Korzystając z nieuwagi rodziny zajętej świętowaniem wymknąłem się do garażu, skoro sprzątamy przed świętami dom to i quad powinien być czysty.
Od dłuższego czasu irytował mnie brud zalegający w osłonie podwozia i ruda delikatnie podgryzająca elegancką osłonkę. szybko kicnąłem na 4 trylinki które u mnie spełniają funkcję kanału, chwila mocowania się ze śrubami i osłona zdjęta bez większych problemów ląduje na podłodze.

Teraz szlifierka z tarczą ścierną w rękę i czyszczenie produktów utleniającego się metalu.Następnie odtłuszczenie rozpuszczalnikiem i malowanko primerem. Po kilku godzinach schnięcia (trafiły mi się super warunki do suszenia +20 stopni) malowanie pod kolor.

Niestety jak to bywa w takich razach montaż zajął o wiele więcej czasu, pracując samemu o wiele trudniej utrafić w otwory mocujące ,a i konieczne było odkręcenie plastikowych osłon przedniego bumpera by wsunąć pomiędzy niego, a ramę przednią część płyty. Kilkadziesiąt minut później płyta wróciła na swoje miejsce i znów cieszy oczy nieskazitelną czernią. Myślę że na co najmniej sezon lub dwa można zapomnieć o jej odświeżaniu.
Dlaczego warto zdemontować swoją płytę ochronną? Oprócz sporej ilości piachu której nie da się wypłukać ciśnieniem wody, bo nie ma tam dotarcia, często trafiają się artefakty o których pobycie nie mamy pojęcia, a których obecność w naszym quadzie nie zawsze jest pożądana.

Taki nieproszony gość zamieszkał sobie pomiędzy podstopnicą, a osłaniającą ją płytą. Nie wiem jak tam się dostał, żeby go wyjąć walczyłem obracając go na różne strony przez dobre 10 minut. Zdjęcie z puszeczką pasty do butów nie oddaje wielkości kamulca, a był prawie wielkości dłoni. Jak tam się przecisnął do tej pory nie potrafię sobie wykoncypować.