VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.marzec

Archiwum imprez przeprawowych, które już się odbyły.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Wiewiorek
Posty: 47
Rejestracja: wt 30 paź, 2007
Lokalizacja: Stąd i stamtąd :)
Kontakt:

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: Wiewiorek » pn 22 mar, 2010

Krótka wersja zdjęć - http://wiewiorek.pl/Offroad2010/Quady/V ... index.html

Kiedy tylko się troszeczkę ogarniemy, to będzie coś jeszcze. Na razie wiosenne przebudzenie trochę ssaki leśne zmęczyło :D

MPARYS
Posty: 66
Rejestracja: czw 08 sty, 2009
Lokalizacja: JELENIA GÓRA

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: MPARYS » pn 22 mar, 2010

Czas podsumowań z perspektywy QUAD SKŁAD KARKONOSZE

Z przykrością :( muszę stwierdzić iż wracamy z tej imprezy na tarczy i kompletnej demolce
Ku uciesze największych rywali zaczęło się od dzwona Prezesa Rysia co zaowocowało gipsikiem na około 4 tygodnie plus rehabilitacja i rozbiciem pierwszej pary z Wojtkiem pierwszy raz startującym w takiej imprezie ale z poważnym potencjałem niestety i on poległ z powodu dosłownie eksplozji bębna w wciągarce(Markus będzie reklamacja nagrody z poprzedniej dziczy) , następnym strzałem również na pierwszym oesie była blokada włącznika wciągarki u Janka N. (BRP) co zaowocowało spaleniem jej i brakiem możliwości dalszej jazdy co znowu rozbiło parę z Benkiem ale w tym wypadku jak większość wie niebyło by to problemem gdyby nie …. No właśnie przygoda i brak możliwości odpalenia quada linka baza itd. koniec imprezki Co się okazało w domu po umyciu sprzętu to awaria za 50 gr biorąc pod uwagę czas osiągnięty przez niego na trzech pierwszych odcinkach jadąc takim tempem ukończenie wszystkich sześciu zakończyło by się tak gdzieś o przed 6 rano albo wcześniej co zaowocowało by na pewno kolejnym odebraniem pucharka Ja i Rafał S. walczyliśmy dalej chodź wylosowana kolejność odcinków jak się potem okazało niebyła zbyt szczęśliwa i dawał sporo do myślenia na pierwszym (nr 2) poszło dosyć sprawnie chodź strzał z gałęzi zwalił mnie z quada i zdemolował mój kask małe zamroczeni ale jazda dalej drugi os (nr 3) to jakiś żart skocznia na PT miała być extremalna i ciężka bo trzeba się ciągać a co tutaj jest inaczej nie dość że utknęliśmy na dosyć długi czas w koreczku :evil: :evil: (Maćku wiem że robiłeś co mogłeś pozdrawiam i dzięki za pomoc na 4 miałeś nas dogonić ) to z mojej nowej 4.0 i liny 6 mm zostało tylko wspomnienie lina pozostało 2 sploty a obudowa cała popękała ale jechaliśmy dalej 4 os może być w miarę sprawnie no nadszedł ten 5 os właśnie z tą kolejnością to ten robiony nad ranem ten strumyk przejechany przez prawie wszystkich zawodników wyglądał jak glut ciągnący się w nieskończoność i tyle ile miał długość tyle razy rozwinąłem linę
( dokładny opis i zdjęcia oddający spojrzenie na to dają załączone zdjęcia chłopaków z infereno ) zabrakło paliwa wyciągarka praktycznie już nieżywa dogorywała więc powrót na bazę i chodź były zakusy na przejechanie jeszcze jednego odcineczka to jak zobaczyłem Benka jak siedzi nad Sanem grzeje d…… na ławce to mi się już wszystkiego odechciało i tak QSK zakończył pobyt na naszej drugiej dziczy z małym sukcesem ja 3 w pucharku Hondy i 6 w generalce oraz Rafał S. 7 w generalce
:!: Jako gwiazdkę tej dziczy należało by uznać Szynę i jego czas( wiemy że zrobił 7 oesów ) kawał dobrej roboty .

