River Ride V - 16 listopad 2007

Archiwum imprez przeprawowych, które już się odbyły.
ODPOWIEDZ
e2rd
Posty: 28
Rejestracja: ndz 10 gru, 2006
Lokalizacja: KRUSZEW koło GRÓJCA

Post autor: e2rd » sob 17 lis, 2007

Ja już wrócilem dziś nie pojezdziłem bo byłem jednym z tych co wjechali w te śmietnikowe brony ja tylko przód a mój kolega tył i przód . Naprawiliśmy te opony dopiero o 14 i pojechaliśmu na chwilę w teren zrobiliśmy pare kilometrów i wróciliśmy do bazy . a tam nagły atak spawacza policja straż leśna : prawo jazdy dowód rej, i oc a zaraz potem alkomacik. Przeszliśmy te kontrolę bez problemu, ale następni już nie mieli takiego szczęścia.( chodzi o rejestracje i oc)
PS. podobno Krecik na hasło/ guma na rr /robi niezłe promocje na opony.

MaciekP
Posty: 615
Rejestracja: pn 17 paź, 2005
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: MaciekP » ndz 18 lis, 2007

co z ta rejestracją?
Trzeba mieć zarejstrowanego quada?

MaciekP
Posty: 615
Rejestracja: pn 17 paź, 2005
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: MaciekP » ndz 18 lis, 2007

Krzysztof Wronowski:
Karty oddane:

Rekordzista Artur Stoll od wczoraj zrobił 454 km !
Brylant - ponad 400 km , Markus 350 !
ufff....jak to rozegrac logistycznie? Wjeżdzali do miasta tankować? To 3 baki!

Pełen podziw. Widac spore ciśnienie....wręcz zajadłość....ciekawe jakie wyniki koncowe.
e2rd:
PS. podobno Krecik na hasło/ guma na rr /robi niezłe promocje na opony.
Krecik jechał czy tylko sprzedawal? 8)
Ostatnio zmieniony ndz 18 lis, 2007 przez MaciekP, łącznie zmieniany 2 razy.

e2rd
Posty: 28
Rejestracja: ndz 10 gru, 2006
Lokalizacja: KRUSZEW koło GRÓJCA

Post autor: e2rd » ndz 18 lis, 2007

Krecika nie było na RR on tylko (podobno) robi promocje na opony.

Awatar użytkownika
JJasiek
Posty: 248
Rejestracja: pn 05 lut, 2007
Lokalizacja: WZGÓRZE KRÓLÓW...
Kontakt:

Post autor: JJasiek » ndz 18 lis, 2007

Przezylem :) Siedze teraz na podyplomowce, w uszach dzwoni mi ciagle ryk silnika Piotrka I sie zastanawiam jak zakonczyla sie impreza wczoraj a w zasadzie dzis :) Ale od poczatku. Zaladowalem sie wczoraj na srodek transportu I ok 14 dotarlem do Cierszewa. Przygotowka, zmiana ciuchow, odprawa, prelekcja n/t parku, same pozyteczne rzeczy I w koncu 17. Jedziemy- dojazdowka. Od poczatku szybko i daje sie we znaki glownie niska temperatura. Po pierwszej pieczatce Marek I Shogun zostaja z tylu I dalej lecimy tylko z Adamem I Piotrkiem. Gdzies w granicach chyba Wyszyny mieszamy sie z ??Polsonem?? I tak dojezdzamy do lasku w Srebrnej. A tam Meksyk. Wielu nie moze znalezc drogi. Przez brak praktyki I ciemosci ciezko mi znalezc trawers do rzeczki. Po jakis 20 minutach samotnego krecenia znajduje ekipe i lezacego kolege. Dowiaduje sie o zlamanym obojczyku. Robi sie grubo. Przy okazji odnajduje na chwile Adama i Piotra. Na chwile bo potem znow samotnie docieram do Starej Bialej I lece szutrami do bagienek. Cale szczescie znam te tereny jako tako I nie mam problemu z nawigacja. W jakims lasku odnajduje znow Adama I Piotra co okazuje sie zbawienne bo za chwile wklejam sie w jakies blotko. Woda do kolan, dobrze ze skarpety neoprenowe spelniaja zadanie. Wyklepalismy sie z blotka, za chwile Piotrek stoi na pienku. Troche roboty z tym jest. W koncu prosty wachacz rzecz niezbedna do dalszej jazdy wiec potrzebna byla precyzja. No nic lecimy dalej we 3. Wylecielismy na asfalty I tutaj jakbym ogladal film "Znikajacy punkt" czyli malejace tylne swiatla quadow chlopakow :) Niestety moja 360 (chyba najmniejsza w extreme) poleci az 65km/h ale potrzebna jest do tego dobra gorka :) No nic. Jakos docieram do mety dojazdowki. Tutaj dowiaduje sie ze Maro zgubil Shoguna gdzies w szpitalu. Czyli plan jest taki, ze dalej lecimy juz we 2. Maro mnie pogania, ale ja musze sie chwile podsuszyc przy ognisku :) Startujemy ok 20. Przy pierwszej wodzie spotykamy ponownie :) Adama I Piortka jadacych !!w przeciwnym!! kierunku. Powodem tego byly problemy z GPSem. Dolaczaja do nas. Silna 4 osobowa grupa pod wezwaniem jedzie dalej. Troche nas zastanawia mala ilosc pieczatek. Ale w GPS na czasowce organizator ich celowo nie umiescil. Przelatujemy do niebieskiej stacji paliw I tam postoj na tankowanie I mycie chlodnicy. Z tamtad juz blisko do proby wodnej, pieczatki I sedziego. Cale szczescie woda stoi nisko. Wg GPS to jest nawrotka czyli polowa trasy za nami. trasa poprowadzona ciekawie, nie jest zbyt trudna. Dojezdzamy do zwalonego drzewa. Marek pierwszy ja za nim w prawo I na gore potem stromo w dol. Jest ciemno nie widze kto za mna chyba Adam. Piotrek zostal I cofnal sie. W miedzy czasie przyjezdza organizator 2can wranglerem I quadziki czyms co przypomina wranglera w skali 1:3 :) W miedzy czasie Piotr wybiera, jak mu sie wydaje, latwiejsza droge. Oczy mi wychodza widzac jak podjezda pod gorke ktora w moim odczuciu niewiele odbiega od pionu :) Mimo, ze jest ciemno, quadziki uwieczniaja wszystko co sie rusza, wiec bedzie okazja zweryfikowac pierwsze odczucia n/t tej stromizny :) Lecimy dalej. Na wysokosci Polmo w koncu jakas pieczatka. Za jakis czas gubimy tracka. Kazdy we wlasnym zakresie przeprawia sie przez rzeczke, no poza Markiem ktory gubi prad I zostaje. Piotrek wraca po niego. Odpalaja quada I dalej sukcesywnie docieramy do bagienek. Tutaj wszyscy jak jeden zaliczaja po 2 wklejki. Troche nam schodzi ale koniec etapu bliski wiec I sil jakby wiecej. Ale zanim do mety czeka nas jeszcze cos co ktos w przyplywie optymizmu nazwal mostkiem. Zabieramy sie wspolnie do zadania. Jest wasko a belki mocno luzne. Pierwszy przechodzi Piotrek. Poszlo gladko. Gladko jak sie z boku widzi. Siedzac na quadzie I nic nie widzac nie jest juz tak gladko. Jestem nastepny, I musze polegac na zespole bo z pozycji kierwocy widze tylko wode w dole I waski pasek luznego drewna przed quadem. Za mostkiem po prawej, stromy podjazd. No nic przejechalem. Jednak male gabaryty mojej kawy czasem sie przydaja. Za mna idzie Adam. Jego kawa jest sporo wieksza I ciezsza. Ale daje rade. Problem jest z honda Mara. Poszerzenia sie przydaja ale nie na tej probie. Centymetr po centymetrze, do przodu. Honda ma z kazdej strony tylko polowe opony na mostku. Uff przeszlismy. Lecimy do mety. Wpadamy po kolei. Widok mety dziala na nas kojaco. Znow ognisko, grill, decyzja i powrot do Cierszewa. Liczenie strat, rozmowy niedokonczone a potem miarowy warkot spiacych oddechow.
Po 7 w sobote Tarkos budzi towarzystwo I ruszamy. Decyzja ze lecimy na Slupno. Po drodze na Podolszycach tracimy w jarze dobra godzine ale zadnej z 3 pieczatek nie ma. Pierwsza dopiero jest w Borowiczkach. Lecimy na shella po paliwo I sniadanie. Potem z powrotem nad Wisle po pieczatki I dalej wzdluz rzeki polderami az za Bialobrzegi. No w koncu to RR :) Wszystkie pieczatki mocno pochowane. W niektorych przypadkach nachodzila nas prawie pewnosc, ze ich tam juz nie ma i w rzeczywistosci znajdywalismy tylko znaki po nich. jedna z pieczatek odnajdujemy na srodku bagna. w lato jezdzilem tam sucha stopa. Zaden nie odpuscil I w mysl zasady gdzie wszyscy wjada tam ja sie wkleje :) oczywicie zostalem. Dwa razy. Piewszy atak zakonczyl sie niepowodzeniem w dosc duzej odleglosci. Wyciagnal mnie Marek. Ale nogi do kolan mokre :) Drugi zakonczyl sie pelnym sukcesem, no prawie bo przy odbijaniu silnik zdech, woda poszla w wydech I skrzynie pasowa. Tym razem ratownikiem byl Adam ktorego to znow wyciagal Marek. Taki mini pociag powstal, jak sie pozniej okazalo nie po raz ostatni. Reanimacja gada, olej o dziwo czysty I jazda dalej. Dojezdzamy do wyspy na Wisle. Ciezko znalezc brod ale w koncu sie to udaje. Oczywiscie w nurcie zostaje ja. Tutaj gabaryty pojazdu byly raczej moim przeciwnikiem. W kazdym badz razie ta faze rajdu wspominam bardzo mokro :) Z dwoch pieczatek jedna odnowiona bardzo widoczna a druga nie znaleziona. Wracamy na staly lad. Nauczeni doswiadczeniem podpinamy na holu moje malenstwo I jade za brutem Adama. Wlepiamy sie na srodku nurtu obaj. Wjedza po nas Maro. podpinamy sie do jego hondy I co?? Stoimy razem we trzech I wolamy Piotra :) Ach szkoda ze nie bylo aparatu foto. Tutaj juz tylko kiere I bagazniki mialem nad woda. Nawet aku zalalem ale olej nad czysty I po pionie jade dalej. Wykowo- 1 pieczatka I Slupno-2. Jednej znow nie ma. Tereny bardzo ciekawy ale punkty mocno oddalone od siebie. Lecimy bokami na stacje orlenu na bielskiej w celu zatankowania quadow i zoladkow. Wjezdzamy w jar Brzeznicy. Jest pozno, ciemno I wasko. Bardzo wasko. Adam ma problemy z brutem, ciezko go przenosic (bruta) :) przez niektore przeszkody. Chyba mamy dosc. Rozdzielamy sie na 2 grupy. Ja z Adamem kierujemy sie powoli Brzeznica do Cierszewa wklejajac sie I klinujac w miedzy czasie. Maro I Piotrek walcza dalej. O 19 wjezdamy na baze, zmeczeni mokrzy ale zadowoleni. Natluklismy kilometrow ale bylo warto. Nie dla nagrod I miejsc ale dla siebie, krajobrazow I atmosfery rajdu. O 20 zwinalem sie z zalem z bazy do domu. Niestety obowiazki wzywaja. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny RR.
Pozdrawiam.

