[YC] YAMAHA CUP 2008 21-23.11.2008 Łączna
Kilkadziesiąt zdjęć z drugiego dnia zawodów:
www.atvracing.pl/Yamaha_Cup
www.atvracing.pl/Yamaha_Cup
Witam,
jako "ojciec dyrektor" całego zamieszania chciałbym przede wszystkim serdecznie podziękować wszystkim Uczestnikom za udział w imprezie i rewelacyjny klimat. Muszę przyznać, że w kilkuletniej historii Yamaha Cup taka sytuacja trafiła sie tylko raz - na pierwszej imprezie w Bartoszycach. Wyjątkowego podkreślenia wymaga fakt, że nie zginęła żadna pieczątka!!! A tu gdzie zaistniał ewidentny błąd GPS nikt młodniaka nie rozjeżdżał wiedząc, że w szkółce leśnej pieczątki się nie wiesza.
Gratuluję wytrwałości i hartu ducha. W warunkach jakie panowały na trasie przetrwali tylko najtwardsi i najodporniejsi.
Wielu chciało walczyć do końca, ale jak się trzeci komplet ciuchów zamienia w płynną maź to ja rozumiem, że jazda nie ma sensu.
Jeszcze raz Wielkie Gratulacje i Szacun.
Specjalne podziękowania należą się całej Kieleckiej Ekipie z Klubu "Na cztery koła" i z firmy Madventure za zorganizowanie imprezy.
Co do trasy to niestety z przykrością muszę stwierdzić, że komuś bardzo zależało aby impreza się nie odbyła. Czynniki oficjalne nie ugięły sie jednak pod presją "życzliwych" i co prawda okroili trasy ale teren który pozostał wystarczył. Powiem tyle - nikt nie był w stanie przejechać całości a najlepsi i tak dziękowali, że najeździli się na maksa. Więc nie ma tego złego. Bardzo intensywny opad śniegu rzeczywiście wywalił do góry nogami nawigację. Cóż takie sa prawa natury. Na etapie startowym "Stara Pani" ciężki śnieg przykrył skutecznie oznaczenia pieczątek i kłopoty mieli wszyscy. Sprawiedliwie, po równo. Najwytrwalsi odnaleźli prawie wszystko w nocy a bardzo dużo osób znalazło pieczątki już następnego dnia rano.
Cała trasa składała się z ok. 70 pieczątek i jednego OS, podzielona została na 4 pętle o łącznej długości ok 40 km. Można było korzystać z kilku tras zgodnie ze swoim planem taktycznym. Jeżeli pierwszy etap Stara Pani (zestaw 24 pieczatek na koordynaty GPS) nie sprawiał satysfakcji, można było pojechać na trasę np. road-book'ową. Wielu rajderów tak zrobiło, poźniej dostępne były także 2 pętle track'owe i OS. Do tego etapu mało kto juz dotrwał. Na OS wystartowało tylko 6 rajderów, ukończyło 5.
Komentując słowa Kreta i Mirka powiem tak.
Chłopcy zaliczyli może 20% trasy. Na odprawę spóźnili się - rozumiem, trudne warunki drogowe ale w ferworze startu pewne informacje, np. o pieczątce w rzeczce, nie dotarły do nich. Na nasze propozycje pojechania na inną trasę lub na OS zareagowali odmownie. Zgadzam się, że pieczątki były trudne do odnalezienia i w sumie biję sie w pierś, że nie przewidziałem tak intensywnego opadu śniegu. Postaram się na przyszłość poprawić takie elementy. Jednak zwrócę delikatnie uwagę naszym Asom, że impreza ma być skrojona dla możliwie najróżnorodniejszych oczekiwań i czasami pewne preferencje trudno już zmieścić. Rozumiem także, że z perspektywy rajdów o miedzynarodowej sławie skromna impreza jaka jest Yamaha Cup ma pewne niedociągnięcia. Jednak liczę na to, że podejdziecie chłopaki do nas z pewną wyrozumiałością.
Puentując tę krótka relację zakończę cytatem - "W takich warunkach to trzeba mieć jaja ze stali".
Są to słowa Marcina Marciniewskiego (Głównego Organizatora z ramienia Klubu 4x4 i firmy Madadventure) wypowiedziane gdy widział rajderów wracających z trasy.