Podsumowując ten rajd ta edycja powinna nosić nazwę dzicz wciągarek zdecydowanie poprzednia edycja była ciekawsza i bardziej techniczna takich właśnie imprez większość rajderów oczekuje przynajmniej 70% na kole i reszta lina a w tym przypadku proporcje się „trochę” odwróciły powiedział bym 10% koło reszta lina Markus wiem że taki sam pogląd trzymałeś i Ty startując więc było by super jak byś się tego trzymał wytyczając następną trasę potencjał w terenie przeogromny warto było pojechać te 600 km .QSK przyjedzie na kolejną edycje do Baligrodu co by powalczyć z samym sobą i konkurencją Łukasz Marek dziękujemy za organizację fachową pomoc medyczną i pozdrawiamy

Awatar użytkownika
dajnonn
Posty: 22
Rejestracja: pn 14 kwie, 2008
Lokalizacja: Zachodniopomorskie
Kontakt:

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: dajnonn » wt 23 mar, 2010

...fotki rewelka!!!.. żal człowiekowi d.... ściska...nie powiem człowieka depresja dopada jak na to patrzy wszystko w sieci..pluję sobie w brodę że nie podpisałem listy na tej edycji...nie pozostaje już mi nic innego zameldować się na Biesach dla Wszystkich ( Łukasz klep miejscówkę dla mnie na quadzie i w bazie dla całej rodzinki)
ps. fotki i komentarze chłopaków z inferno rewelacja..bo do swojej formy wiewiórka zdążyła nas już przyzwyczaić..czekam jeszcze na filmik jakiś od quadzika lub materatza..pozdrawiam

Awatar użytkownika
materatz
Posty: 55
Rejestracja: śr 19 mar, 2008
Lokalizacja: Brzozów

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: materatz » wt 23 mar, 2010

Mówisz i masz...jest i jakiś filmik :evil:


grot
Posty: 209
Rejestracja: czw 08 lut, 2007

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: grot » śr 24 mar, 2010

Filmik bardzo fajny ale w zasadzie jak pisał Łukasz sam OS 3. Daje to trochę mylne pojęcie o całym rajdzie bo aż tyle wyciągania :P nie było po prostu OS 3 był zdecydowanie najgorszy.

Dzieki dla organizatorów. Marek, Łukasz jak zawsze perfekcja. Bez zadęcia, zbędnych dokumentów i trwajacych godziny badań technicznych a mimo to sprawnie, profesjonalnie i sprawiedliwie.
Zgadzam sie z przedmówcami - za dużo było wyciągania ale teren i aura nie pomagały.

Generalnie jestem bardzo zadowolony z wyniku ale przyzanć trzeba, że moralnym zwycięzcą rajdu jest Szyna. Był zdecydowanie najszybszy. Mijaliśmy sie parę razy na OSach - było na co popatrzeć.
Nawet biorąc pod uwage 2 h straty jakie mieliśmy z Witasem z powodu powrotu do bazy i wymiany wyciągarki oraz jazdy OS 6 na jednej windzie to i tak chyba byśmy go nie dopadli. Ale tak już jest, że nie zawsze wygrywa najszybszy.

Dzięki Jareczku za jazdę znowu się udało.

Fajnie będzie podjąć rękawicę na kolejnej edycji a z tego co wiem będą wszyscy.

A na koniec muszę dodać, że jedzonko po raz pierwszy było super i do pełna :cwaniak:
KQ 700

Awatar użytkownika
CIUFA
Posty: 2
Rejestracja: wt 12 maja, 2009
Lokalizacja: Kraków

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: CIUFA » śr 24 mar, 2010

podsumowań i podziękowań ciąg dalszy :) Pomimo tego, że dla mnie i mojego team partnera Marcina był to pierwszy kontakt z Dziczą - z tego co wszyscy jednogłośnie twierdzą była to eliminacja, która wielu pozostanie w pamięci na długo również dla nas jest wyznacznikiem tego ile jeszcze przed nami. Formuła i organizacja perfekt Łukasz, Markus i wszyscy zaangażowani w organizację i zabezpieczenie wielki szacun. W maju ekipa INFERNO melduje się ponownie i planujemy zdecydowany progres w stosunku do naszej pozycji na VI eliminacji. Trzeba przyznać, że atmosfera i ludzie, którzy pojawiają się na dziczy powodują że chce się tam wracać i....... walczyć :)
ATV INFERNO TEAM KRAKÓW
Yamaha Grizzly 700

Awatar użytkownika
cerrone
Posty: 567
Rejestracja: pn 07 sty, 2008
Quad:: Yamaha RingRoad
Lokalizacja: bieszczady
Kontakt:

