BAR , meldujemy wszystkich, quady zaparkowane można iść spać
Część zostaje w barze, kilka piwek i drinków, niestety jak dla mnie prawie 300 km jazdy i pobudka chwilę po 6 rano dała się we znaki i po trzech piwach odleciałem spać :DDD:
Rano pobudka, śniadanie smaczne, kawka, herbatka, parówki - miło nas ugościli, po jedzeniu idziemy zwiedzać. :dl:
Zwiedzamy byłą Kwaterę Hitlera :dl: - Wilczy Szaniec
Przewodnik spoko, żartowniś niezły - pamiętacie "Sprzedam konia kupię Niemca"
Dalej wsiadamy na maszyny, wymeldowujemy się z pokoi , jedziemy na Mamerki.
Oczywiście po drodze znowu rozłąka, jedzie nas trzech z przodu i gubimy całą grupę w sumie to nie wiem dlaczego.
Trzeci dał ciała bo nie poczekał. Zawraca prowadzący, nas dwóch decyduje się jechać na miejsce umówione z przewodnikiem bo już byliśmy spóźnieni. Jak się okazało później spóźnił się ale przewodnik :uĹmiech:
Zwiedzanie bunkrów, kwatery, podziemia ogólnie fajna wycieczka, ciekawe opowiadania - warto było jechać bo mi się podobało
Po zwiedzaniu pakowanie i jedziemy na nieczynne śluzy poniemieckie.
Kilka błędów nawigacyjnych ale wybaczamy i jedziemy
Dojeżdżamy po około godzinie, quady musieliśmy zostawić na płatnym parkingu bo wjechać nam nie pozwolili.
Generalnie gdybym wiedział, że to taka licha atrakcja to na pewno nie tracilibyśmy 3 czy 4 godzin na "zwiedzanie".
W międzyczasie awarii uległa CF'ka - padło ładowanie ale tu z pomocą znów przychodzi Paweł i oddaje prąd ze swojej baterii :okok:
Ruszamy już do celu, nie przewidujemy przystanków ani awarii a zaczyna się ściemniać. Droga łatwa miła i przyjemna Po drodze zajechaliśmy do św Lipki, kilka zdjęć i jedziemy dalej bo zaraz znów kompletne ciemności.
Po drodze niestety prąd w CF się skończył, akumulator zdechł i około 30km ciągnęliśmy się na lince co zdecydowanie spowolniło całą grupę ale nikogo nie zostawiamy i jedziemy wszyscy razem. Na miejscu czeka już Mudmarker ze swoją ekipą MotoBracia off-road team (www.MotoBracia.pl) , poddenerwowani oczekiwaniem ale wytrwali za co :blagam: dla Was.
Lokujemy się w hotelu, niestety Pan chciał przyoszczędzić i ulokować nas w największych pokojach (5-6 osób) a przecież niektórzy są z dziećmi, niektórzy z żonami a niektórzy po prostu chcą być po dwie osoby w pokoju i całkowicie się z tym zgadzam Po burzliwej dyskusji Pan w końcu oddaje kilka pokoi dwuosobowych. Jeszcze wszyscy nie zdążyli się ulokować w pokojach a już podano kolację za co ogromny minus. Wchodząc na salę gdzie była kolacja z własnym piwem dostałem od właściciela OPR za to, że chciałem wejść ze swoim a konsumpcja alkoholu tylko zakupionego w barze [wow] Jak dla mnie gościa :what: .
Na pytanie gdzie jest "to miejsce" gdzie mieliśmy wspólnie biesiadować pokazał nam jakąś lichą wiatę z ławkami i kazał siedzieć na zewnątrz NA KONIEC WRZEŚNIA A OGNISKO POLICZYŁ PO 35 ZŁ OD OSOBY dlatego z niego zrezygnowaliśmy. Właściciel ewidentnie chciał zarobić na nas krocie ale się nie daliśmy, zamówiliśmy kilka piwek a alkohol i tak wypiliśmy swój :uĹmiech: i to w miejscu gdzie była kolacja :wizi:
Oczywiście z żalu prawie pękło mu serce i o godzinie 23:30 kulturalnie kazał nam "spadać".
Przenieśliśmy się do budynku obok gdzie niektórzy już spali a tam to dopiero rozpoczęła się biesiada
W międzyczasie wrócili koledzy z nocnej błotnej wyprawy - ze zdjęć widać, że było nieźle ale nic więcej nie powiem bo mnie tam nie było, Zbyszek skutecznie mnie :pijoki:
Myślałem, że do pokoju wróciłem o 1:30 , okazało się, że było duuuuuuuuuużo później.
Biesiada nasza super, super klimat, dawno się tak nie naśmiałem (Paweł idź do LEKARZA bu wyglądałeś tak :cenzura: )
Rano pobudka, śniadanie smaczne, jest kiełbaska, jajecznica, wędlina nie ma się do czego przyczepić.
Idę płacić - Pan przeprasza i ogólnie nie wie dlaczego mamy do niego pretensje :panna: przecież gdyby nie my to nikt by tam nie przyjechał ale prawie 3 tyś za nocleg to za mało bo chciał na alkoholu zarobić drugie tyle (przecież quadowcy to nadziani frajerzy mający miliony na koncie) - generalnie jeśli chodzi o pokoje to poza tym, że niektóre były dość liczne to nie ma się do czego przyczepić, niestety właściciel po prostu nie był zadowolony że przyjechaliśmy a nie wspomnę nawet o wcześniejszych naszych ustaleniach, które można było sobie wsadzić w du.pe - cóż więcej tam nie pojedziemy. Był to Gościniec Pod Dębem w miejscowości Wilimy
Po śniadaniu ruszamy, 33 km do celu, godzina jazdy, prosta trasa.
Nie wspomniałem o sobotnim spotkaniu ATV Kętrzyn gdzieś po środku niczego, trzech riderów zabrało nas do swojej rzeczki, wymieniliśmy się telefonami i na następną wyprawę jadą z nami :tuning:
Generalnie co na plus :
- Ekipa - jesteście super, z Wami można jechać na koniec świata, ciężko zebrać tak liczną grupę gdzie Wszyscy są tak samo pokręceni, gdzie nie ma odmiennego zdania, nikt się nie kłóci, Wszyscy traktują się na równi po prostu MEGA, pozazdrościć nam mogą inni :uĹmiech:
- Atrakcje w formie zwiedzania też super, mimo, że tu mieszkam byłem tylko w Gierłoży dawno dawno temu więc i ja z zaciekawieniem słuchałem przewodników a Wy pewnie z jeszcze większym
- Trasa chodź długa bardzo fajna, spotykamy się na tyle rzadko że robić 100 km to zdecydowanie za mało. Znamy się już teraz lepiej i wiemy, że km dla nas nie są straszne.
- Noclegi Leśne Wrota, hotel w Gierłoży - super , 5+
Na minus :
- Nie pilnujemy się chodź wiele się o tym mówi
I chyba tyle, bo tak mi się podobało, że nie wyłapałem nic więcej negatywnego
Oficjalnie też dodam , że do kolejnej wyprawy doliczmy symboliczną kwotę i zakupimy 3 Interkomy ale takie z prawdziwego zdarzenia. Jak widać są one niezbędne przy tak licznej grupie, pierwszy do pierwszego, drugi na środek, trzeci do ostatniego. Oczywiście dostępne będą one dla wszystkich.
Taką relację i podsumowanie jeszcze zrobię , to tylko pokrótce co się działo, później wkleję kilka fotek co mam
Czwartek - przyjazd na miejsce, pogoda marna bo pada ale dla nas to dobrze bo nie będzie się kurzyło.
Hotel ok, miła obsługa, kolacja smaczna, nikt nas nie wyganiał ani nie poganiał, nie czuliśmy się jak intruzi.
Minus za brak ciepłej wody bo niektórzy nie zdążyli się wykąpać w ciepłej, prawdopodobnie za późno został uruchomiony piec a ludzi było sporo i nie zdążył zagrzać wody. Zreflektowali się parkingiem w cenie noclegu a auta stały kolejne 3 dni - nikt z obsługi nie marudził, nikomu nie przeszkadzało a przecież aut z lawetami było sporo i za to duży plus.
Nie wiem jak śniadanie bo mnie na nim nie było ale patrząc po kolacji nikt raczej głodny nie wyszedł
Piątek - Poranna pobudka, szybkie pakowanie, liczenie uczestników i lecimy w drogę - do przejechania ponad 200 km.
Pierwszy problem nawigacyjny już po około 7 km - jak się okazało zakaz wjazdu trzeba było olać bo za 100 metrów był normalny przejazd i niepotrzebnie kręciliśmy kółko no ale trudno. Generalnie jazda upływała przyjemnie, zero kurzu, temperatura przyjemna, nie pada, euforia niesamowita bo spora nas grupa jedzie się na prawdę dobrze.
Kilka postoi po drodze, oczywiście rozłączanie grupy bo w lusterka się nie patrzy i nie czeka a to duży błąd o czym już zaraz.
Stajemy na moście nad rzeką Pasłęką, robimy sobie zdjęcie, w tle widać nieczynny już wiadukt kolejowy.
Jedziemy dalej - Pierwsza przeszkoda to rozpadający się drewniany most - belki spróchniałe, podpory w jeszcze gorszym stanie, generalnie wejście na nogach może przysporzyć trochę adrenaliny nie mówiąc już o przejeździe a tym bardziej taką wielką grupą.
No i tu z wielkimi cohones przychodzi kolega Emil vel. VEEGO gdzie na swojej CF bez większego zastanowienia wjeżdża i przejeżdża na drugą stronę - gdyby nie on na pewno byśmy grupę zawrócili ale jak on dał radę to i reszta da. Asekuracja każdego z uczestników, poprawianie belek na moście i wszyscy szczęśliwie przejeżdżamy na drugą stronę.
