Formula I in MUD - Croatia Trophy LIVE
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
30 04 2007
Stage 3
Nigdy nie wróży dobrze mała ilość kilometrów w roadbooku, i tak było tym razem – czterdzieści kilometrów trasy – 20 km dojazdówek to zapowiedź małej masakry na trasie.
Wystartowaliśmy z pool position o godzinie 10.00 początek roadboka to kilka kilometrów szybkich szutrów. Zaczęliśmy ostro by nadrobić trochę czasu, prosta 2,8 km , za mostkiem w lewo 680 m … tnę pod 90 km/h za mną kurz jakby droga się zapaliła. Darek nie skasował na trzeciej kratce metromierza i pomylił drogę , ja stoję na trzeciej kratce , mamy łączność przez radio Darek mówi że jest za mostkiem i pomylił metry , ale jedzie , ja czekam po chwili słyszę „Krzychu wracaj miałem czołówkę z Kretem”
Dramat , wróciłem 300 metrów do Darka – koła rozjechane , drążki pogięte , roadbook zdupcony , plastiki i światła plus kierownica pogięte , po rajdzie pomyślałem. Położyliśmy Hondę na bok , klucze w dłoń , potrzebne części zapasowe na szczęście były w torbie. Pół godziny straty , wyprzedziły nas wszystkie ekipy quadowe. Jacek z Kretem urwali wahacz i musieli wrócić do bazy.
Trasa super fajna i wymagająca , było super przepiękne wąwozy , strome trawersy , pierwszy raz użyłem nowego Warna 4,0 do wincha , było tak pięknie że miałem łzy w oczach ze szczęścia.
Darek po stłuczce był troszkę rozbity , mając to na uwadze spuściliśmy trochę z ciśnienia i jechaliśmy dużo wolniej robiąc na wszystkich punktach fotki. Po trasie udało nam się dogonić i wyprzedzić wszystkie ekipy , na mecie zameldowaliśmy się jako pierwsi o 12.20 , 16 minut po nas Ratyś z Jarkiem ,po nich Francuzi , Niemcy i po kilkudziesięciu minutach Bujan z Kretem. Samochodziarze w czołówce, ścigają się praktycznie między sobą robiąc wzajemnie ciśnienie – dość powiedzieć , że Luberda zaliczył pięknego dacha przez maskę do przodu. Jutro trochę luzu bowiem jest Trophy Day czyli integracja między teamami z różnych państw , później krótki odcinek nocny. Oficjalne wyniki zamiesczę po odprawie po 20.00.
Stage 3
Nigdy nie wróży dobrze mała ilość kilometrów w roadbooku, i tak było tym razem – czterdzieści kilometrów trasy – 20 km dojazdówek to zapowiedź małej masakry na trasie.
Wystartowaliśmy z pool position o godzinie 10.00 początek roadboka to kilka kilometrów szybkich szutrów. Zaczęliśmy ostro by nadrobić trochę czasu, prosta 2,8 km , za mostkiem w lewo 680 m … tnę pod 90 km/h za mną kurz jakby droga się zapaliła. Darek nie skasował na trzeciej kratce metromierza i pomylił drogę , ja stoję na trzeciej kratce , mamy łączność przez radio Darek mówi że jest za mostkiem i pomylił metry , ale jedzie , ja czekam po chwili słyszę „Krzychu wracaj miałem czołówkę z Kretem”
Dramat , wróciłem 300 metrów do Darka – koła rozjechane , drążki pogięte , roadbook zdupcony , plastiki i światła plus kierownica pogięte , po rajdzie pomyślałem. Położyliśmy Hondę na bok , klucze w dłoń , potrzebne części zapasowe na szczęście były w torbie. Pół godziny straty , wyprzedziły nas wszystkie ekipy quadowe. Jacek z Kretem urwali wahacz i musieli wrócić do bazy.
Trasa super fajna i wymagająca , było super przepiękne wąwozy , strome trawersy , pierwszy raz użyłem nowego Warna 4,0 do wincha , było tak pięknie że miałem łzy w oczach ze szczęścia.
