Zmora1966 pisze:
Co do wyjazdów... ja też się nie mogę doczekać Ukrainy, choć niektóre postępowania osób które bym się nie spodziewał wyprowadziły mnie z równowagi - najlepiej pilnować siebie i własnego ogona a jak człowiek chce być "społecznikiem" to zaczynają się problemy.
U mnie wygląda to tak :
Mój wyjazd, moja organizacja, moje zarządzanie. Zawsze jeden Ojciec dyrektor, sprawiedliwy ale ostatecznie podejmujący decyzje i biorący odpowiedzialność za grupę.
Nie ma demokracji na wyprawie, chyba, że jadą wszyscy z dużym doświadczeniem wyprawowym i potrafią odpuścić kiedy trzeba.
Zdarzyło nam się kiedyś na wyprawie rozdzielenie grupy, bo panowała demokracja i każdy chciał jechać w inną stronę i nikt nie dawał się przekonać...
Dochodziło do tak śmiesznych sytuacji , że co do noclegu odbywała się dyskusja i kończyło się rozbijaniem obozu po ciemku w najgorszym możliwym miejscu bo każdy chciał inaczej.
Kiedy jadę z ludźmi ze sporym doświadczeniem, po kilku wyprawach i to nie koniecznie wspólnych - CAŁKOWITY BRAK PROBLEMÓW, KOMUNIKACJA WZOROWA i ojciec dyrektor NIEPOTRZEBNY