Kilka km dalej pojawia się płyta nieczynnego już lotniska wojskowego, manetki do oporu i jedziemy , przerwa na pamiątkowe zdjęcie, papierosek i jedziemy dalej i tu już pierwszy problem. Czołówka ruszyła a gdzieś pod koniec stawki jednemu z kolegów coś się stało w quadzie (do dziś nie wiem komu ) więc ogon zostaje reszta jedzie - ogromny błąd tego, który ruszył i zostawił kolegów. Jak wiadomość do nas dotarła o awarii - a byłem pierwszy - odjechaliśmy już dobre 15 km. Szybkie telefony - awaria jest i się naprawia ale zawracamy. Po około 5 km spotykamy całą grupę, awaria to jakaś błahostka i jedziemy dalej. Paweł vel. PaKo dzięki za telefon, byłeś w środku stawki i wiedziałeś prawie wszystko
Jedziemy już wszyscy, 10 km - dojeżdżamy do Sanktuarium Krosno - budowane na wzór św. Lipki - niestety brak środków finansowych doprowadza sanktuarium do ruiny i jeśli ktoś z tym nic nie zrobi niedługo runie dach na ziemie.
30 min przerwy, opowiadania Pana starszego miejscowego i ogień dalej na nieczynny nasyp kolejowy.
Tu kolejny poważny błąd, nasyp jest wyrównany i ma podbudowę przez co zdecydowanie szybciej się jedzie, jeden z kolegów ulega wypadkowi, jego quad ląduje w rowie przez pękniętą na zakręcie oponę, Krzyśkowi nic nie jest ale quad sam już dalej nie pojedzie. Gdy osoba prowadząca się o tym dowiaduje jest jakieś 20 km dalej czyli znów ktoś zostawił kolegę z tyłu a przecież tyle się o tym mówiło i przypominało. Padła decyzja - zawracamy - ja nie chciałbym, żeby ktoś mnie zostawił to i ja nikogo nie zostawię. Za kilka km spotykamy część czekającej grupy, rozdzielamy się, do miejsca wypadku jadę Ja, Emil i kolega z Krakowa (nie pamiętam imienia ) , 20 km i widzimy Krzyśka, asekuruje go Czoper - puszczamy go dalej, Emil zostaje z Krzyśkiem a ja z kolegą z Krakowa jedziemy po bus-serwis bo przecież my w czarnej du.pie a do asfaltu daleko. 15-20 km dalej spotykamy się z Busem, powoli ale do celu jedziemy przez las, dojeżdżamy do Krzyśka, ładujemy Grizłolda na lawetę i jedziemy na Lidzbark Warmiński gdzie zwiedzać mieliśmy zamek.
Dowiadujemy się w międzyczasie, że ktoś "uprzejmie donoszę" zadzwonił na Policję, że ktoś quadem przejechał przez ścieżkę rowerową - policja grupę zatrzymała a tu kolejna wtopa - część po prostu uciekła bojąc się o swoje życie, zamknięcie w więzieniu na dożywocie, kary cielesne itd itd itd - PANOWIE WSTYD złamaliście punkt regulaminu, który mówił o tym, że za grupę odpowiada każdy :dno:
Jak się okazało, Panowie bez pretensji spisali trzech uczestników, wszystkich pouczyli i puścili wolno - dziękujemy bo to na prawdę miły i ludzki Gest.
Tankowanie, dojeżdżają Ja, Emil i kolega z Krakowa, oczywiście blokada stacji na 30-40 min zanim wszyscy się zaleją - trzeba coś pomyśleć w tej kwestii bo to strasznie dużo czasu nam zabiera.
Zbiorniki pełne to jedziemy, wskakujemy na nasyp kolejowy i bez większych przeszkód ruszamy na Reszel - fajna trasa bo nasyp został a torów nie ma, miejscami szybko, miejscami trudno bo zarośla wyżej niż się widzi ale miło się jedzie.
Do Reszla zajeżdżamy gdy jest już dość szaro, szybkie zwiedzanie i opowiadanie przewodnika, wsiadamy i jedziemy na obiadokolację zamówioną w Kętrzynie.
Dojeżdżamy sprawnie i szybko ale już w ciemnościach (Dziękuje temu kto wymyślił LEDY :uĹmiech: )
Obiad smaczny bo nie pamiętam kiedy ostatni raz tak smakowała mi pomidorowa albo po prostu byłem strasznie głodny , płacimy, wychodzimy, jedziemy na Gierłoż bo w hotelu już czekają.
Dojeżdżamy po około pół godziny max godzinie , hotel w byłym schronie przeciwlotniczym więc ma swój klimat i zabiera zasięg w telefonie :uĹmiech: , w środku może wystrój nie powalał ale woda była ciepła, są ręczniki, żele pod prysznic łóżko i BAR , meldujemy wszystkich, quady zaparkowane można iść spać
Część zostaje w barze, kilka piwek i drinków, niestety jak dla mnie prawie 300 km jazdy i pobudka chwilę po 6 rano dała się we znaki i po trzech piwach odleciałem spać :DDD:
Rano pobudka, śniadanie smaczne, kawka, herbatka, parówki - miło nas ugościli, po jedzeniu idziemy zwiedzać. :dl:
Zwiedzamy byłą Kwaterę Hitlera :dl: - Wilczy Szaniec
Przewodnik spoko, żartowniś niezły - pamiętacie "Sprzedam konia kupię Niemca"
Dalej wsiadamy na maszyny, wymeldowujemy się z pokoi , jedziemy na Mamerki.
Oczywiście po drodze znowu rozłąka, jedzie nas trzech z przodu i gubimy całą grupę w sumie to nie wiem dlaczego.
Trzeci dał ciała bo nie poczekał. Zawraca prowadzący, nas dwóch decyduje się jechać na miejsce umówione z przewodnikiem bo już byliśmy spóźnieni. Jak się okazało później spóźnił się ale przewodnik :uĹmiech:
Zwiedzanie bunkrów, kwatery, podziemia ogólnie fajna wycieczka, ciekawe opowiadania - warto było jechać bo mi się podobało
Po zwiedzaniu pakowanie i jedziemy na nieczynne śluzy poniemieckie.
Kilka błędów nawigacyjnych ale wybaczamy i jedziemy
Dojeżdżamy po około godzinie, quady musieliśmy zostawić na płatnym parkingu bo wjechać nam nie pozwolili.
Generalnie gdybym wiedział, że to taka licha atrakcja to na pewno nie tracilibyśmy 3 czy 4 godzin na "zwiedzanie".
W międzyczasie awarii uległa CF'ka - padło ładowanie ale tu z pomocą znów przychodzi Paweł i oddaje prąd ze swojej baterii :okok:
Ruszamy już do celu, nie przewidujemy przystanków ani awarii a zaczyna się ściemniać. Droga łatwa miła i przyjemna Po drodze zajechaliśmy do św Lipki, kilka zdjęć i jedziemy dalej bo zaraz znów kompletne ciemności.
Po drodze niestety prąd w CF się skończył, akumulator zdechł i około 30km ciągnęliśmy się na lince co zdecydowanie spowolniło całą grupę ale nikogo nie zostawiamy i jedziemy wszyscy razem. Na miejscu czeka już Mudmarker ze swoją ekipą MotoBracia off-road team (www.MotoBracia.pl) , poddenerwowani oczekiwaniem ale wytrwali za co :blagam: dla Was.
Lokujemy się w hotelu, niestety Pan chciał przyoszczędzić i ulokować nas w największych pokojach (5-6 osób) a przecież niektórzy są z dziećmi, niektórzy z żonami a niektórzy po prostu chcą być po dwie osoby w pokoju i całkowicie się z tym zgadzam Po burzliwej dyskusji Pan w końcu oddaje kilka pokoi dwuosobowych. Jeszcze wszyscy nie zdążyli się ulokować w pokojach a już podano kolację za co ogromny minus. Wchodząc na salę gdzie była kolacja z własnym piwem dostałem od właściciela OPR za to, że chciałem wejść ze swoim a konsumpcja alkoholu tylko zakupionego w barze [wow] Jak dla mnie gościa :what: .
Na pytanie gdzie jest "to miejsce" gdzie mieliśmy wspólnie biesiadować pokazał nam jakąś lichą wiatę z ławkami i kazał siedzieć na zewnątrz NA KONIEC WRZEŚNIA A OGNISKO POLICZYŁ PO 35 ZŁ OD OSOBY dlatego z niego zrezygnowaliśmy. Właściciel ewidentnie chciał zarobić na nas krocie ale się nie daliśmy, zamówiliśmy kilka piwek a alkohol i tak wypiliśmy swój :uĹmiech: i to w miejscu gdzie była kolacja :wizi:
Oczywiście z żalu prawie pękło mu serce i o godzinie 23:30 kulturalnie kazał nam "spadać".
Przenieśliśmy się do budynku obok gdzie niektórzy już spali a tam to dopiero rozpoczęła się biesiada
W międzyczasie wrócili koledzy z nocnej błotnej wyprawy - ze zdjęć widać, że było nieźle ale nic więcej nie powiem bo mnie tam nie było, Zbyszek skutecznie mnie :pijoki:
Myślałem, że do pokoju wróciłem o 1:30 , okazało się, że było duuuuuuuuuużo później.
Biesiada nasza super, super klimat, dawno się tak nie naśmiałem (Paweł idź do LEKARZA bu wyglądałeś tak :cenzura: )
Rano pobudka, śniadanie smaczne, jest kiełbaska, jajecznica, wędlina nie ma się do czego przyczepić.
Idę płacić - Pan przeprasza i ogólnie nie wie dlaczego mamy do niego pretensje :panna: przecież gdyby nie my to nikt by tam nie przyjechał ale prawie 3 tyś za nocleg to za mało bo chciał na alkoholu zarobić drugie tyle (przecież quadowcy to nadziani frajerzy mający miliony na koncie) - generalnie jeśli chodzi o pokoje to poza tym, że niektóre były dość liczne to nie ma się do czego przyczepić, niestety właściciel po prostu nie był zadowolony że przyjechaliśmy a nie wspomnę nawet o wcześniejszych naszych ustaleniach, które można było sobie wsadzić w du.pe - cóż więcej tam nie pojedziemy. Był to Gościniec Pod Dębem w miejscowości Wilimy
Po śniadaniu ruszamy, 33 km do celu, godzina jazdy, prosta trasa.