Darek po stłuczce był troszkę rozbity , mając to na uwadze spuściliśmy trochę z ciśnienia i jechaliśmy dużo wolniej robiąc na wszystkich punktach fotki. Po trasie udało nam się dogonić i wyprzedzić wszystkie ekipy , na mecie zameldowaliśmy się jako pierwsi o 12.20 , 16 minut po nas Ratyś z Jarkiem ,po nich Francuzi , Niemcy i po kilkudziesięciu minutach Bujan z Kretem. Samochodziarze w czołówce, ścigają się praktycznie między sobą robiąc wzajemnie ciśnienie – dość powiedzieć , że Luberda zaliczył pięknego dacha przez maskę do przodu. Jutro trochę luzu bowiem jest Trophy Day czyli integracja między teamami z różnych państw , później krótki odcinek nocny. Oficjalne wyniki zamiesczę po odprawie po 20.00.
3fun - bo quady są naszą pasją
No qurde pozabijaja sie. 2 can i kto teraz zorganizuje rajdzik. Darek i kto teraz bedzie jezdził z Zientarskim. Krecik i z kim ja teraz bede ubijał interesy. Jacek i z kim ja bede jechał w teamie na nastepnym rajdzie.
Ale miejmy nadzieje ze moze ktos przezyje.
Słuchajcie jak to jest. Dziesiatki kilometrów trasy. Tylko kilka quadów na trasie. I akurat zdezaja sie te dwa które sie nie lubia. Az strach pomyslec co by było gdyby taka statystyka miała miejsce na RRIV.
Tylko zeby na integracji maczeta 2 cana przypadkiem nie utkneła w bloku G700 , a niedopałek papierosa w baku BF.
Oj szkoda ze mnie tam nie ma.
Ale miejmy nadzieje ze moze ktos przezyje.
Słuchajcie jak to jest. Dziesiatki kilometrów trasy. Tylko kilka quadów na trasie. I akurat zdezaja sie te dwa które sie nie lubia. Az strach pomyslec co by było gdyby taka statystyka miała miejsce na RRIV.
Tylko zeby na integracji maczeta 2 cana przypadkiem nie utkneła w bloku G700 , a niedopałek papierosa w baku BF.
Oj szkoda ze mnie tam nie ma.
Info od kreta.
Dziś było krótko
Pierwsi startują Krzyś/Czempion. Pooooszli jak wsciekli tak ze sędzia
kamieniami po nogach dostał. 2 minuty i startujemy Ja z Jackiem. Długa
2.5 kilometrowa prosta szutrówka z kilkoma serpentynami, potem lewy
zakręt, 120 metrów, prawy ciasny, cały czas szutrami, za zakrętem, łuk w lewo... i mniej
wiecej tyle pamiętam dobrze. Potem troche problemów z pamięcią,
zdziwienie, próba ucieczki do rowu, własny lot nad ziemią, i rolowanie
w krzakach. Stawianie quada, takie tam. Dobiegł Jacek, ja sprawdziłem
czy mam wszystkie kończyny na swoim miejscu. Stawiamy quada na koła...
Przyczyna... banalna, Wyszyn sie zgubił i wracał trasą pod prąd,
szkoda tylko że jechał ciut za szybko i środkiem drogi Smutek Poszedł na
czołówke. Efekty, u mnie wyrwany wachacz razem z kołem, u Darka nie
wiem co, rozjechały sie koła, pewnie drążki.
Nasza decyzja - zakładamy quada na bagażnikdrugiego, i wracamy 15
kilometrów do bazy na wymiane przodu. Powrót, wymiana wachacza,
półosi, piasty, końcówek. W sumie wszystko zajeło 1h45m, potem
wrócilismy na trase i ogniem, ja z lekką traumą przed każdym zakrętem
gdzie nie widzę wylotu. Jechaliśmy jako ostatnia załoga, co po
kilkudziesięciu samochodach w niektorych miejscach miało pewne plusy,
a w innych miało głębokie, bardzo głębokie minusy. Trasa zajefajna,
coraz bardziej mi sietu podoba Uśmiech Drogi zrywkowe rewelacyjne, potoki
również... Na trasie wyprzedziliśmy kilkanaście samochodów i
generalnie obyło sie już bez strat.
Generalnie, z niemal dwu godzinnej straty odrobiliśmy około godziny na trasie, w sumie
jesteśmy 50-55 minut za płockiem na mecie. Pozostałe załogi mają około
20-25 minut czasu nad nami ale to nie wpłynie na generalkę.
Ja czuje sie dobrze, dziękuję bozi za wszystkie ochraniacze, bo każdy
sie przydał, i buzer, i kask, i nakolanniki, po prostu wszystko. Nie
polecam robienia zderzeń czołowych quadami, te kilka sekund lotu nie
jest tego warte, lepiej na bungee się wybrać (swoją drogą to sie chyba
teraz z tym skokiem na gumie w końcu przełamie)
To narazie tyle. Przegląd sprzętów, garść tretytek i naprawiamy dalej.