Większa relacja i fotki już niebawem.
Pozdrawiam,
Bartek
jako "ojciec dyrektor" całego zamieszania chciałbym przede wszystkim serdecznie podziękować wszystkim Uczestnikom za udział w imprezie i rewelacyjny klimat. Muszę przyznać, że w kilkuletniej historii Yamaha Cup taka sytuacja trafiła sie tylko raz - na pierwszej imprezie w Bartoszycach. Wyjątkowego podkreślenia wymaga fakt, że nie zginęła żadna pieczątka!!! A tu gdzie zaistniał ewidentny błąd GPS nikt młodniaka nie rozjeżdżał wiedząc, że w szkółce leśnej pieczątki się nie wiesza.
Gratuluję wytrwałości i hartu ducha. W warunkach jakie panowały na trasie przetrwali tylko najtwardsi i najodporniejsi.
Wielu chciało walczyć do końca, ale jak się trzeci komplet ciuchów zamienia w płynną maź to ja rozumiem, że jazda nie ma sensu.
Jeszcze raz Wielkie Gratulacje i Szacun.
Specjalne podziękowania należą się całej Kieleckiej Ekipie z Klubu "Na cztery koła" i z firmy Madventure za zorganizowanie imprezy.
Co do trasy to niestety z przykrością muszę stwierdzić, że komuś bardzo zależało aby impreza się nie odbyła. Czynniki oficjalne nie ugięły sie jednak pod presją "życzliwych" i co prawda okroili trasy ale teren który pozostał wystarczył. Powiem tyle - nikt nie był w stanie przejechać całości a najlepsi i tak dziękowali, że najeździli się na maksa. Więc nie ma tego złego. Bardzo intensywny opad śniegu rzeczywiście wywalił do góry nogami nawigację. Cóż takie sa prawa natury. Na etapie startowym "Stara Pani" ciężki śnieg przykrył skutecznie oznaczenia pieczątek i kłopoty mieli wszyscy. Sprawiedliwie, po równo. Najwytrwalsi odnaleźli prawie wszystko w nocy a bardzo dużo osób znalazło pieczątki już następnego dnia rano.
Cała trasa składała się z ok. 70 pieczątek i jednego OS, podzielona została na 4 pętle o łącznej długości ok 40 km. Można było korzystać z kilku tras zgodnie ze swoim planem taktycznym. Jeżeli pierwszy etap Stara Pani (zestaw 24 pieczatek na koordynaty GPS) nie sprawiał satysfakcji, można było pojechać na trasę np. road-book'ową. Wielu rajderów tak zrobiło, poźniej dostępne były także 2 pętle track'owe i OS. Do tego etapu mało kto juz dotrwał. Na OS wystartowało tylko 6 rajderów, ukończyło 5.
Komentując słowa Kreta i Mirka powiem tak.
Chłopcy zaliczyli może 20% trasy. Na odprawę spóźnili się - rozumiem, trudne warunki drogowe ale w ferworze startu pewne informacje, np. o pieczątce w rzeczce, nie dotarły do nich. Na nasze propozycje pojechania na inną trasę lub na OS zareagowali odmownie. Zgadzam się, że pieczątki były trudne do odnalezienia i w sumie biję sie w pierś, że nie przewidziałem tak intensywnego opadu śniegu. Postaram się na przyszłość poprawić takie elementy. Jednak zwrócę delikatnie uwagę naszym Asom, że impreza ma być skrojona dla możliwie najróżnorodniejszych oczekiwań i czasami pewne preferencje trudno już zmieścić. Rozumiem także, że z perspektywy rajdów o miedzynarodowej sławie skromna impreza jaka jest Yamaha Cup ma pewne niedociągnięcia. Jednak liczę na to, że podejdziecie chłopaki do nas z pewną wyrozumiałością.
Puentując tę krótka relację zakończę cytatem - "W takich warunkach to trzeba mieć jaja ze stali".
Są to słowa Marcina Marciniewskiego (Głównego Organizatora z ramienia Klubu 4x4 i firmy Madadventure) wypowiedziane gdy widział rajderów wracających z trasy.
Większa relacja i fotki już niebawem.
Pozdrawiam,
Bartek