Nie wspomniałem o sobotnim spotkaniu ATV Kętrzyn gdzieś po środku niczego, trzech riderów zabrało nas do swojej rzeczki, wymieniliśmy się telefonami i na następną wyprawę jadą z nami :tuning:
Generalnie co na plus :
- Ekipa - jesteście super, z Wami można jechać na koniec świata, ciężko zebrać tak liczną grupę gdzie Wszyscy są tak samo pokręceni, gdzie nie ma odmiennego zdania, nikt się nie kłóci, Wszyscy traktują się na równi po prostu MEGA, pozazdrościć nam mogą inni :uĹmiech:
- Atrakcje w formie zwiedzania też super, mimo, że tu mieszkam byłem tylko w Gierłoży dawno dawno temu więc i ja z zaciekawieniem słuchałem przewodników a Wy pewnie z jeszcze większym
- Trasa chodź długa bardzo fajna, spotykamy się na tyle rzadko że robić 100 km to zdecydowanie za mało. Znamy się już teraz lepiej i wiemy, że km dla nas nie są straszne.
- Noclegi Leśne Wrota, hotel w Gierłoży - super , 5+
Na minus :
- Nie pilnujemy się chodź wiele się o tym mówi
I chyba tyle, bo tak mi się podobało, że nie wyłapałem nic więcej negatywnego
Oficjalnie też dodam , że do kolejnej wyprawy doliczmy symboliczną kwotę i zakupimy 3 Interkomy ale takie z prawdziwego zdarzenia. Jak widać są one niezbędne przy tak licznej grupie, pierwszy do pierwszego, drugi na środek, trzeci do ostatniego. Oczywiście dostępne będą one dla wszystkich.
Taką relację i podsumowanie jeszcze zrobię , to tylko pokrótce co się działo, później wkleję kilka fotek co mam
jest Renegade xxc 1000r
był krótki XTP 1000
był Renegade 800r xxc
był CF Moto 800
Prawdziwa przygoda zaczyna się tam .....
.... gdzie kończy się droga
Team Father&Son
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
był krótki XTP 1000
był Renegade 800r xxc
był CF Moto 800
Prawdziwa przygoda zaczyna się tam .....
.... gdzie kończy się droga
Team Father&Son
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
- Zmora1966
- Quadowa Grupa Południe
- Posty: 2467
- Rejestracja: pt 30 sie, 2013
- Quad:: CanAm 800XT - była CFka X8, Keeway 300 GTX, Honda
- Imię: Sławek
- Lokalizacja: Czernichów k. Krakowa
- Kontakt:
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
warto pomyśleć o takich interkomach które będą kompatybilne z innymi markami wówczas może okazać się że będzie więcej ofert.
Swoją drogą Szekla zaoferowała że na hasło które podam da specjalny upust na interkomy dla każdej osoby zainteresowanej która była z nami na eXpedycji
http://szakla4x4.pl/630-interkomy-cardo-f5-g9-sena
Swoją drogą Szekla zaoferowała że na hasło które podam da specjalny upust na interkomy dla każdej osoby zainteresowanej która była z nami na eXpedycji
http://szakla4x4.pl/630-interkomy-cardo-f5-g9-sena
Zmora
www.quadowagrupapoludnie.pl
www.sqgp.pl
www.quadowagrupapoludnie.pl
www.sqgp.pl
- Zmora1966
- Quadowa Grupa Południe
- Posty: 2467
- Rejestracja: pt 30 sie, 2013
- Quad:: CanAm 800XT - była CFka X8, Keeway 300 GTX, Honda
- Imię: Sławek
- Lokalizacja: Czernichów k. Krakowa
- Kontakt:
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
Załączam mój opis wyprawy - podkreślam mój gdyż zgodnie z ostatnio modnym słowem na opinię moich kolegów z teamu i jej publikowanie nie mam autoryzacji :^^D:
Na stronie znajdziecie opis ubarwiony zdjęciami natomiast tu treść:
http://zazuquadteam.weebly.com/wyprawyrajdy.html
Dzień przyjazdu – jak to określono dzień zero
Nasz team został tym razem powiększony o Cukierka i tak w składzie Ania, Bogdan, Krzysiek, Maro Cukierek (z rodziną) i Ja ustaliliśmy zasady wyjazdu.
Bogdan, Krzysiek i Maro wyruszyli w czwartek rano w kierunku Olsztyna. Pojechali autem serwisowym( które później było autem serwisowym wyprawy a Krzysiek Kierowcą) i udało im się dotrzeć pod Olsztyn do Zajazdu Leśne Wrota w miejscowości Wojtkowizna.
My (Ania i Ja) z Cukierkiem i jego rodziną wyruszyliśmy kilka godzin później ale udało nam się dotrzeć na godzinę 21. Sam Pensjonat to miejsce które spełniało podstawowe wymagania hotelowe jeśli chodzi natomiast o obsługę restauracji nie można mieć żadnych zastrzeżeń.
Organizatorzy wgrali nam traki, przekazali regulaminy oraz koszulki – bardzo dobra jakość wykonania stanowczo lepsza niż na wiosnę
Pomimo długiej podróży odbyła się krótka integracja przed wejściem do hotelu :pijoki:
Dzień pierwszy – Krosno, Lidzbak Warm, Reszl, Kętrzyn, Gierłoża – 230 km
Poranek budzi nas poprawiającą się pogodą – znowu mamy farta
Do wyjazdu przygotowuje się 27 uczestników, większość dobrze znamy z wyjazdu majowego. Niestety jest też pierwsze zaskoczenie – miało być mniej kilometrów a tu czeka nas istny maraton bijący wszystkie dotychczasowe nasze rekordy – ponad 200 km do pokonania (później się okazuje że było to 230 km).
Po ostatnim krótkim kazaniu Czopera wyruszamy w drogę. Kawalkada wyprawy porusza się szybko i sprawnie… właśnie…szybko …nieraz w mojej opinii i moich kolegów stanowczo za szybko.
Moja CFka niedomaga…coś się dzieje z grzaniem, niestety nie ma czasu na zatrzymywanie i nie chcę robić problemu uczestnikom – ryzykuje i liczę na to że będzie gdzieś na tyle duża kałuża że ochłodzę Quada. Na szczęście po drodze nawija się stacja paliw na której wszyscy tankujemy a ja mam możliwość przemyć chłodnicę – okazuje się że to mój błąd… po ostatnim jeżdżeniu nie sprawdziłem stanu chłodnicy a była częściowo zaklejona błotem.
Po pomocy Łukasza i jego metodzie mycia – problem się rozwiązał i już nie wrócił :okok:
Jedziemy dalej po drodze zatrzymujemy się na sesję zdjęciową na granicy Warmii i Mazur na moście na rzece kwai :bojesie: oczywiście żartuje – na rzece Drwęce
Większość naszych traków odbywa się szutrami których jest na tym terenie od groma oraz dawnym szlakiem kolejowym po którym pozostały jedynie nasypy i nieraz perony i budynki stacyjne… no i tak kawalkada 27 quadów na nowo ożywiła ten szlak kolejowy.
Po drodze zaliczamy mostek, który podlega już zaawansowanej destrukcji jednak to jest to czego oczekujemy – jest fun, trzeba współpracować, poprawić drogę przejazdową…wszyscy przeprawiamy się przez mostek z różnym poziomem adrenaliny no bo w każdej chwili coś może pęknąć. :pop:
Kolejnym punktem naszego programu jest Sanktuarium w Krośnie. :pop:
Ciekawa budowla z zaniedbanym ale bardzo interesującym otoczeniem.
Po półgodzinnej przerwie kiedy każdy miał możliwość zwidzenia, zrobienia zdjęć czy choćby przełknięcia trochę posiłku ruszamy w kierunku Lidzbarku Warmińskiego gdzie czeka przewodnik który będzie oprowadzał nas po zamku.
Po drodze zaliczamy sesję zdjęciową na lotnisku polowym i po raz pierwszy poważne niedociągnięcie… ktoś nie popatrzył do tyłu i musieliśmy się z Emilem wracać wyjaśnić co się stało a następnie gonić czołówkę – która czekała na nas kilkanaście kilometrów dalej.
Czas nas goni – więc pędzimy po bardzo dobrej drodze w miejscu dawnego nasypu kolejowego. To gubi czujność i prędkość jest stanowczo za duża – niedługo czekaliśmy na efekt…jeden z kolegów nie zapanował nad maszyną i wypada z drogi uderzając w drzewo – quad nie nadaje się do dalszej jazdy, wzywany jest Krzysiek z autem serwisowym natomiast reszta czeka. Jako osoba jadąca w środku „peletonu” staram się obserwować co się dzieje w lusterkach – niestety nie wszyscy tak robią.
Ze względu na czas i możliwości zwiedzenia zamku w Lidzbarku Warmińskim ruszamy dalej, Maro, Łukasz i Veego zostają z poszkodowanym i czekają na auto serwisowe,
Jedziemy dalej, niestety kilkanaście kilometrów dalej zajeżdża nam drogę policja – przód odjeżdża a my czekamy na sprawiedliwość :los:
Czoper podejmuje się rozmów w ramach których wyjaśnia się że ktoś uprzejmy zgłosił iż Quadowcy rozjeżdżają lasy… standard… Na szczęście Policja wykazuje się rozsądkiem i kończy się na notce służbowej.
Do zamku dojeżdżamy spóźnieni – pan przewodnik nie miał ochoty na nas czekać – po co ? przecież nikt mu nie płaci za to żeby być uprzejmym. Zwiedzamy zamek w własnym zakresie ale niestety już w bardzo okrojonym zakresie bo większość komnat była zamknięta. Obsługa hotelu zamkowego prosi nas o sesję zdjęciową na dziedzińcu zamku… :gaz: jak się później okazuje stajemy się atrakcją hotelu który umieszcza nasze fotki na swoim profilu z opisem „ międzynarodowa grupa quadowców gościła przez chwilę w naszym hotelu :DDD: ….. trochę śmieszne ale miłe..z drugiej strony to prawda jesteśmy między narodową ekipą :kln:
Ruszamy dalej do Reszla – Zamek w Reszlu udaje nam się zwiedzić z przewodnikiem, przy okazji okazuje się że mogliśmy w nim nocować a Quady zatrzymać na dziedzińcu – byłby czad :uĹmiech: i nie byłoby 230 km :tuning:
Po zwiedzeniu zamku i wysłuchaniu informacji o jego historii jedziemy dalej ty razem na obiad w Restauracji Zamkowej w Kętrzynie. Część podróży już w ciemnościach więc oświetlenie dodatkowe przydaje się jak zwykle w takich sytuacjach.