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: cerrone » śr 24 mar, 2010

relacja by ... tutaj
Yamaha RingRoad

Awatar użytkownika
cerrone
Posty: 567
Rejestracja: pn 07 sty, 2008
Quad:: Yamaha RingRoad
Lokalizacja: bieszczady
Kontakt:

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: cerrone » śr 24 mar, 2010

relacja by Oskar i Mateusz - Zakopane (proszę się nie sugerować zdjęciami - tylko czytać (zdjęcia z innej db)) ;) ... tutaj
Yamaha RingRoad

Awatar użytkownika
markus
Posty: 590
Rejestracja: pn 18 gru, 2006
Lokalizacja: SLASK
Kontakt:

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: markus » sob 27 mar, 2010

Ja również chciałem podziekować wszystkim uczestnikom i sponsorom za przybycie i super atmosfere jaka stworzyli.

Jesli chodzi o teren to jak zwykle pogoda rozdaje karty. Ale to dobrze w koncu Dzicz to rajd przeprawowy, a quad poradzi sobie w kazdym terenie i w każdej sytuacji.
Jak to stały uczestnik Śmigło napisał kiedys że za kazdym razem "... sie boi Dziczy i bardzo dobrze bo, jak sie przestanie bać to zacznie go nudzić.."
Podobne odczucia miał Szyna (stały uczestnik miedzy innymi Poland Trophy) ktory słyszac tylko legendy o skali trudnosci, widzac w bazie poprzerabiane zmoty ktore kiedys były quadami i "przyjacielskie" słowa kumpli " ...stary masakra bedzie..." jak mi sam powiedział po prostu odczuwał pewnie rodzaj strachu co jest całkowicie normalne. Jakież było jego zadowolenie kiedy po skonczeniu rajdu powiedział do mnie że było MEGA ciężko, że miał momenty słabości ale ...DAŁ RADE!!!
Mysle ze każdy stajac na starcie widząc konkurencje u boku, zarówno tych co sa pierwsi raz jak i naszych wszystkich championów odczuwa spore ciśnienie które sie udziela.

Wielu z Was mówiło ze Dzicz dojrzała. Pewnie tak jest ale jest to wynikiem na prawde naszej z Łukaszem cieżkiej pracy ktora zaczeła sie jeszcze jesienia ubiegłego roku. Dziesiatki godzin spedzonych na rozmowach ustaleniach, setki telefonów, nowych pomysłach z uwzglednieniem każdego szczegołu na ktory mamy wpływ.

Podsumowujac w skrócie ta edycje po raz kolejny dała sie we znaki zasada ze wygrywa nie najszybszy tylko ten ktory dojezdza do mety. W teamie Karkonoszy posypały sie awarie sprzetów. Woli walki chłopakom nie brakowało i napewno gdyby dotarli cali do mety lista zwyciezców mocno by sie przetasowała.

Wielkie słowa ubolewanie dla "Rysia" i "Małego". Wprawdzie doswiadczeni raiderzy ale niestety to hobby czasami sprawia niemiłe niespodzianki. Trzymamy za Was kciuki i życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia.

Odpowiednia trasa Dziczy to taka w której Ci najlepsi i najszybsi z wielkim trudem robia cała trase w wyznaczonym czasie. Inni uczestnicy próbuja sie zbliżyć do tego wyniku.
Kazda Dzicz jest inna i na innym terenie. Ta edycja była mocno młakowa i bagienna. Nastepna bedzie zgoła inna, kamienista i górzysta.
Dzicz Bieszczadzka nie próbuja udawać innych rajdów, nie próbuje "dogodzić" wszystkim quadowcom w Polsce. Jest i bedzie cieżka, szkolaca umiejetnosci raiderów, momentami uczaca pokory w terenie, czasami nieprzewidywalna, ale dla odpowiedniej grupy ludzi dajaca maksymalny "wycisk" w terenie który wszyscy odczuwamy jeszcze tydzień po rajdzie.

Jako organizatorzy obserwujac uczestników zauważamy że dzielą sie na dwie grupy. Tych co to przyjechali na jedna edycjie i automatycznie zostali stałymi bywalcami i tych co to przyjechali spróbowac, sprawdzic sie , porównac z wynikami najlepszych. Czasami takie nowe osoby same stwierdzaja ze jeszcze nie sa gotowe na taki teren, ale...na pewno powrócą.

Jeszcze raz wielki szacun dla wszystkich uczestników którzy staneli zmierzyć sie z ekstrymalnym terenem Bieszczadzkim.

