W miniony weekend gościłem wraz z moim aparatem w Bieszczadzkiej Tyrawie Solnej na trzeciej edycji jednego z najbardziej ekstremalnych rajdów w Polsce - Dzicz Bieszczadzka III. Bieszczady są piękne, dzikie, wymagające a co najciekawsze na każdym kroku czeka nas przygoda. Moja zaczęła się tuż za Rzeszowem. GPS ustawiony na Offroad poprowadził mnie wąskimi , krętymi ścieżkami, najpierw asfalt stał się coraz bardziej wyboisty, później zamienił się w luźne kawałki asfalto betonu po czym znikł całkowicie. Moje zdziwienie było tym większe, że wkrótce znalazłem się na pokrytej śniegiem i błotem drodze zrębowej. Uwielbiam offroad i przygody, ale nie samochodem osobowym z przyczepą i nie o 1.30 w nocy w całkowitej głuszy bez zasięgu telefonii komórkowej. Dopełnieniem tego obrazu mogą być napotkane po drodze zerwane mostki i brody do pokonania, ale to w Biesach standard. Mimo przygód po drodze dotarłem do bazy rajdu gdzie nieliczni fani muzyki granej ze słynnych winyli sączyli sobie piwko i raczyli się pysznymi daniami z grilla. Świt odsłonił piękno Bieszczad w całej krasie, słoneczko i temperatura oscylująca w granicach 15 stopni na plusie zachęcała do jazdy. Cały dzień do bazy zjeżdżali się uczestnicy z najdalszych skrajów Polski. Zielona Góra, Szczecin nawet z tych miejscowości dotarli rajderzy.
Wieczorna odprawa, roadbooki , krótkie słowo błogosławieństa i w drogę. Start uzależniony od wyników losowania rozbity w czasie tak by uniknąć korków na trasie. Skutecznie i prosto, korków nie było. Trasa rajdu podzielona na sześć OS-ów każdy z nich długi na kilka kilometrów , powiem krótko grubo i do syta. Praktycznie każdy rodzaj terenu i techniki quadowej musiał być wykorzystany by pokonać trasę. Markus naprawdę dobrze wytyczył odcinki i każdy mógł się odnaleźć. Mało winchowania, brak prób jojo , trochę techniki alpinistycznej ale nie dużo, tak ze smakiem. Z punktu widzenia zawodnika - bardzo chciałbym jechać w takim rajdzie, trasy najbliższe memu ideałowi rajdowemu czyli Croatii Trophy. Doskonale zabezpieczona trasa , ratownicy GOPR z toboganem , lekarze i ratownicy medyczni dawali poczucie bezpieczeństwa. Pomysłem godnym pochwały był fakt zorganizowania bazy i opieki technicznej w pobliżu wytyczonych odcinków , brawo! W bazie tej można było również posilić się daniami z grilla i napojami. Pierwszy raz cała trasa Dziczy została pokonana i to świadczy o tym, że poziom umiejętności rajderów rośnie w tempie błyskawicznym, ale też starzy wyjadacze nie odpuszczają - wygrali Jarek Witas i Grot. Bardzo fajnym pomysłem było stworzenie Pucharu Polson Polaris, możliwemu dzięki zaangarzowaniu Michała Lipińskiego. Puchar jest ciekawym pomysłem, zwłaszcza że blisko 30 % pojazdów startujących w tej edycji Dziczy Bieszczadzkiej to Polarisy! Żeby nie było tak bajecznie uważam , że można by za pomocą regulaminu zachęcić uczestników do jazdy w dzień, formuła 20 godzinna i pomiar czasu praktycznie zmusza do jazdy całą noc, natomiast dzień jest tylko dla maruderów co dla mnie - fotoreportera było fatalne. Poza tym te same OSy pokonywane za dnia w pełnym słońcu nabierają zupełnie innego wymiaru
![Wink ;)](https://quadzik.pl/forum/images/smilies/icon_wink.gif)
Podsumowując impreza ewoluuje w dobrym kierunku i jest coraz ciekawsza za co należy się pochwała dla pomysłodawcy - Łukasza i twórcy tras Markusa. Gratulacje, tak trzymać!
Poniżej krótki - czterystu zdjęciowy fotoreportaż:
Pełna galeria zdjęć KLIK