Po zjedzeniu bardzo smacznego obiadu – ilość zupy pomidorowej zjedzonej przez członków naszego Teamu pozostanie dla mnie na długo rekordem – ruszamy w dalszą podróż do miejsca naszego noclegu w Gierłoży na terenie Wilczego Szańca.
Dojeżdżamy na miejsce około godziny 21 (po 12 godzinach w siodle) i udajemy się do byłego baraku oficerskiego przerobionego na hotel. Mile zaskoczenie, spartańsko (żołniersko) ale bardzo czystko i przytulnie. Minus brak miejsca do integracji, więc siadamy w holu i rozmawiamy o wycieczce sącząc piwo – dosyć szybko jednak morzy nas sen więc udajemy się do łóżek.
Dzień drugi – Wilczy Szaniec, Mamerki, Kanał Mazurski, Gierłoża – 150 km
Dzień rozpoczynamy od bardzo smacznego śniadania, następnie udajemy się wraz z przewodnikiem po Wilczym Szańcu. Opowiada bardzo ciekawe historie związane z tym miejscem które odbiegają trochę od dotychczasowej mojej wiedzy. Opowieści przeplata humorystycznymi anegdotami na temat Niemców (ciekawe czy jak oprowadza Niemców opowiada o Polakach , Trzeba przyznać że budowle robią wrażenie. Po zakończeniu wizyty jesteśmy znowu atrakcją turystyczną dla odwiedzających Wilczy Szaniec, wyjeżdżamy i kierujemy się do Mamerek. Po drodze znowu gubimy ogon, jeden z kolegów ma problem z tłumikiem. Po jego naprawie ruszamy dalej.
W Manerkach zwiedzamy „podziemne” bunkry i ponownie wysłuchujemy opowieści snutych przez przewodnika. Jak ktoś to stwierdził tyle kilometrów na nogach to dawno nie zrobiliśmy. Po powrocie na parking pożyczam (na wieczne nieoddanie) paliwo kolegom z :pop: … nieważne…….. Ruszamy – no i nie porozumienie które kończy się zaparowaniem KQ Cukierka w moim tyle :kier: Na szczęście mnie uratował hak a Cukierka wyciągarka :nipo:
Zaczynamy kluczyć w lasach kierując się do Kanału Mazurskiego i Śluz. Docieramy na miejsce o drodze pomagając koledze z CFki która straciła ładowanie.
Po zwiedzeniu Kanałów, wyruszamy w dalszą drogę do celu podróży – znowu nabieramy tępa… tym razem jednak miejscami teren trudniejszy. W pewnym momencie musimy się zatrzymać bo KQ Ckierka zagotował – czyżby coś jednak się stało po naszej stłuczce? Sprawa się wyjaśniła…w wyniku uderzenia zakało się odpowietrzenie chłodnicy.
Po drodze spotkamy lokalnych Quadowców którzy proponują przejazd rzeczką, zanim jednak dojedziemy do rzeczki z niepokojem patrzę na stan paliwa… pożyczyłem kanister ..niestety sam zostałem bez paliwa.. na oparach dojeżdżam na stację gdzie wszyscy się tankujemy również ja kanister.
Po zatankowaniu wreszcie coś ciekawego co nie wiąże się wyłącznie z drogą i manetą – rzeczka…. Fajna zabawa… i urozmaicenie drogi. Przy zachodzącym słońcu pędzimy do celu – nasz nocleg zatrzymując się dosłownie na kilka fotek w św Lipce.
Dalsza droga była już bardzo spokojna gdyż kolega z Iławy musiał ciągnąć Cfkę której całkowicie padło ładowanie. Veego asekuruje ich z tyłu ledami ja staram się robić to z drugiej strony w miarę możliwości i miejsca dla dwóch quadów :kier: jadących równolegle.
Ponownie około godziny 21 dojeżdżamy do Gościńca Pod Dębem w miejscowości Wilimy.
Właściciela całkowicie przerosła ta impreza i pokazał przykład niegościnności. Mistrzostwem świata było zamknięcie Sali imprezowej o godzinie 23:30 (po negocjacjach). Nie będę wspominał że chciał nas umieścić w wspólnych salach i pokojach bo to już żałosne. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania i wynegocjowali przyzwoite warunki. Kosztowało ich to dużo nerwów co wcale nie dziwi.
Część Quadowców wybrała się na nocne wojaże po bagnach których nie było a stały się rzeczką… Szkoda gdyż ta deinformacja spowodowała że nie wziąłem udziału w zabawie na którą z chęcią bym pojechał..ale nie ma co wracać do problemu. W wypadzie nad wodę wzięli udział Maro i Cukierek – wrócili zadowoleni a to się liczy. :okok:
W tym czasie wspólnie wypiliśmy kilka trunków :pijoki: i wzięliśmy czynny udział w programie artystycznym wieczoru [wow] .
Zmęczenie i w tym przypadku nas dopadło – Ania była też trochę pochorowana – więc postanowiliśmy położyć się spać, mając na uwadze drogę powrotną dnia następnego.
Dzień trzeci – powrót do Leśnych Wrót a następnie do domu – 30 km (+500)
Wstaliśmy dosyć późno, zjedliśmy śniadanie a następnie wyruszyliśmy w krótką drogę Quadową (30km) do Leśnych Wrót. W tym przypadku nie było już niespodzianek i po zajechaniu na miejsce pożegnaniu się z wszystkimi wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. :kier:
Podsumowanie
Kolejna fajna impreza zorganizowana przez Łukasza i Piotra za co bardzo dziękujemy. Kosztowało ich to dużo nerwów i czasu. Ekipa sprawdziła się ponownie pomimo nowych osób w tym dzielnej Agnieszki która pomimo wielkiego stresu pierwszego wyjazdu dotrzymała tępa a nawet zaliczyła nocny wyjazd. Miejsca które zobaczyliśmy były fajne i pozostaje zazdrościć terenów do jazdy których w naszych okolicach nie ma – chodzi o przestrzenie i brak nadmiernego zaludnienia.
Warunki lokalowe dobre…choć mam wątpliwości czy cena adekwatna do jakości ale może tam jest taki klimat. Mistrzostwem świata i braku gościnności był oczywiście właściciel Gościnca, - zdawanie pokoi z oględzinami mnie całkowicie rozwaliło i zastanawiałem się z kim ja mam do czynienia? Poczułem się jak złodziej – co miałem panu zabrać? Szafkę? Umywalkę.. a może szczotkę wc?
Najwyraźniej niektórzy hotelarze nie dorośli jeszcze do gospodarki rynnowej a może mają złe doświadczenia.. kto wie
Mieliśmy okazję zobaczyć fajne obiekty i zabytki, posłuchać przewodnika i dowiedzieć się nie jednej ciekawostki historycznej oraz spotkać się w gronie ludzi tak samo zakręconych jak my.
To co mi się nie podobało to ilość przejechanych kilometrów i prędkość a zarazem brak urozmaicenia trasy typowego dla offroadu. Oczywiście nie ma złotego środka, każdy z nas jest inny i jednego rajcuje prędkość i ilość pokonanej przestrzeni a innego możliwość zatrzymania się, zwiedzenia, zjedzenia kiełbaski i zabawy w terenie offroadowym połączonego z wymianą doświadczeń oraz dobrą zabawą.
Dla mnie to raczej jest ostatni wyjazd w tej formie bo mi się ona nie podoba a jak pisałem już będąc w Maroku – nie decydowałem sięna wyjazd bo miało być 180 km…- niby się zmieniło i zrobiło się …230…
Dla osób które lubią prędkość i ilość pokonanych kilometrów polecam imprezę z Piotrem i Łukaszem, dla mnie ? to nie to…….. Powodzenia w następnych wyprawach i bardzo dziękuję za te dwie wspaniałe imprezy! :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1:
Na stronie znajdziecie opis ubarwiony zdjęciami natomiast tu treść:
http://zazuquadteam.weebly.com/wyprawyrajdy.html
Dzień przyjazdu – jak to określono dzień zero
Nasz team został tym razem powiększony o Cukierka i tak w składzie Ania, Bogdan, Krzysiek, Maro Cukierek (z rodziną) i Ja ustaliliśmy zasady wyjazdu.
Bogdan, Krzysiek i Maro wyruszyli w czwartek rano w kierunku Olsztyna. Pojechali autem serwisowym( które później było autem serwisowym wyprawy a Krzysiek Kierowcą) i udało im się dotrzeć pod Olsztyn do Zajazdu Leśne Wrota w miejscowości Wojtkowizna.
My (Ania i Ja) z Cukierkiem i jego rodziną wyruszyliśmy kilka godzin później ale udało nam się dotrzeć na godzinę 21. Sam Pensjonat to miejsce które spełniało podstawowe wymagania hotelowe jeśli chodzi natomiast o obsługę restauracji nie można mieć żadnych zastrzeżeń.
Organizatorzy wgrali nam traki, przekazali regulaminy oraz koszulki – bardzo dobra jakość wykonania stanowczo lepsza niż na wiosnę
Pomimo długiej podróży odbyła się krótka integracja przed wejściem do hotelu :pijoki:
Dzień pierwszy – Krosno, Lidzbak Warm, Reszl, Kętrzyn, Gierłoża – 230 km
Poranek budzi nas poprawiającą się pogodą – znowu mamy farta
Do wyjazdu przygotowuje się 27 uczestników, większość dobrze znamy z wyjazdu majowego. Niestety jest też pierwsze zaskoczenie – miało być mniej kilometrów a tu czeka nas istny maraton bijący wszystkie dotychczasowe nasze rekordy – ponad 200 km do pokonania (później się okazuje że było to 230 km).
Po ostatnim krótkim kazaniu Czopera wyruszamy w drogę. Kawalkada wyprawy porusza się szybko i sprawnie… właśnie…szybko …nieraz w mojej opinii i moich kolegów stanowczo za szybko.
