

Na pierwszy ogień wrzucam przejazd przez Głęboką Wodę. Czyli największy chyba z mitów dotyczący quadów. Jest to oczywiście moje subiektywne spojrzenie na temat, ale mam nadzieję, że wystarczająco dokładne.
Teza nr 1 brzmi: Da się, wystarczy tylko zrealizować kilka prostych zasad i chwilkę pomysleć! Czasami zastanowienie się nawet przez kilka minut zaoszczędzi kilkugodzinnego postoju.
1. przed wjazdem sprawdźmy:
- głębokość,
- kierunek prądu (jadąc z prądem generujemy mniejsze opory)
- rodzaj dna,
- czy sa jakieś ewentualne, ukryte przeszkody.
- miejsce wjazdu i wyjazdu
- ewentualną asekurację, tzn. zaczep do liny od wyciągarki, możliwość wyciągnięcia maszyny innym quadem itp.
2. włączmy napęd na 4 koła, a jeżeli teren jest ciężki to nie zaszkodzi blokada i reduktor (jeżeli mamy).
3. jeżeli to możliwe wyłączmy światła, zimna woda zniszczyć może rozgrzane żarówki a szkoda byłoby zostać w lesie w nocy bez świateł, znakomicie sprawdzą się tutaj dodatkowe światła np. na kierownicy.
4. jedziemy dynamicznie, ale nie za szybko; wjazd na pełnej faji jest super, ale może być kłopotliwy - wystarczy ukryty pod wodą kamień i kłopoty gotowe.
5. unikajmy zatrzymywania się, woda w przekładni to kiepska sprawa.
6. jeżeli już stoimy w głębokiej wodzie to trzymamy silnik na obrotach, woda może się dostać do cylindra także przez wydech.
7. przygotujmy sie na najgorsze:-) (patrz Teza nr 2)
Teza nr 2. Nawet utopionego quada da się przywrócić do życia. Czyli co trzeba zrobić jak woda okaże się Zbyt Głęboka.
1. jeżeli w trakcie jazdy zatapiamy quada, to szybko należy wyłączyć silnik; co prawda on i tak sam stanie bo woda nie podlega kompresji, ale zatrzymanie na niskich obrotach nie powinno spowodować uszkodzeń.
2. wyłączamy stacyjkę
3. patrzymy z politowaniem na tarzających się ze śmiechu kompanów
4. kiedy sie uspokoją, wyciągamy quada na brzeg.
5. stawiamy quada do pionu (oczywiście nosem do gór

6. wykręcamy świecę.
7. najlepiej ręcznym starterem (szarpanką - jak mamy) usuwamy wodę z cylindra; od biedy można to zrobić rozrusznikiem.
8. przedmuchujemy fajkę od świecy.
9. wkręcamy świecę.
10. wylewamy wodę z air-box'a (kranikiem spustowym lub od góry), nie zaszkodzi przesuszyć filtr.
11. można zrobić krótka przerwę na kanapkę

12. stawiamy quada na cztery łapy, sprawdzamy olej w silniku i wylewamy wodę z przekładni.
Jeżeli akcja poszła sprawnie to olej w silniku powinien być OK.
13. odpalamy silnik i podziwiamy obłoki białego dymu wydobywające się z wydechu; nie wyrywamy sobie włosów, wszystko jest OK, to wypala sie woda.

13. my kończymy kanapkę

14. można jeszcze raz sprawdzić olej, powinien być OK; jeżeli nie to też nie tragedia, mimo tego, że to juz emulsja to i tak właściwości smarne powinny nam zapewnić spokojny powrót do bazy (zakładam oczywiście wyprawę w Polsce, nie w środku Syberii), dalsza, ostra jazda raczej nie jest wskazana.
To chyba tyle. Zapewniam także, że sam niejednokrotnie przechodziłem takie przygody i wszystko zawsze kończyło się bezproblemowo.
Jeżeli o czymś zapomniałem to proszę dopiszcie swoje uwagi.
I pamiętajcie: Porad Babci Jadzi na pewno nie znajdziecie w instrukcjach obsługi. W serwisie też lepiej nie przyznawajcie się do takiej jazdy, szkoda gwarancji.
Pozdrawiam.