Zgodnie z procedurą przyjętą w sportach motorowych zaistniały fakt
zdarzenia wynikłego z winy innego zawodnika - niezachowanie
podstawowych zasad bezpieczeństwa - zgłaszamy całe zdarzenie ktore w
zasadniczy sposob wpłynęło na wynik dzisiejszej rywalizacji do
organizatora
Wyników narazie nie znam, będą wieczorem, w samochodach - Luberda
podobno wywinął rolke przez przód, ale zyje i ma sie dobrze Uśmiech Zibi
szaleje, kolejne minuty odrabia Uśmiech Kulak tez wyglądał na zadowolonego.
ps. konstrukcja G700 jest genialna, wachacz poszedł w drzazgi,
podobnie końcówki i półoś, ale rama wygląda na nieruszoną.
Dziś było krótko
Pierwsi startują Krzyś/Czempion. Pooooszli jak wsciekli tak ze sędzia
kamieniami po nogach dostał. 2 minuty i startujemy Ja z Jackiem. Długa
2.5 kilometrowa prosta szutrówka z kilkoma serpentynami, potem lewy
zakręt, 120 metrów, prawy ciasny, cały czas szutrami, za zakrętem, łuk w lewo... i mniej
wiecej tyle pamiętam dobrze. Potem troche problemów z pamięcią,
zdziwienie, próba ucieczki do rowu, własny lot nad ziemią, i rolowanie
w krzakach. Stawianie quada, takie tam. Dobiegł Jacek, ja sprawdziłem
czy mam wszystkie kończyny na swoim miejscu. Stawiamy quada na koła...
Przyczyna... banalna, Wyszyn sie zgubił i wracał trasą pod prąd,
szkoda tylko że jechał ciut za szybko i środkiem drogi Smutek Poszedł na
czołówke. Efekty, u mnie wyrwany wachacz razem z kołem, u Darka nie
wiem co, rozjechały sie koła, pewnie drążki.
Nasza decyzja - zakładamy quada na bagażnikdrugiego, i wracamy 15
kilometrów do bazy na wymiane przodu. Powrót, wymiana wachacza,
półosi, piasty, końcówek. W sumie wszystko zajeło 1h45m, potem
wrócilismy na trase i ogniem, ja z lekką traumą przed każdym zakrętem
gdzie nie widzę wylotu. Jechaliśmy jako ostatnia załoga, co po
kilkudziesięciu samochodach w niektorych miejscach miało pewne plusy,
a w innych miało głębokie, bardzo głębokie minusy. Trasa zajefajna,
coraz bardziej mi sietu podoba Uśmiech Drogi zrywkowe rewelacyjne, potoki
również... Na trasie wyprzedziliśmy kilkanaście samochodów i
generalnie obyło sie już bez strat.
Generalnie, z niemal dwu godzinnej straty odrobiliśmy około godziny na trasie, w sumie
jesteśmy 50-55 minut za płockiem na mecie. Pozostałe załogi mają około
20-25 minut czasu nad nami ale to nie wpłynie na generalkę.
Ja czuje sie dobrze, dziękuję bozi za wszystkie ochraniacze, bo każdy
sie przydał, i buzer, i kask, i nakolanniki, po prostu wszystko. Nie
polecam robienia zderzeń czołowych quadami, te kilka sekund lotu nie
jest tego warte, lepiej na bungee się wybrać (swoją drogą to sie chyba
teraz z tym skokiem na gumie w końcu przełamie)
To narazie tyle. Przegląd sprzętów, garść tretytek i naprawiamy dalej.
Zgodnie z procedurą przyjętą w sportach motorowych zaistniały fakt
zdarzenia wynikłego z winy innego zawodnika - niezachowanie
podstawowych zasad bezpieczeństwa - zgłaszamy całe zdarzenie ktore w
zasadniczy sposob wpłynęło na wynik dzisiejszej rywalizacji do
organizatora
Wyników narazie nie znam, będą wieczorem, w samochodach - Luberda
podobno wywinął rolke przez przód, ale zyje i ma sie dobrze Uśmiech Zibi
szaleje, kolejne minuty odrabia Uśmiech Kulak tez wyglądał na zadowolonego.
ps. konstrukcja G700 jest genialna, wachacz poszedł w drzazgi,
podobnie końcówki i półoś, ale rama wygląda na nieruszoną.