Moja CFka niedomaga…coś się dzieje z grzaniem, niestety nie ma czasu na zatrzymywanie i nie chcę robić problemu uczestnikom – ryzykuje i liczę na to że będzie gdzieś na tyle duża kałuża że ochłodzę Quada. Na szczęście po drodze nawija się stacja paliw na której wszyscy tankujemy a ja mam możliwość przemyć chłodnicę – okazuje się że to mój błąd… po ostatnim jeżdżeniu nie sprawdziłem stanu chłodnicy a była częściowo zaklejona błotem.
Po pomocy Łukasza i jego metodzie mycia – problem się rozwiązał i już nie wrócił :okok:
Jedziemy dalej po drodze zatrzymujemy się na sesję zdjęciową na granicy Warmii i Mazur na moście na rzece kwai :bojesie: oczywiście żartuje – na rzece Drwęce
Większość naszych traków odbywa się szutrami których jest na tym terenie od groma oraz dawnym szlakiem kolejowym po którym pozostały jedynie nasypy i nieraz perony i budynki stacyjne… no i tak kawalkada 27 quadów na nowo ożywiła ten szlak kolejowy.
Po drodze zaliczamy mostek, który podlega już zaawansowanej destrukcji jednak to jest to czego oczekujemy – jest fun, trzeba współpracować, poprawić drogę przejazdową…wszyscy przeprawiamy się przez mostek z różnym poziomem adrenaliny no bo w każdej chwili coś może pęknąć. :pop:
Kolejnym punktem naszego programu jest Sanktuarium w Krośnie. :pop:
Ciekawa budowla z zaniedbanym ale bardzo interesującym otoczeniem.
Po półgodzinnej przerwie kiedy każdy miał możliwość zwidzenia, zrobienia zdjęć czy choćby przełknięcia trochę posiłku ruszamy w kierunku Lidzbarku Warmińskiego gdzie czeka przewodnik który będzie oprowadzał nas po zamku.
Po drodze zaliczamy sesję zdjęciową na lotnisku polowym i po raz pierwszy poważne niedociągnięcie… ktoś nie popatrzył do tyłu i musieliśmy się z Emilem wracać wyjaśnić co się stało a następnie gonić czołówkę – która czekała na nas kilkanaście kilometrów dalej.
Czas nas goni – więc pędzimy po bardzo dobrej drodze w miejscu dawnego nasypu kolejowego. To gubi czujność i prędkość jest stanowczo za duża – niedługo czekaliśmy na efekt…jeden z kolegów nie zapanował nad maszyną i wypada z drogi uderzając w drzewo – quad nie nadaje się do dalszej jazdy, wzywany jest Krzysiek z autem serwisowym natomiast reszta czeka. Jako osoba jadąca w środku „peletonu” staram się obserwować co się dzieje w lusterkach – niestety nie wszyscy tak robią.
Ze względu na czas i możliwości zwiedzenia zamku w Lidzbarku Warmińskim ruszamy dalej, Maro, Łukasz i Veego zostają z poszkodowanym i czekają na auto serwisowe,
Jedziemy dalej, niestety kilkanaście kilometrów dalej zajeżdża nam drogę policja – przód odjeżdża a my czekamy na sprawiedliwość :los:
Czoper podejmuje się rozmów w ramach których wyjaśnia się że ktoś uprzejmy zgłosił iż Quadowcy rozjeżdżają lasy… standard… Na szczęście Policja wykazuje się rozsądkiem i kończy się na notce służbowej.
Do zamku dojeżdżamy spóźnieni – pan przewodnik nie miał ochoty na nas czekać – po co ? przecież nikt mu nie płaci za to żeby być uprzejmym. Zwiedzamy zamek w własnym zakresie ale niestety już w bardzo okrojonym zakresie bo większość komnat była zamknięta. Obsługa hotelu zamkowego prosi nas o sesję zdjęciową na dziedzińcu zamku… :gaz: jak się później okazuje stajemy się atrakcją hotelu który umieszcza nasze fotki na swoim profilu z opisem „ międzynarodowa grupa quadowców gościła przez chwilę w naszym hotelu :DDD: ….. trochę śmieszne ale miłe..z drugiej strony to prawda jesteśmy między narodową ekipą :kln:
Ruszamy dalej do Reszla – Zamek w Reszlu udaje nam się zwiedzić z przewodnikiem, przy okazji okazuje się że mogliśmy w nim nocować a Quady zatrzymać na dziedzińcu – byłby czad :uĹmiech: i nie byłoby 230 km :tuning:
Po zwiedzeniu zamku i wysłuchaniu informacji o jego historii jedziemy dalej ty razem na obiad w Restauracji Zamkowej w Kętrzynie. Część podróży już w ciemnościach więc oświetlenie dodatkowe przydaje się jak zwykle w takich sytuacjach.
Po zjedzeniu bardzo smacznego obiadu – ilość zupy pomidorowej zjedzonej przez członków naszego Teamu pozostanie dla mnie na długo rekordem – ruszamy w dalszą podróż do miejsca naszego noclegu w Gierłoży na terenie Wilczego Szańca.
Dojeżdżamy na miejsce około godziny 21 (po 12 godzinach w siodle) i udajemy się do byłego baraku oficerskiego przerobionego na hotel. Mile zaskoczenie, spartańsko (żołniersko) ale bardzo czystko i przytulnie. Minus brak miejsca do integracji, więc siadamy w holu i rozmawiamy o wycieczce sącząc piwo – dosyć szybko jednak morzy nas sen więc udajemy się do łóżek.
Dzień drugi – Wilczy Szaniec, Mamerki, Kanał Mazurski, Gierłoża – 150 km
Dzień rozpoczynamy od bardzo smacznego śniadania, następnie udajemy się wraz z przewodnikiem po Wilczym Szańcu. Opowiada bardzo ciekawe historie związane z tym miejscem które odbiegają trochę od dotychczasowej mojej wiedzy. Opowieści przeplata humorystycznymi anegdotami na temat Niemców (ciekawe czy jak oprowadza Niemców opowiada o Polakach , Trzeba przyznać że budowle robią wrażenie. Po zakończeniu wizyty jesteśmy znowu atrakcją turystyczną dla odwiedzających Wilczy Szaniec, wyjeżdżamy i kierujemy się do Mamerek. Po drodze znowu gubimy ogon, jeden z kolegów ma problem z tłumikiem. Po jego naprawie ruszamy dalej.
W Manerkach zwiedzamy „podziemne” bunkry i ponownie wysłuchujemy opowieści snutych przez przewodnika. Jak ktoś to stwierdził tyle kilometrów na nogach to dawno nie zrobiliśmy. Po powrocie na parking pożyczam (na wieczne nieoddanie) paliwo kolegom z :pop: … nieważne…….. Ruszamy – no i nie porozumienie które kończy się zaparowaniem KQ Cukierka w moim tyle :kier: Na szczęście mnie uratował hak a Cukierka wyciągarka :nipo:
Zaczynamy kluczyć w lasach kierując się do Kanału Mazurskiego i Śluz. Docieramy na miejsce o drodze pomagając koledze z CFki która straciła ładowanie.
Po zwiedzeniu Kanałów, wyruszamy w dalszą drogę do celu podróży – znowu nabieramy tępa… tym razem jednak miejscami teren trudniejszy. W pewnym momencie musimy się zatrzymać bo KQ Ckierka zagotował – czyżby coś jednak się stało po naszej stłuczce? Sprawa się wyjaśniła…w wyniku uderzenia zakało się odpowietrzenie chłodnicy.
Po drodze spotkamy lokalnych Quadowców którzy proponują przejazd rzeczką, zanim jednak dojedziemy do rzeczki z niepokojem patrzę na stan paliwa… pożyczyłem kanister ..niestety sam zostałem bez paliwa.. na oparach dojeżdżam na stację gdzie wszyscy się tankujemy również ja kanister.
Po zatankowaniu wreszcie coś ciekawego co nie wiąże się wyłącznie z drogą i manetą – rzeczka…. Fajna zabawa… i urozmaicenie drogi. Przy zachodzącym słońcu pędzimy do celu – nasz nocleg zatrzymując się dosłownie na kilka fotek w św Lipce.
Dalsza droga była już bardzo spokojna gdyż kolega z Iławy musiał ciągnąć Cfkę której całkowicie padło ładowanie. Veego asekuruje ich z tyłu ledami ja staram się robić to z drugiej strony w miarę możliwości i miejsca dla dwóch quadów :kier: jadących równolegle.
Ponownie około godziny 21 dojeżdżamy do Gościńca Pod Dębem w miejscowości Wilimy.
Właściciela całkowicie przerosła ta impreza i pokazał przykład niegościnności. Mistrzostwem świata było zamknięcie Sali imprezowej o godzinie 23:30 (po negocjacjach). Nie będę wspominał że chciał nas umieścić w wspólnych salach i pokojach bo to już żałosne. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania i wynegocjowali przyzwoite warunki. Kosztowało ich to dużo nerwów co wcale nie dziwi.
Część Quadowców wybrała się na nocne wojaże po bagnach których nie było a stały się rzeczką… Szkoda gdyż ta deinformacja spowodowała że nie wziąłem udziału w zabawie na którą z chęcią bym pojechał..ale nie ma co wracać do problemu. W wypadzie nad wodę wzięli udział Maro i Cukierek – wrócili zadowoleni a to się liczy. :okok:
W tym czasie wspólnie wypiliśmy kilka trunków :pijoki: i wzięliśmy czynny udział w programie artystycznym wieczoru [wow] .
Zmęczenie i w tym przypadku nas dopadło – Ania była też trochę pochorowana – więc postanowiliśmy położyć się spać, mając na uwadze drogę powrotną dnia następnego.