P.S. Sorki za bledy I brak polskich znakow.

MaciekP
Posty: 615
Rejestracja: pn 17 paź, 2005
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: MaciekP » ndz 18 lis, 2007

Jestescie bohaterami....naprawdę...co w lecie jest zabawa przy temperaturach ponizej zera staje się już wyczynem

Awatar użytkownika
Kiler
Posty: 492
Rejestracja: ndz 01 kwie, 2007
Quad:: OUTLANDER 1000 xtp
Imię: MARIUSZ
Lokalizacja: Słowik/Zgierz

Post autor: Kiler » ndz 18 lis, 2007

Właśnie wróciłem ,zjadłem obiad wypiłem taki płyn z pianką i jest ok.
Ogólnie było fajnie.
Co do tych bron lub śmieci przez które 14 maszyn miało gumy to byłem w tym gronie.
Dziwna sprawa że wszyscy mieliśmy przebite lewe koła.Niektóre dziury miały długość 2cm
I tu wielkie PODZIęKOWANIA dla MARIUSZ KULAKA od Mariusz Królaka i całego Squadu
z Łodzi za pomoc przy łataniu gum.Tylko dzięki temu rajderowi pojechaliśmy dalej .
DIABLO TEAM ZGIERZ

Awatar użytkownika
Adamiak Jarosła
Posty: 148
Rejestracja: pn 29 sty, 2007
Lokalizacja: Świecie
Kontakt:

Post autor: Adamiak Jarosła » ndz 18 lis, 2007

Tłumaczenie kolegi Krzysztofa w sprawie "śmieci" jest trochę nie w porządku. Jeśli kilkanaście osób mówi że wjechali na brony ( ja też więc mogę chyba coś napisać) które zobaczyliśmy w ostatniej chwili,to tak było. I do wyboru było walnąć w płot lub po nich przejechać . Jeśli ktoś na nie nie wjechał to jechał wolno i zmieścił się między płotem a broną. Nawet policjant kontrolujący mnie i E2rd-a prze bazą powiedział że nie możemy się dziwić bo " rozjeżdżamy pola rolnikom". Dodał jeszcze coś o organizatorze, jego działaniach w sprawie zalegalizowania rajdu i odpowiedzialności za słowo pisane na tym forum. Nie bardzo rozumiem jak to działa ( mogę sie tylko domyślać ) że organizator pisze że wszystko jest OK, zgłoszone, ustalone,a nas ściga policja + straż leśna. Niby OK a jednak nie OK.