Cześć wszystkim
Miałem nie zabierać głosu odnosnie CROATI 07 na forum ale po dzisiejszych wydarzeniach oraz po ich komentażu - muszę.
Niestety tak jak napisał Krzysiek Kretkiewicz /Krecik/ w dniu dzisiejszym zaistniało bardzo nieprzyjemne zdażenie , po nieprawidłowym skasowaniu metromierza , niestety musiałem się wrócić do poprzedniej kratki. Z racji iż dzieliła mnie róznica dystansu z Krzyśkiem /z powodu kurzu na trasie / nie mogłem pozwolic sobie na pomyłke i musiałem zweryfikować dystans do nastepnego zwrotu.
No i niestety się stało.
Chłopaki jadące za nami nie bacząc na to iż ktos może się zatrzymać bądz korygowac trasę darły na pełnej "faji". W kurzu trafiłem na Krzyśka K.
Nigdzie nie jest powiedziane , że nie można korygować trasy a na pewno wiadomo , że należy zachować należytą nostrożność podczas całego rajdu.
Jedno jest pewne , obydwaj jesteśmy winni temu zdarzeniu , może ja troche wiecej , za co Krzyśka przeprosiłem , ale nie jest to powód aby wprowadzać kolejny rozłam w środowisku quadowym.
Walczymy ostro na Chorwacji - ale nie dajmy się zwariować, - to jest tylko mega zabawa , nie traktujmy tego jak "Wojny swiatów" , raz jeden pomyli droge raz drugi - co się zdarzało od pierwszego etapu - niestety teraz wygrało "ciśnienie" - a szkoda.
pozdrawiam wszystkich
Darek
Miałem nie zabierać głosu odnosnie CROATI 07 na forum ale po dzisiejszych wydarzeniach oraz po ich komentażu - muszę.
Niestety tak jak napisał Krzysiek Kretkiewicz /Krecik/ w dniu dzisiejszym zaistniało bardzo nieprzyjemne zdażenie , po nieprawidłowym skasowaniu metromierza , niestety musiałem się wrócić do poprzedniej kratki. Z racji iż dzieliła mnie róznica dystansu z Krzyśkiem /z powodu kurzu na trasie / nie mogłem pozwolic sobie na pomyłke i musiałem zweryfikować dystans do nastepnego zwrotu.
No i niestety się stało.
Chłopaki jadące za nami nie bacząc na to iż ktos może się zatrzymać bądz korygowac trasę darły na pełnej "faji". W kurzu trafiłem na Krzyśka K.
Nigdzie nie jest powiedziane , że nie można korygować trasy a na pewno wiadomo , że należy zachować należytą nostrożność podczas całego rajdu.
Jedno jest pewne , obydwaj jesteśmy winni temu zdarzeniu , może ja troche wiecej , za co Krzyśka przeprosiłem , ale nie jest to powód aby wprowadzać kolejny rozłam w środowisku quadowym.
Walczymy ostro na Chorwacji - ale nie dajmy się zwariować, - to jest tylko mega zabawa , nie traktujmy tego jak "Wojny swiatów" , raz jeden pomyli droge raz drugi - co się zdarzało od pierwszego etapu - niestety teraz wygrało "ciśnienie" - a szkoda.
pozdrawiam wszystkich
Darek
Markus , miałem Cię za zajefajnego gościa , ale interesy z Kretem ? Czyżbyś się również zajmował chemicznym powiększaniem cycków???No qurde pozabijaja sie. 2 can i kto teraz zorganizuje rajdzik. Darek i kto teraz bedzie jezdził z Zientarskim. Krecik i z kim ja teraz bede ubijał interesy. Jacek i z kim ja bede jechał w teamie na nastepnym rajdzie.
Ale miejmy nadzieje ze moze ktos przezyje.
Słuchajcie jak to jest. Dziesiatki kilometrów trasy. Tylko kilka quadów na trasie. I akurat zdezaja sie te dwa które sie nie lubia. Az strach pomyslec co by było gdyby taka statystyka miała miejsce na RRIV.
Tylko zeby na integracji maczeta 2 cana przypadkiem nie utkneła w bloku G700 , a niedopałek papierosa w baku BF.
Oj szkoda ze mnie tam nie ma.
Darku dlaczego zmieniasz o mnie zdanie? Moje interesy z krecikiem ograniczaja sie do kupna kilku bajerów do mojego quadzika. Nie mam pojecia czym krecik zajmuje sie zawodowo i tak na prawde to nigdy sie nie spotkalismy na zywo.