Dzień trzeci – powrót do Leśnych Wrót a następnie do domu – 30 km (+500)
Wstaliśmy dosyć późno, zjedliśmy śniadanie a następnie wyruszyliśmy w krótką drogę Quadową (30km) do Leśnych Wrót. W tym przypadku nie było już niespodzianek i po zajechaniu na miejsce pożegnaniu się z wszystkimi wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. :kier:
Podsumowanie
Kolejna fajna impreza zorganizowana przez Łukasza i Piotra za co bardzo dziękujemy. Kosztowało ich to dużo nerwów i czasu. Ekipa sprawdziła się ponownie pomimo nowych osób w tym dzielnej Agnieszki która pomimo wielkiego stresu pierwszego wyjazdu dotrzymała tępa a nawet zaliczyła nocny wyjazd. Miejsca które zobaczyliśmy były fajne i pozostaje zazdrościć terenów do jazdy których w naszych okolicach nie ma – chodzi o przestrzenie i brak nadmiernego zaludnienia.
Warunki lokalowe dobre…choć mam wątpliwości czy cena adekwatna do jakości ale może tam jest taki klimat. Mistrzostwem świata i braku gościnności był oczywiście właściciel Gościnca, - zdawanie pokoi z oględzinami mnie całkowicie rozwaliło i zastanawiałem się z kim ja mam do czynienia? Poczułem się jak złodziej – co miałem panu zabrać? Szafkę? Umywalkę.. a może szczotkę wc?
Najwyraźniej niektórzy hotelarze nie dorośli jeszcze do gospodarki rynnowej a może mają złe doświadczenia.. kto wie
Mieliśmy okazję zobaczyć fajne obiekty i zabytki, posłuchać przewodnika i dowiedzieć się nie jednej ciekawostki historycznej oraz spotkać się w gronie ludzi tak samo zakręconych jak my.
To co mi się nie podobało to ilość przejechanych kilometrów i prędkość a zarazem brak urozmaicenia trasy typowego dla offroadu. Oczywiście nie ma złotego środka, każdy z nas jest inny i jednego rajcuje prędkość i ilość pokonanej przestrzeni a innego możliwość zatrzymania się, zwiedzenia, zjedzenia kiełbaski i zabawy w terenie offroadowym połączonego z wymianą doświadczeń oraz dobrą zabawą.
Dla mnie to raczej jest ostatni wyjazd w tej formie bo mi się ona nie podoba a jak pisałem już będąc w Maroku – nie decydowałem sięna wyjazd bo miało być 180 km…- niby się zmieniło i zrobiło się …230…
Dla osób które lubią prędkość i ilość pokonanych kilometrów polecam imprezę z Piotrem i Łukaszem, dla mnie ? to nie to…….. Powodzenia w następnych wyprawach i bardzo dziękuję za te dwie wspaniałe imprezy! :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1: :brawo1:
Zmora
www.quadowagrupapoludnie.pl
www.sqgp.pl
www.quadowagrupapoludnie.pl
www.sqgp.pl
- Zmora1966
- Quadowa Grupa Południe
- Posty: 2467
- Rejestracja: pt 30 sie, 2013
- Quad:: CanAm 800XT - była CFka X8, Keeway 300 GTX, Honda
- Imię: Sławek
- Lokalizacja: Czernichów k. Krakowa
- Kontakt:
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
.............
no to jest film uwaga ...będziecie zaskoczeni początkiem - czytajcie, oglądajcie - głośniki konieczne
no to jest film uwaga ...będziecie zaskoczeni początkiem - czytajcie, oglądajcie - głośniki konieczne
Zmora
www.quadowagrupapoludnie.pl
www.sqgp.pl
www.quadowagrupapoludnie.pl
www.sqgp.pl
Re: Wrześniowa wyprawa - Kierunek Bunkry !
ku przypomnieniu z zakończeniem :
Dzień zero – czwartek wita nas ulewnym deszczem tak oczekiwanym bo od jutra zaczyna się wyjazd na eXpedycję a traki suche i kurzące , czyżby powtórka z Nuklearnej ? Jednak pięknie pada cały dzień , deszcz wita uczestników w Leśnych Wrotach gdzie mamy pierwszy nocleg , docierają wszyscy choć niektórzy dopiero późną nocą mimo tego czeka na nich kolacja i ciepła kwatera. Pada cała noc.
Dzień pierwszy - Piątkowy poranek wita nas stalowym niebem z którego leci drobny deszcz ale zza chmur przeciera się słoneczko i nim ruszymy w trasę zrobi się piękna pogoda , na starcie 27 maszyn , wyjeżdżamy!
Trasę dobraliśmy nie za ciężką , cześć jej znamy , cześć jest nam obca i jedziemy jak wszyscy w nieznane. Niestety ostatnie susze spowodowały ,ze to co było błotniste i głębokie a wiec miało sprawić trochę lub więcej trudności jest zaledwie lekko mokre po ostatnich opadach , jesteśmy tym zawiedzeni bo w tych miejscach miała być błotnista zabawa niestety na pogodę nie mamy wpływu. Kawalkada quadów posuwa się dość sprawnie i bez trudności pokonujemy kolejne kilometry a jest ich do przejechania w tym dniu aż 210 !!! Ufamy ,że szybkie szutry pozwolą bez problemu zrealizować nasze założenia i plany czyli pokonać cały dystans i zwiedzić zamki w Lidzbarku Warmińskim i Reszlu !! Zatrzymujemy się na chwilę odpoczynku na starym wojskowym lotnisku pod Ornetą , chwila dla fotoreporterów kilka łyków napoju i ruszamy w kierunku Krosna ( niestety ten start nam nie wyszedł i grupa dzieli się na dwie czyli tych co pojechali i tych co zostali co wprowadza pierwszą nerwówkę ale po chwili odnajdują się wszyscy) po drodze zatrzymujemy się jeszcze na historycznej granicy Warmii i Mazur czyli most na rzece Pasłęce – kilka fotek i jedziemy dalej. W Krośnie zwiedzamy stary zabytkowy kościół – perełka Warmińskiej zabudowy sakralnej , część zwiedza , cześć odpoczywa w promieniach jesiennego słońca, dość zwiedzania ruszamy w drogę , teraz najtrudniejszy odcinek ponieważ około 30 km jedziemy szybką szutrową trasą ( oczywiście stare nasypy kolejowe ) niestety z części trasy zrobiono ścieżkę rowerową widać , że mało uczęszczaną ale jednak zawsze to miejsce do pedałowania , choć ślady świadczą ,że korzystają z niej miejscowi rolnicy do przemieszczania się na swoje pola maszynami rolniczymi o dziwo mijamy również kilka aut , podziwiamy widoki , pędzimy bo w Lidzbarku Warmińskim już czeka na nas przewodnik. No i mamy pierwszego pecha jeden z kolegów na ostrym wirażu szutrowej trasy łapie kapcia w tylnym kole( taka była pierwotna wersja zdarzenia ) , rozpędzony quad wpada do przydrożnego rowu wywraca się na bok uderza kołem w drzewo , koło zostaje wyrywane z impetem , widok okropny ale na szczęście rajder cały , przestraszony ale cały , niestety dla niego w tym momencie kończy się wycieczka , nie zauważamy że cały peleton odjechał nie bacząc że my zostaliśmy w miejscu kraksy - zostaje pięć quadów. Co dalej……………….. po chwili odzywa się mój telefon dzwoni oolsztyniak Łukasz on zawraca ja planuje co dalej czyli wzywamy bus serwis ( dzięki dla naszego busserwisanta Krzyśka , który w nieznanym terenie odnajdywał nas zawsze gdy była potrzeba ) oolsztyniak z VEEGO ( kto jeszcze został ? nie pamiętam ) zostają aby pomóc zapakować quada na lawetę my jedziemy aby grupa nie czekała bo już mamy godzinne spóźnienie , grupa czeka na nas około pięć kilometrów dalej , ruszamy. Na przecięciu traka z drogą asfaltową wpadamy na blokadę policyjną , chyba nie na nas czekają ??? niestety myliłem się czekali na nas !!! Ktoś bardzo uczynny , ktoś kogo musieliśmy po traku mijać zadzwonił na policję , zaczynamy negocjację okazuje się ,że ten ktoś lub ktosiowa poinformował ich ,ze demolujemy quadami ścieżkę rowerową!! Okazuje się ,że my o szczęście nie jedziemy ścieżką rowerową nie ma oznakowania – zostajemy pouczeniu , wymieniamy uścisk dłoni ale niestety kolejne 40 minut mamy w plecy. Wreszcie dojeżdżamy do Lidzbarka Warmińskiego . cdn……………………………..
