jesli idzie o przeszlosc 'rajdowa' tego wlasnie kq - to zwracam honor, troche pochopne moje sowa; po uwagach kolegow powyzej zajrzalem do zdjec - i zobaczywszy rzeczywiscie moje juz quadzika taplajacego sie w wodzie na zdjeciach z rr... rewidowalem moje poglady wzgledem zakupow z drugiej reki...
...ale - jak by nie bylo - kupujac ma sie szanse na dokladne obejrzenie - co i jak, jazde probna - wiec rajdy rajdami - a sporo mozna zrewidowac i dowiedziec sie przy zakupie; tutaj mialem komfortowa sytuacje - dostalem quada i benzyne - i pojechalem sobie w las i sprawdzalem i ogladalem wszysto, na co tylko przyszla mi ochota - rewelacja;
... sporo pewnie jest racji w stwierdzeniu, ze czlowiek startujacy wiecej poswieca uwagi swojej maszynie, niz niedzielny 'rajder'; jesli idzie zas o rajd i zwykly dzien... nie mam doswiadczenia, jednak wydaje mi sie, ze rajd to taka kondensacja codziennego blota i wysilku; do tego rywalizacja z kolagami - i zmuszamy do wiekszego wysliku zarowno siebie jak i quada w porownaniu do dnia zwyklego; czy to wrotki, czy quady czy samochody - wyscigi czy przeprawy zmieniaja codziennego kierowce w zawodnika - i to robi pewna roznice; tak mysle... ale moze zmienie poglady po moim pierwszym rajdzie
pozdrawiam
hej !
lorsol jesli smigasz sobie wokół komina to mozesz jezdzic szybko, mozesz duzo ryzykowac, i sprawdzac granice quada. W razie jakiejs awarii to go albo przypchasz albo polecisz na nogach do domu po przyczepe i tyle.
Jesli natomiast robisz 500km w jedna strone aby dotrzec na "rajd", zapłaciłes wpisowe, zarezerwowałes hotel, i jestes w srodku nocy , gdzies w zupelnie obcym lesie, majac swiadomość ze w obrebie 40km nie ma zadnych mieszkanców ktorzy moga ci pomoc i do tego nie masz zielonego pojecia gdzie jestes , to zaczynasz inaczej patrzec na droge. Kazdy kamien nawet mały omijasz szerokim łukiem, zeby nie złapac awarii, jedziesz jakby z jajkiem na bagazniku bo wiesz ze od tego czy twoj quadzik dojedzie do mety zalezy bardzo wiele. W takich sytuacjach włacza sie jakas bariera psychologiczna gdzie co minute sprawdzasz kontrolke temp. nasłuchujesz czy cos nie urywa, a kazdy postój poswiecasz na dokładne ogledziny, czy aby guma na przegubie ok itp. (to tak z autopsji)
Jesli natomiast robisz 500km w jedna strone aby dotrzec na "rajd", zapłaciłes wpisowe, zarezerwowałes hotel, i jestes w srodku nocy , gdzies w zupelnie obcym lesie, majac swiadomość ze w obrebie 40km nie ma zadnych mieszkanców ktorzy moga ci pomoc i do tego nie masz zielonego pojecia gdzie jestes , to zaczynasz inaczej patrzec na droge. Kazdy kamien nawet mały omijasz szerokim łukiem, zeby nie złapac awarii, jedziesz jakby z jajkiem na bagazniku bo wiesz ze od tego czy twoj quadzik dojedzie do mety zalezy bardzo wiele. W takich sytuacjach włacza sie jakas bariera psychologiczna gdzie co minute sprawdzasz kontrolke temp. nasłuchujesz czy cos nie urywa, a kazdy postój poswiecasz na dokładne ogledziny, czy aby guma na przegubie ok itp. (to tak z autopsji)
SUZUKI VINSON KING 500 4x4
BOMBARDIER RENEGADE X BLACK
BOMBARDIER RENEGADE X BLACK
brzmi logicznie; choc z drugiej strony stawiajac w szranki hipotetycznie dwoch jezdzcow, ktorym quady nie padna podczas rajdu, to pretendentem do wygranej jest nie lepszy ale... miejscowy; do tego dodac jego lepsza znajmosc terenu... tak to wlasnie jest ?
czy w takim razie to fair startowac w terenie, gdzie sie mieszka ?
pzdr.
l.
czy w takim razie to fair startowac w terenie, gdzie sie mieszka ?
pzdr.
l.