Dla mnie i Lukasza nastepna edycja Dziczy Bieszczadzkiej VII juz sie zaczeła.

Do zobaczenia w Baligrodzie.
SUZUKI VINSON KING 500 4x4
BOMBARDIER RENEGADE X BLACK

smiglo
Posty: 44
Rejestracja: pt 03 paź, 2008
Lokalizacja: Warszawa-Wawer

Re: VI Dzicz Bieszczadzka Puchar 2010 19-21.mar

Post autor: smiglo » pn 29 mar, 2010

Wiem, że trochę późno na relację, ale dorzucę swoje trzy grosze.
O tym dlaczego jeżdżę na Dzicz nie będę się rozpisywał – napisał o tym Markus – „dopóki będę się bał tego terenu, dopóty będę w nim jeździł”! A Dzicz nie jest dla każdego. Ale o tym później.
Jak zwykle miałem jechać z Jasiem, ale choroba powaliła mojego team-partnera i pojechałem razem z Emilem (Rincon 680), dla którego była to pierwsza Dzicz. Na szczęście Emil ma bardzo bogate doświadczenia crossowe i quadowe. Współpraca na trasie zapowiadała się bardzo interesująco.
Zaczęliśmy od OS-3. Znam ten odcinek z DB2 więc w większości zastosowałem te same rozwiązania co kiedyś. Niestety zbyt dosłownie… otóż na DB2 mojemu team partnerowi wywinęła się lina z wyciągarki na pierwszym długim podjeździe. TERAZ zdarzyło się to ponownie i to w tym samym miejscu! Zawiodło przygotowanie quada – ale czy da się sprawdzić wszystkie elementy? Zabawa z przepleceniem i zawiązaniem liny spowodowała, że usłyszeliśmy kolejnych zawodników. Szybka drapka, zjazd i 30 metrowa młaka do 40 metrowego podjazdu. Rozpinam 50 metrów liny asekuracyjnej i zaczynam się wciągać na wyciągarce podpinając się do liny asekuracyjnej, żeby zrobić przepinkę wyciągarki do kolejnego drzewa. Emil czeka, żeby po mojej pierwszej przepince wykorzystać linę asekuracyjną w ten sam sposób. Emil przepuszcza MParysa razem z team partnerem, którzy podpinają się pod mojego quada. Niestety żaden quad nie jest w stanie utrzymać się na trawersie bez asekuracji, a mi brakuje 2 metrów liny do przepinki. Wszystkie pasy już wykorzystane – sytuacja pachnie paranoją. Do mojego quada podpięte są dwie maszyny, lina asekuracyjna nie wytrzyma takiego obciążenia, a ja nie mogę zrobić przepinki. MParys dociąga się jak najbliżej do mojego quada ciągnąc za sobą team partnera. Chce się zaczepić się do innego drzewa. Lina asekuracyjna tego nie utrzyma. Jesteśmy strasznie zmęczeni walką i zblokowani. To co wszyscy razem zrobiliśmy na tej górce było grubą paranoją. Niestety sam się do niej też przyczyniłem. Cóż, miało być dobrze, wyszło jak zwykle… Ratuje nas z opresji Markus, zareagował jak wytrawny organizator imprez – przyjechał „rozładować” korek. MParys z team partnerem odjeżdżają z miejsca kaźni, które sami sobie zgotowaliśmy, a ja wyciągam Emila na górę. Niestety tu okazuje się, że całe to wyciąganie rozładowało mój akumulator. U Emila podejrzewamy wodę w paliwie – quad nie ma mocy i przerywa. Niestety musimy wyjechać z tego OS-u do bazy do mechaników BUD-GUM. Szkoda bo wiedziałem, że dalej ten OS nie był już taki ciężki… Po reanimacji akku, zgodnie z zasadami nie możemy już wrócić na OS3 – jedziemy prosto na OS4. To już zupełnie inna jazda! Większość na kole, fajna woda do przemycia chłodnicy, górki, dołki, ZABAWA! To znaczy byłaby zabawa, gdyby nie prychająca i kaszląca Hondziawka Emila. Emil dokonywał cudów jadąc sprzętem, który miał tyle mocy co motorynka… szkoda mogliśmy razem powalczyć, a tak tylko wkurzaliśmy się na brak denaturatu do ”wyciągnięcia” wody z benzyny. Chociaż zawsze można było zrobić tzw. „niedźwiedziówkę” czyli denaturat przefiltrowany przez chleb, następnie rozrzedzony wodą z wybiegu dla niedźwiedzi z warszawskiego ZOO… Przed tą próbą powstrzymał nas brak denaturatu, odpowiedniej wody i Regulamin rajdu, który zabrania jazdy pod wpływem alkoholu… Doganiamy MParysa, pomagamy przy szybkiej asekuracji w dół. Honda Emila nie chce jechać, szybka decyzja – ustalamy, że Emil wraca do bazy a ja dołączę do MParysa, chłopaki akceptują taki pomysł (dzięki dla MParysa). Z możliwości jednak nie korzystam – Honda Emila odżyła – ruszamy i po 500 metrach Honda znowu traci moc, nie wkręca się na obroty. Woda w paliwie zupełnie psuje nam zabawę. Dojeżdżam do 20 metrowego zjazdu, który w sumie strasznie nie wygląda, ale jak widzę liście i śliskie błoto to zaczynam się rozglądać za drzewem do asekuracji. Podchodzi do mnie sędzia i mówi, że wszyscy zjeżdżają tu z asekuracją bo jest piekielnie ślisko. Na nieszczęście sprzedaje mi „info” że jeden gość zjechał to bez asekuracji – albo był to Benek albo Szyna. Skoro zrobił to jeden z Nich to ja na pewno NIE DAM RADY… i jak zwykle w takich przypadkach z czystej „staropolskiej” przekory z hasłem na ustach „CO JA NIE DAM RADY?!?!?!?” zjeżdżam bez asekuracji… w połowie zjazdu quad jest już bokiem, zero trakcji, działa tylko siła ciążenia czuję, że przesadziłem, zaraz będzie rolka przez bok, więc … „gaz do dechy” zgodnie z Frankiem Kimono i wyprostowałem quada, rolki nie będzie, ale wpadam między dwa drzewa z taką prędkością, że… Mogę powiedzieć tak – UDAŁO SIĘ! Zaczynam jednak twierdzić, że im jestem starszy tym głupszy! Po co ja się porywam na rzeczy, które robi Benek i Szyna, skoro im nie dorastam do pięt??? NO COMMENTS.
Na szczęście na tym OS-ie mamy szansę „odkuć” się psychicznie – spotykamy nasze ulubione fotoreporterki i zaliczamy sesję zdjęciową w miłym towarzystwie. Resztę OS jedziemy na kole, na koniec mamy tylko krótki ale stromy zjazd, który robimy z asekuracją, bo tak jak kiedyś powiedział Grot – „w sumie szkoda w tak głupi sposób zrolować 30 tyś zł”…