Bez problemu odnajdujemy się w terenie ale w miasteczku znalezienie zamku nastręczyło nam mały problem nie wiem dlaczego nie wiem co się dzieje z przodu jadę z kolegą KOWALEM jako osłona tyłka czyli zawsze na końcu. Wreszcie docieramy do zamku – pani w kasie informuje nas że przewodnika już nie ma , kierownika nie ma i ona może nam sprzedać bilety tylko na zwiedzanie dołu zamku , decyduję za wszystkich niech będzie , lepsze to niż nic , choć takie podejście do turysty jest bardzo niemiłym doświadczeniem – jak chcą promować zamek ??. Zostaję pilnować naszych maszyn towarzystwo idzie zwiedzać , zwiedzać to co nam łaskawie udostępniono do zwiedzania ,Paulus71 z żoną idą na kawę Wika korzysta z uprzejmości Hotelu Krasickiego i idzie do WC – no i recepcja okazuje się jest nami zachwycona – wychodzi do nas Dyrektor Generalny hotelu Pan Mariusz ( nie wiem czy mogę wymienić jego nazwisko ) wychodzi Pani Menager hotelu zapraszają nas do zwiedzenia hotelu , wieży widokowej , niestety z braku czasu grzecznie odmawiamy ale nie możemy odmówić wjazdu naszymi quadami na dziedziniec zamkowy gdzie robimy pamiątkowe zdjęcia . Dziękujemy za tak miłe przyjęcie ,jestem zaskoczony ale pozytywnie. Ruszamy tankować , oj zabiera to nam masę czasu , dojeżdża olsztyniak, VEEGO ,laweta z Krzysztofami i trzeci kolega , który również został pomóc przy kraksie. Jesteśmy znowu wszyscy razem. Chwila odpoczynku na stacji paliw i w drogę> w głowie kołacze czy Reszel również przyjdzie nam zwiedzać tak byle jak, jak zamek biskupów w LW ??? Trasa fajna szybka ale jak na złość sucha choć koleiny wskazują ,ze może być tu niezła błotna jazda , nam nie dane było tego zasmakować , niestety do Reszla dojeżdżamy z godzinny opóźnieniem , na zamku nie czeka nikt zrezygnowany schodzę na parking i tu zaskoczenie PAN PRZEWODNIK czeka i jest gotowy oprowadzać naszą grupę i tak się staje zwiedzamy zamek !! Dzwonię do Zajazdu Pod Zamkiem w Kętrzynie z informacją ,że niestety mamy godzinną obsuwę , pani mówi nie ma problemu ! będą czekać na nas i tak jest , jesteśmy w Kętrzynie o 20 , tak jak było zapowiedziane czeka na nas gorący smaczny posiłek. Po jedzonku ruszamy na nocleg który jest niedaleko kilka kilometrów , jednak już po zmroku. Kawalkada oświetlonych ledami quadów w mroku wygląda jak wijący się rozpalony wąż – widok z końca kawalkady super. Dojeżdżamy sprawnie i bez przygód do Wilczego Szańca ( Wolfsschanze) gdzie oczekują na nas w hotelu który jest dawnym schronem , meldujemy się i lokujemy do pokoi ,w ramach integracji - zajmujemy wygodne miejsca w maleńkim barze/recepcji , jedni na kanapach inni na pufach a jeszcze inni wprost na podłodze , plecy bolą , prowadzimy nocne choć nie za długie Polaków rozmowy dzień był meczący dużo kilometrów mój GPS wskazał 210 ), wiec idziemy około 24 spać. Poranek wita nas słoneczną pogodą choć w nocy padało. Jemy smaczne śniadanie i od 9.30 zaczynamy zwiedzanie Wojennej Kwatery A. Hitlera Wilczy Szaniec z przemiłym przewodnikiem( pozdrawiamy Panie Henryku ) jest wesoło gwarnie godzina zwiedzania mija bardzo szybko. Zbieramy się z hotelu i ruszamy do Mamerek – miasto Brygidy wojennej kwatery wermachtu oczywiście i tu oprowadza nas Pan Henryk zwiedzanie trwa ponad dwie godziny , oglądamy najważniejsze elementy tego wojennego miasta , elektrownię , stację uzdatniania wody , budynek łączności , podziemne przejście itp. nogi bolą po takim spacerku oj bolą No i jedziemy zwiedzać Kanał Mazurski – czyżby tym że zamyka się możliwość dojazdu do kanału promuje się to miejsce ?? Cały czas zadaję sobie to pytanie ?? Płatny prywatny parking bez kasy fiskalnej ?? No cóż niech ocenią to uczestnicy i historia !Ale co się dało zobaczyliśmy szkoda ,że tylko tyle no ale cóż Mazury cud natury !!! Ruszamy w drogę do naszego następnego noclegu , trasa urozmaicona trochę leśnych rozjeżdżonych duktów , trochę niewielkiego błota ale myślą już jestem przy nocnej wyprawę z MotoBraćmi. Po trasie miła niespodzianka w polu spotykamy innych rajderów quadowych – brać z Kętrzyna która sobie tylko znanymi szlakami prowadzi nas na bezdroża prowadzące w kierunku Kętrzyna. Tankujemy w Kętrzynie i koledzy z ATV Kętrzyn proponują nam ,, zrobienie rzeczki ‘’ chwila niepewności co z czasem ?? ale … dobra jedziemy , będzie dodatkowa atrakcja i tak jest !! Koledzy z Kętrzyna wyprowadzają nas na nasz trak ,żegnamy się w jeździe i pomykamy do naszego celu – stajemy , ruszamy stajemy , ruszamy takie rwanie też było ale my na końcu nie wiemy dlaczego tak się dzieje – ,, spowolnienie ruchu’’ ?? O tym ,że kilka razy grupa się rozłącza czy o małych awariach pisać nie ma co podchodzimy do tego z Kowalem z uśmiechem , cóż czasami ktoś nie spojrzy czy jego kolega jedzie jeszcze za nim i już się rozłączamy ale i tak nikt nikogo nie zostawi samemu sobie Niestety mamy spore opóźnienie , na noclegu mieliśmy być o 18 a meldujemy się o 21 Motobracia zniecierpliwieni czekaniem jadą sami zobaczyć jak wygląda trak. Zaczynamy się meldować i zaczyna się zamieszanie ……………. a przecież część ludzi musi się zakwaterować zjeść i przygotować na nocny wyjazd …….. oolsztyniak staje na głowie , mnie podnosi się ciśnienie Zajazd Pod Dębem w Wilimach wita ………………. cdn.
Wita nas ogólny galimatias , właściciel chyba nie przyjmował tak licznej grupy na raz , próbuje ,, tanim kosztem ‘’ ulokować nas w wieloosobowych pokojach a przecież są z nami parki , małżeństwa, które potrzebują trochę intymności – zabiera nam ulokowanie wszystkich sporo czasu i nerwów , które są złym doradcą a miało być wszystko przygotowane. Pospiesznie część je kolację ( smaczną domową to plus tego miejsca ) i rusza na nocne manewry z Mudmarkerem i jego ekipą – pewny jestem ,że ,, nasi ‘’ są pod dobrą opieką i zapewne będzie ,, gruba ‘’ zabawa. Niestety chętnych na wyjazd jest niewielu , zmęczenie dało się we znaki ?. My w tym czasie kończymy kolację i zaczynamy biesiadę czyli zwyczajowe rozmowy w oczekiwaniu na powrót ,, nocnych marków ‘’ , był śmiech , wspominki niestety nie w głównej sali tylko w holu bo nas po prostu wyproszono w trakcie rozmów takie to już dziwne miejsce ten Zajazd !!
Ponieważ klimat jaki mamy każdy wie nie było błota nocnego ale była rzeczka i podjazdy – nie podejmuję się opisywać tego ponieważ mnie tam nie było ale po minach tych którzy byli widać było ,że był fun i zadowolenie z tego nocnego wyjazdu.
Niedziela - pospaliśmy dłużej zostało 30 km do przejechania więc niespiesznie jemy śniadanie ( dobre domowe i to drugi plus tego miejsca) , zbieramy się powoli i ociężale , za nami już 400 km przejechane w różnym terenie. Kończy się nasza eXpedycja. Droga mija szybko równo to znaczy ,ze się ,, wjeździliśmy ‘’ w siebie , trak był na niedzielę ułożony spokojny i krótki ze względu na to ,że co niektórzy mają małe 500 czy 600 km do domu. W Leśnych Wrotach czeka na nas obiad i pozostawione auta z lawetami. Jemy w ciszy , żegnamy się i po eXpedcji.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za tak liczne przybycie za spędzony wspólnie czas za przemiłe towarzystwo i mam nadzieję ,ze spotkamy się ponownie gdzieś na traku .
Dzień zero – czwartek wita nas ulewnym deszczem tak oczekiwanym bo od jutra zaczyna się wyjazd na eXpedycję a traki suche i kurzące , czyżby powtórka z Nuklearnej ? Jednak pięknie pada cały dzień , deszcz wita uczestników w Leśnych Wrotach gdzie mamy pierwszy nocleg , docierają wszyscy choć niektórzy dopiero późną nocą mimo tego czeka na nich kolacja i ciepła kwatera. Pada cała noc.
Dzień pierwszy - Piątkowy poranek wita nas stalowym niebem z którego leci drobny deszcz ale zza chmur przeciera się słoneczko i nim ruszymy w trasę zrobi się piękna pogoda , na starcie 27 maszyn , wyjeżdżamy!
Trasę dobraliśmy nie za ciężką , cześć jej znamy , cześć jest nam obca i jedziemy jak wszyscy w nieznane. Niestety ostatnie susze spowodowały ,ze to co było błotniste i głębokie a wiec miało sprawić trochę lub więcej trudności jest zaledwie lekko mokre po ostatnich opadach , jesteśmy tym zawiedzeni bo w tych miejscach miała być błotnista zabawa niestety na pogodę nie mamy wpływu. Kawalkada quadów posuwa się dość sprawnie i bez trudności pokonujemy kolejne kilometry a jest ich do przejechania w tym dniu aż 210 !!! Ufamy ,że szybkie szutry pozwolą bez problemu zrealizować nasze założenia i plany czyli pokonać cały dystans i zwiedzić zamki w Lidzbarku Warmińskim i Reszlu !! Zatrzymujemy się na chwilę odpoczynku na starym wojskowym lotnisku pod Ornetą , chwila dla fotoreporterów kilka łyków napoju i ruszamy w kierunku Krosna ( niestety ten start nam nie wyszedł i grupa dzieli się na dwie czyli tych co pojechali i tych co zostali co wprowadza pierwszą nerwówkę ale po chwili odnajdują się wszyscy) po drodze zatrzymujemy się jeszcze na historycznej granicy Warmii i Mazur czyli most na rzece Pasłęce – kilka fotek i jedziemy dalej. W Krośnie zwiedzamy stary zabytkowy kościół – perełka Warmińskiej zabudowy sakralnej , część zwiedza , cześć odpoczywa w promieniach jesiennego słońca, dość zwiedzania ruszamy w drogę , teraz najtrudniejszy odcinek ponieważ około 30 km jedziemy szybką szutrową trasą ( oczywiście stare nasypy kolejowe ) niestety z części trasy zrobiono ścieżkę rowerową widać , że mało uczęszczaną ale jednak zawsze to miejsce do pedałowania , choć ślady świadczą ,że korzystają z niej miejscowi rolnicy do przemieszczania się na swoje pola maszynami rolniczymi o dziwo mijamy również kilka aut , podziwiamy widoki , pędzimy bo w Lidzbarku Warmińskim już czeka na nas przewodnik. No i mamy pierwszego pecha jeden z kolegów na ostrym wirażu szutrowej trasy łapie kapcia w tylnym kole( taka była pierwotna wersja zdarzenia ) , rozpędzony quad wpada do przydrożnego rowu wywraca się na bok uderza kołem w drzewo , koło zostaje wyrywane z impetem , widok okropny ale na szczęście rajder cały , przestraszony ale cały , niestety dla niego w tym momencie kończy się wycieczka , nie zauważamy że cały peleton odjechał nie bacząc że my zostaliśmy w miejscu kraksy - zostaje pięć quadów. Co dalej……………….. po chwili odzywa się mój telefon dzwoni oolsztyniak Łukasz on zawraca ja planuje co dalej czyli wzywamy bus serwis ( dzięki dla naszego busserwisanta Krzyśka , który w nieznanym terenie odnajdywał nas zawsze gdy była potrzeba ) oolsztyniak z VEEGO ( kto jeszcze został ? nie pamiętam ) zostają aby pomóc zapakować quada na lawetę my jedziemy aby grupa nie czekała bo już mamy godzinne spóźnienie , grupa czeka na nas około pięć kilometrów dalej , ruszamy. Na przecięciu traka z drogą asfaltową wpadamy na blokadę policyjną , chyba nie na nas czekają ??? niestety myliłem się czekali na nas !!! Ktoś bardzo uczynny , ktoś kogo musieliśmy po traku mijać zadzwonił na policję , zaczynamy negocjację okazuje się ,że ten ktoś lub ktosiowa poinformował ich ,ze demolujemy quadami ścieżkę rowerową!! Okazuje się ,że my o szczęście nie jedziemy ścieżką rowerową nie ma oznakowania – zostajemy pouczeniu , wymieniamy uścisk dłoni ale niestety kolejne 40 minut mamy w plecy. Wreszcie dojeżdżamy do Lidzbarka Warmińskiego . cdn……………………………..