aleksz
Posty: 475
Rejestracja: pn 16 kwie, 2007
Lokalizacja: Piaseczno
Kontakt:

Post autor: aleksz » ndz 18 lis, 2007

Nie powiem że było łatwo ale jestem z siebie zadowolony....jak na pierwszy rajd to dobrze że go ukończyłem....prawde mówiąc to gdyby nie ostra i długa rolka mojego taty,miałbym o wiele lepszy wynik ponieważ coś mu sie stało z płucem i dał rade niestety tylko z jedną pieczątką....czekam na kolejną edycje RR :)

Awatar użytkownika
Reid
Posty: 47
Rejestracja: ndz 04 lut, 2007
Lokalizacja: Warszawa / Józefów
Kontakt:

Re: River Ride V - 16 listopad 2007

Post autor: Reid » ndz 18 lis, 2007

Witam!
Zaczne od SERDECZNYCH PODZIEKOWAN dla moich Kolegow z POLSON Teamu za pomoc po moim wypadku; doslownie w sekundy po tym, jak cale zycie szybkim filmem przetoczylo mi sie w glowie, czujac bol lamanych kosci i strzelajkacych stawow mialem wokol siebie grupe ludzi ktorzy bez wahania przerwali rajd idac mi z pomoca! poza techniczna strona pomocy; okryciem mnie izolacyjnym termicznym kocem i zabezpieczeniem urazow, wspierali mnie rozmowa Motyf i Jego Brat i sam nie wiem Kto jeszcze do mnie mowil.., niewiele z niej pamietam..., dzieki za transport na gore Michal, dzieki za wezwanie karetki, Mateusz, Tomek, Maly.. Wielki dzieki Krzysiu za profesjonalne przygotowanie zabezpieczenia medycznego rajdu dzieki ktoremu tak szybko przybyla po mnie mila pomoc. Dziekuje tejze Pomocy z karetki, imienia super fajnego Kolegi nie pamietam, ale na pewno nie obrazi sie, mam nadzieje moc kiedys postawic Mu duuuze piwo za kazde slowo i pomoc medyczna, ktora mi w ambulansie zagwarantowal! Niemniejsze podziekowanie dla Magdy (zenskie imie jakos latwiej zapamietac;) bedacej rowniez przy mnie w karetce i udzielajacej mi wysmienitej, fachowej pomocy, zdecydowanie uswietniajacej te srednio mile chwile po kontuzji..
Dziekuje Slawkowi i Koledze (przepraszam, nie kojarze imienia) z Wurtha, ktorzy (Slawek) mimo wlasnej kontuzji byli i czekali na mnie w szpitalu w Plocku, pomagajac mi bardzo na kazdym kroku, a raczej ruchu wozkiem:) Serio, dziekuje, ze kosztem wlasnego czasu, po solidnym urazie i przyszytym swiezo uchu poswieciles swoj czas, zeby mi pomoc! Dzieki Wam Chlopaki! Dziekuje Personelowi szpitala za pomoc.
I wreszcie dziekuje Rodzinie; Kawabahama, Mama i Eliza za przyjechanie po mnie i zabranie na swoje smieci do dobrze mi juz znanego szpitala im. Krasickiego w Otwocku;)
(zjawili sie tak szybko, ze jak ich zobaczylem, to zdawalo mi sie, ze mam pourazowe majaki i mam niezle haluny;)
Rowniez dziekuje Panu Gospodarzowi z Plocka, ze zgodzil sie bezpiecznie przechowac u siebie pod domem mojego quada, ktorego ktorys z kolegow odprowadzil z miejsca wypadku do cywilizacji.
Z cala pewnoscia kogos pominalem, prosze nie miec mi tego za zle; dziekuje WSZYSTKIM, ktorzy mi pomogli i stworzyli tak duze poczucie bezpieczenstwa w tym nieprzyjemnym zdarzeniu.. i po nim rowniez.
Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam Was cieplo!

p.s. ale sie naaapisalem, jedna reka jakos tak slabo;)
p.s.2 informacyjnie; kolano porwane, ale niepolamane, punkcja, sciagniecie krwi i powinno sie goic..
gorzej bark, teraz od pasa w gore gips, w srode mam kolejna konsultacje i bedzie operacja rekonstrukcyjna i mam nadzieje, ze sie powiedzie..
dam znac.

---
REID
Reid (Radek)
"NOTEAM" ;)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy przeprawowe”