Wstaje nowy dzień, jedziemy na OS5, Honda Emila raz jedzie raz staje, a ja nie wiem dlaczego dostaję takiego kopa „energii”, że nic nie jest w stanie mnie zatrzymać. OS5 robimy w średnim tempie ze względu na Hondę Emila, na koniec udzielamy wywiadów dla OwsiakTV i Emil podejmuje decyzję o zjeździe do bazy. Spotykam JakubaM i Darka Rolnickiego, chłopaki mówią mi, gdzie znajdę ich zapasowe paliwo – mam się zatankować i dogonić ich na OS1. Zaczynam OS1 sam, spotykam Markusa, który zagrzewa mnie do walki. Wchodzę w swój rytm i zasuwam jak mały motorek. Doganiam JakubaM i Darka, pomagają mi i puszczają mnie przodem. Ten OS to rewelacja – piękne trawersy na szybkości, jazda koło rzeczki i podjazd 70m? 100m? Oglądam ten podjazd z dołu szybko ustalam, że wezmę to prawą stroną, robię długi rozpęd, wpadam na pierwszą półkę, tnę trawersem w lewo dla nabrania prędkości i już kieruję się do prawej strony tak jak planowałem, a tu piękne korzenie, pieńki – już wiem dlaczego tutaj nie było „wyjeżdżone”… W sumie nie ma czasu na rozmyślania – grunt to nie dać się „wybić” z rytmu i szukać trakcji. Na górę wpadam już na pełnym gwizdku – tak dla frajdy, że udało mi się podjechać „na raz”! Gratulacje w jednoosobowym zespole i szybka ocena jak teraz zjechać? Tak jak pisałem wraz ze wschodem słońca dopadła mnie jakaś „extra” energia – zjazd na „ósemce”, dwa razy przepinka na tylną wyciągarkę (dzięki za pomoc przy przepinkach chłopakom z Dragon Wincha – mam nadzieję, że pomagali mi nie tylko dlatego, że mam ich wyciągarkę! :D ). Potem kawałek młaki, wyjazd , zjazd i koniec OS1. W sumie jechałem sam, ale tak naprawdę pomagali mi Ci, których znam i Ci, których widziałem pierwszy raz. Dziękuję i mam nadzieję, że będę miał szansę kiedyś się odwdzięczyć. Ten OS to były 2 godziny dużej frajdy! I o to w tym wszystkim chodzi!