Ja nie wiem kto był winny temu waszemu wypadkowi, i nie staje po zadnej stronie konfliktu. A moj post potraktujcie z humorem bo taki miał byc.
Jak kilkuset quadowców w tym naszym polskim kraju po prostu zywo obserwujemy zmagania(dosłowne i w przenosni) GIGANTÓW!!!
Bujano-Grizlako-Jacko z 2cano-Zapizdzaczo-Kawo-Forsie i
Darko-Hondziaro-Wyszo-Rinconie z Kreto-Yamaho-Krzychownikiem.
Pozdrawiam wszystkich uczestników
Ja nie wiem kto był winny temu waszemu wypadkowi, i nie staje po zadnej stronie konfliktu. A moj post potraktujcie z humorem bo taki miał byc.
Jak kilkuset quadowców w tym naszym polskim kraju po prostu zywo obserwujemy zmagania(dosłowne i w przenosni) GIGANTÓW!!!
Bujano-Grizlako-Jacko z 2cano-Zapizdzaczo-Kawo-Forsie i
Darko-Hondziaro-Wyszo-Rinconie z Kreto-Yamaho-Krzychownikiem.
Pozdrawiam wszystkich uczestników
Coś złego w tym ? Panowie chyba nikogo nie powinno interesować kto czym się zajmujeDarek W. napisał: Czyżbyś się również zajmował chemicznym powiększaniem cycków???
Ostatnio zmieniony wt 01 maja, 2007 przez KoKoS, łącznie zmieniany 1 raz.
PoZdRo FoR All
odpalając potwora
moje poglądy się zmieniają, zaczynam inaczej myśleć...
odpalając potwora
moje poglądy się zmieniają, zaczynam inaczej myśleć...
Panowie więcej luzu, piwo i partyjka bilarda pomaga. Czekamy na kolejne wieści z Chorwacji. Tylko nie pozabojajcie się, bo kto będzie relacjonował wasze poczynania
A my tu sobie integrujemy się podczas weekendu quadowego nad
Bugiem. Naprawdę pomaga na stresy
A my tu sobie integrujemy się podczas weekendu quadowego nad
Bugiem. Naprawdę pomaga na stresy
.:GALEON:.
_______________________________________
Ogień w sercu, diamenty na twarzy... a błoto na plecach...
_______________________________________
Ogień w sercu, diamenty na twarzy... a błoto na plecach...
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
01 05 2007
Stage 4 Trophy Day
Dziś w ramach 1 go maja organizatorzy zgotowali nam wielkie święto Off Roadu – od rana kolumną jak za dobrych czasów pochodem ruszyliśmy kilka kilometrów asfaltem do krótkich obserwowanych zadań wykonywanych w integracji z innymi uczestnikami rajdu. Pierwsze zadanie polegało na tym że trzy quady musiały przejechać na drugi brzeg rzeki (nad którą dla podniesienia adrenaliny stacjonowali płetwonurkowie z akwalungami) następnie ściągnąć za pomocą wincha ponton z pięcioma pasażerami , jeden z nich wykonywał zjazd na linie nad rzeką a resztę ściągał za pomocą wincha quad , który pozostał na brzegu. Widać było po twarzach uczestników że się podobała zabawa , a i troszkę luzu się przydało.
Druga konkurencja na którą przejechaliśmy w inne miejsce polegała na pokonaniu około 500 metrowego odcinka na pięknej podmokłej łące – bagienko palce lizać . Znowu bez ciśnienia bowiem liczył się czas całej grupy , która na koniec musiała wciągnąć na bloczku akumulator na drzewo i umieszczonym tam klaksonem odtrąbić wykonanie zadania. Błotko było tak lepkie i fajowskie że aż nie chciało się z niego wyjeżdżać i zamiast bokami gdzie nie było kolein ku uciesze publiczności darliśmy wypełnionymi mniamniuśną mazią głębokimi koleinami , a co niech mają święto i zobaczą jak się z lubością quadziarze w błotku taplają … Co prawda kolory nam z quadów poginęły pod grubą warstwą borowinowej mazi , ale za to jaka kupa chellengu była Co prawda nie wszyscy skorzystali z okazji by się pobawić i boczkiem , boczkiem popędzili na metę , ale przecież trzeba się ścigać zawsze i wszędzie nawet jak nie każą
Trzecia i ostatnia konkurencja była już jednak na czas i trzeba się było sprężyć. Startowaliśmy teamami na odcinku prologu w kierunku przeciwnym niż pierwszego dnia. Szybki spręż ,raz , dwa , trzy poszli !