Bez problemu odnajdujemy się w terenie ale w miasteczku znalezienie zamku nastręczyło nam mały problem nie wiem dlaczego nie wiem co się dzieje z przodu jadę z kolegą KOWALEM jako osłona tyłka czyli zawsze na końcu. Wreszcie docieramy do zamku – pani w kasie informuje nas że przewodnika już nie ma , kierownika nie ma i ona może nam sprzedać bilety tylko na zwiedzanie dołu zamku , decyduję za wszystkich niech będzie , lepsze to niż nic , choć takie podejście do turysty jest bardzo niemiłym doświadczeniem – jak chcą promować zamek ??. Zostaję pilnować naszych maszyn towarzystwo idzie zwiedzać , zwiedzać to co nam łaskawie udostępniono do zwiedzania ,Paulus71 z żoną idą na kawę Wika korzysta z uprzejmości Hotelu Krasickiego i idzie do WC – no i recepcja okazuje się jest nami zachwycona – wychodzi do nas Dyrektor Generalny hotelu Pan Mariusz ( nie wiem czy mogę wymienić jego nazwisko ) wychodzi Pani Menager hotelu zapraszają nas do zwiedzenia hotelu , wieży widokowej , niestety z braku czasu grzecznie odmawiamy ale nie możemy odmówić wjazdu naszymi quadami na dziedziniec zamkowy gdzie robimy pamiątkowe zdjęcia . Dziękujemy za tak miłe przyjęcie ,jestem zaskoczony ale pozytywnie. Ruszamy tankować , oj zabiera to nam masę czasu , dojeżdża olsztyniak, VEEGO ,laweta z Krzysztofami i trzeci kolega , który również został pomóc przy kraksie. Jesteśmy znowu wszyscy razem. Chwila odpoczynku na stacji paliw i w drogę> w głowie kołacze czy Reszel również przyjdzie nam zwiedzać tak byle jak, jak zamek biskupów w LW ??? Trasa fajna szybka ale jak na złość sucha choć koleiny wskazują ,ze może być tu niezła błotna jazda , nam nie dane było tego zasmakować , niestety do Reszla dojeżdżamy z godzinny opóźnieniem , na zamku nie czeka nikt zrezygnowany schodzę na parking i tu zaskoczenie PAN PRZEWODNIK czeka i jest gotowy oprowadzać naszą grupę i tak się staje zwiedzamy zamek !! Dzwonię do Zajazdu Pod Zamkiem w Kętrzynie z informacją ,że niestety mamy godzinną obsuwę , pani mówi nie ma problemu ! będą czekać na nas i tak jest , jesteśmy w Kętrzynie o 20 , tak jak było zapowiedziane czeka na nas gorący smaczny posiłek. Po jedzonku ruszamy na nocleg który jest niedaleko kilka kilometrów , jednak już po zmroku. Kawalkada oświetlonych ledami quadów w mroku wygląda jak wijący się rozpalony wąż – widok z końca kawalkady super. Dojeżdżamy sprawnie i bez przygód do Wilczego Szańca ( Wolfsschanze) gdzie oczekują na nas w hotelu który jest dawnym schronem , meldujemy się i lokujemy do pokoi ,w ramach integracji - zajmujemy wygodne miejsca w maleńkim barze/recepcji , jedni na kanapach inni na pufach a jeszcze inni wprost na podłodze , plecy bolą , prowadzimy nocne choć nie za długie Polaków rozmowy dzień był meczący dużo kilometrów mój GPS wskazał 210 ), wiec idziemy około 24 spać. Poranek wita nas słoneczną pogodą choć w nocy padało. Jemy smaczne śniadanie i od 9.30 zaczynamy zwiedzanie Wojennej Kwatery A. Hitlera Wilczy Szaniec z przemiłym przewodnikiem( pozdrawiamy Panie Henryku ) jest wesoło gwarnie godzina zwiedzania mija bardzo szybko. Zbieramy się z hotelu i ruszamy do Mamerek – miasto Brygidy wojennej kwatery wermachtu oczywiście i tu oprowadza nas Pan Henryk zwiedzanie trwa ponad dwie godziny , oglądamy najważniejsze elementy tego wojennego miasta , elektrownię , stację uzdatniania wody , budynek łączności , podziemne przejście itp. nogi bolą po takim spacerku oj bolą No i jedziemy zwiedzać Kanał Mazurski – czyżby tym że zamyka się możliwość dojazdu do kanału promuje się to miejsce ?? Cały czas zadaję sobie to pytanie ?? Płatny prywatny parking bez kasy fiskalnej ?? No cóż niech ocenią to uczestnicy i historia !Ale co się dało zobaczyliśmy szkoda ,że tylko tyle no ale cóż Mazury cud natury !!! Ruszamy w drogę do naszego następnego noclegu , trasa urozmaicona trochę leśnych rozjeżdżonych duktów , trochę niewielkiego błota ale myślą już jestem przy nocnej wyprawę z MotoBraćmi. Po trasie miła niespodzianka w polu spotykamy innych rajderów quadowych – brać z Kętrzyna która sobie tylko znanymi szlakami prowadzi nas na bezdroża prowadzące w kierunku Kętrzyna. Tankujemy w Kętrzynie i koledzy z ATV Kętrzyn proponują nam ,, zrobienie rzeczki ‘’ chwila niepewności co z czasem ?? ale … dobra jedziemy , będzie dodatkowa atrakcja i tak jest !! Koledzy z Kętrzyna wyprowadzają nas na nasz trak ,żegnamy się w jeździe i pomykamy do naszego celu – stajemy , ruszamy stajemy , ruszamy takie rwanie też było ale my na końcu nie wiemy dlaczego tak się dzieje – ,, spowolnienie ruchu’’ ?? O tym ,że kilka razy grupa się rozłącza czy o małych awariach pisać nie ma co podchodzimy do tego z Kowalem z uśmiechem , cóż czasami ktoś nie spojrzy czy jego kolega jedzie jeszcze za nim i już się rozłączamy ale i tak nikt nikogo nie zostawi samemu sobie Niestety mamy spore opóźnienie , na noclegu mieliśmy być o 18 a meldujemy się o 21 Motobracia zniecierpliwieni czekaniem jadą sami zobaczyć jak wygląda trak. Zaczynamy się meldować i zaczyna się zamieszanie ……………. a przecież część ludzi musi się zakwaterować zjeść i przygotować na nocny wyjazd …….. oolsztyniak staje na głowie , mnie podnosi się ciśnienie Zajazd Pod Dębem w Wilimach wita ………………. cdn.
Wita nas ogólny galimatias , właściciel chyba nie przyjmował tak licznej grupy na raz , próbuje ,, tanim kosztem ‘’ ulokować nas w wieloosobowych pokojach a przecież są z nami parki , małżeństwa, które potrzebują trochę intymności – zabiera nam ulokowanie wszystkich sporo czasu i nerwów , które są złym doradcą a miało być wszystko przygotowane. Pospiesznie część je kolację ( smaczną domową to plus tego miejsca ) i rusza na nocne manewry z Mudmarkerem i jego ekipą – pewny jestem ,że ,, nasi ‘’ są pod dobrą opieką i zapewne będzie ,, gruba ‘’ zabawa. Niestety chętnych na wyjazd jest niewielu , zmęczenie dało się we znaki ?. My w tym czasie kończymy kolację i zaczynamy biesiadę czyli zwyczajowe rozmowy w oczekiwaniu na powrót ,, nocnych marków ‘’ , był śmiech , wspominki niestety nie w głównej sali tylko w holu bo nas po prostu wyproszono w trakcie rozmów takie to już dziwne miejsce ten Zajazd !!
Ponieważ klimat jaki mamy każdy wie nie było błota nocnego ale była rzeczka i podjazdy – nie podejmuję się opisywać tego ponieważ mnie tam nie było ale po minach tych którzy byli widać było ,że był fun i zadowolenie z tego nocnego wyjazdu.
Niedziela - pospaliśmy dłużej zostało 30 km do przejechania więc niespiesznie jemy śniadanie ( dobre domowe i to drugi plus tego miejsca) , zbieramy się powoli i ociężale , za nami już 400 km przejechane w różnym terenie. Kończy się nasza eXpedycja. Droga mija szybko równo to znaczy ,ze się ,, wjeździliśmy ‘’ w siebie , trak był na niedzielę ułożony spokojny i krótki ze względu na to ,że co niektórzy mają małe 500 czy 600 km do domu. W Leśnych Wrotach czeka na nas obiad i pozostawione auta z lawetami. Jemy w ciszy , żegnamy się i po eXpedcji.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za tak liczne przybycie za spędzony wspólnie czas za przemiłe towarzystwo i mam nadzieję ,ze spotkamy się ponownie gdzieś na traku .
Wolność każdego Człowieka jest wartością nadrzędną......
<www.atvmoto.pl>
<www.atvmoto.pl>