OS 2 to jazda strumieniem, pełen relaks i na koniec trudności w postaci stromych wyskoków i powrotów do strumienia, parę podjazdów, zjazdów, trawersów – po prostu zabawa, brak "siłówki", zmęczenia. Technika, operowanie gazem – to co wszyscy lubimy! Do pewnego momentu przejazd był bardzo szybki, pod koniec wymagał więcej „zaangażowania”. Prawdę mówiąc ze względu na to, że byłem już ostatnim zawodnikiem na tym OS-ie czułem się jak kolarz z tablicą „KONIEC WYŚCIGU”. Fajnie, że w trudniejszych momentach mogłem liczyć na pomoc sędziów. Dzięki! Wiem, że chcieliście się mnie już „pozbyć” :lol: z tego OS-u, żeby nareszcie pojechać do bazy i odpocząć! Oczywiście żartuję! Wielkie dzięki za pomoc! Na tym OS-ie znowu zaliczyłem zupełnie nieplanowaną sesje zdjęciową! Za co także dziękuję! Wszystko to robię, nie dla siebie, tylko dla Ronina żeby podtrzymać wypracowaną przez Niego chlubną tradycję!

Według mnie rajd był bardzo zróżnicowany terenowo, taśmy były poprowadzone bardzo dobrze i mądrze – było wszystko – winch, młaka, woda, górki, strumień, głębsza woda, długie podjazdy, krótkie nawroty. WSZYSTKO! Dzięki Łukaszowi, Markusowi i wszystkim pracującym dla Dziczy znowu wyjeździłem się do upadłego. Rajd był trudny i męczący, po raz kolejny pokazał, że wygrywa go ten, kto dowiezie zwycięstwo do mety – brawa dla Grota i Jarka! Pomyślcie co by się działo na trasie, gdyby przez dwa dni przed rajdem padał deszcz… to by była „masakra jakaś”! :shock:

Ostatnia sprawa – Dzicz Bieszczadzka to nie jest rajd dla wszystkich.
Po pierwsze tak jak pisałem trzeba czuć respekt do tego terenu (ja boję się przez cały czas!) i znać swoje możliwości, nie można ryzykować, bo konsekwencje mogą być dużo poważniejsze niż na „płaskim”. Oczywiście każdy ma ustawiony poziom „ryzyka” na innym poziomie – zależy to od psychiki, techniki jazdy, doświadczenia. Tak jak pisałem – to co jest w stanie zrobić Benek, Szyna i wielu innych zawodników, dla mnie często ociera się już o ryzyko. Muszę o tym pamiętać. Po drugie – tego terenu trudno jest się nauczyć w czasie „Dziczy” – lepiej zrobić tak jak mój kolega – żeby zrozumieć o co chodzi w Dziczy i żeby się przygotować do tego rajdu – najpierw pojechał na "Bieszczady dla Wszystkich", „obwąchał teren”, sprawdził swoje umiejętności i stwierdził, że wystartuje w Dziczy, ale przedtem musi się jeszcze „wjeździć” w ten teren na kolejnych "Bieszczadach".
Błędy popełnia każdy raider, nawet najlepszy – przykłady z ostatniej Dziczy potwierdzają niestety tę zasadę. Dla mniej doświadczonych najważniejsze jednak jest, żeby nie przeceniać swoich możliwości i nie startować w takim rajdzie jak Dzicz bez odpowiedniego przygotowania i doświadczenia. Po trzecie – ten rajd powinien utrzymywać niższe stany „ciśnienia” u uczestników, pomaganie innym kolegom, ustępowanie i pozytywne nastawienie tworzy klimat tego rajdu. Brawo do Szyny za Fairplay!

Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle – wymądrzyłem się!
Pozdrawiam
Śmigło

ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy przeprawowe”