Z tego wszystkiego zapomniałem zapiąć przodu i całą traskę pokonałem „ośką” a nie było łatwo – najpierw sprint nurtem rzeczki koncertowo rozrytym przez monstra 4x4 , potem stromy próg , jeszcze bardziej stromy prawie pionowy zjazd , rzeczka w szerz i rynną do góry raz lewym , raz prawym bokiem , niekiedy na dwóch a nawet na jednym kole. Poszło nieźle czas 1,24 co dało nam zwycięstwo na tym etapie i pool position do dzisiejszego nocnego odcinka. Drugi czas wykręcili Niemcy z siłą spokoju pięknie pokonali zdradliwą rynnę , po nich Grizzly Team którego zawodnicy obaj zaliczyli tego samego boka w rynnie , następnie Francuzi i Ratyś z Jarkiem . Narowista Honda Ratysia wierzgnęła na podjeździe i zrzuciła jeźdźca do wody , na szczęście czujni kibice złapali quada zapobiegając rolce w dół. Po 21.00 start do nocnego odcinka ,który będzie raczej sprintem bowiem liczy ponoć około 15 km.
Stage 4 Trophy Day
Dziś w ramach 1 go maja organizatorzy zgotowali nam wielkie święto Off Roadu – od rana kolumną jak za dobrych czasów pochodem ruszyliśmy kilka kilometrów asfaltem do krótkich obserwowanych zadań wykonywanych w integracji z innymi uczestnikami rajdu. Pierwsze zadanie polegało na tym że trzy quady musiały przejechać na drugi brzeg rzeki (nad którą dla podniesienia adrenaliny stacjonowali płetwonurkowie z akwalungami) następnie ściągnąć za pomocą wincha ponton z pięcioma pasażerami , jeden z nich wykonywał zjazd na linie nad rzeką a resztę ściągał za pomocą wincha quad , który pozostał na brzegu. Widać było po twarzach uczestników że się podobała zabawa , a i troszkę luzu się przydało.
Druga konkurencja na którą przejechaliśmy w inne miejsce polegała na pokonaniu około 500 metrowego odcinka na pięknej podmokłej łące – bagienko palce lizać . Znowu bez ciśnienia bowiem liczył się czas całej grupy , która na koniec musiała wciągnąć na bloczku akumulator na drzewo i umieszczonym tam klaksonem odtrąbić wykonanie zadania. Błotko było tak lepkie i fajowskie że aż nie chciało się z niego wyjeżdżać i zamiast bokami gdzie nie było kolein ku uciesze publiczności darliśmy wypełnionymi mniamniuśną mazią głębokimi koleinami , a co niech mają święto i zobaczą jak się z lubością quadziarze w błotku taplają … Co prawda kolory nam z quadów poginęły pod grubą warstwą borowinowej mazi , ale za to jaka kupa chellengu była Co prawda nie wszyscy skorzystali z okazji by się pobawić i boczkiem , boczkiem popędzili na metę , ale przecież trzeba się ścigać zawsze i wszędzie nawet jak nie każą
Trzecia i ostatnia konkurencja była już jednak na czas i trzeba się było sprężyć. Startowaliśmy teamami na odcinku prologu w kierunku przeciwnym niż pierwszego dnia. Szybki spręż ,raz , dwa , trzy poszli !
Z tego wszystkiego zapomniałem zapiąć przodu i całą traskę pokonałem „ośką” a nie było łatwo – najpierw sprint nurtem rzeczki koncertowo rozrytym przez monstra 4x4 , potem stromy próg , jeszcze bardziej stromy prawie pionowy zjazd , rzeczka w szerz i rynną do góry raz lewym , raz prawym bokiem , niekiedy na dwóch a nawet na jednym kole. Poszło nieźle czas 1,24 co dało nam zwycięstwo na tym etapie i pool position do dzisiejszego nocnego odcinka. Drugi czas wykręcili Niemcy z siłą spokoju pięknie pokonali zdradliwą rynnę , po nich Grizzly Team którego zawodnicy obaj zaliczyli tego samego boka w rynnie , następnie Francuzi i Ratyś z Jarkiem . Narowista Honda Ratysia wierzgnęła na podjeździe i zrzuciła jeźdźca do wody , na szczęście czujni kibice złapali quada zapobiegając rolce w dół. Po 21.00 start do nocnego odcinka ,który będzie raczej sprintem bowiem liczy ponoć około 15 km.
3fun - bo quady są naszą pasją