Enduromania
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
Enduromania
Proponuję wspaniałą przygodę - rajd rozgrywany od 15 lat , imprezę wspaniałą i niepowtarzalną , w 2005 roku wraz z Wojtkiem Sławińskim mieliśmy okazję przeżyć to na własnej skórze . Dzikie góry , ośnieżone szczyty sięgające 2500 mnpm, 1500 km do przejechania ...
to jedna z przygód ,które mi się podczas tego rajdu przytrafiły:
Zcałej Enduromanii najbardziej w pamięć zapadła mi pewna gwieździsta czerwcowa noc...
Przedostatni dzień zmagań na trasie rajdu Enduromania zmęczył nas gorączką sięgającą 37*C . Wczesnym rankiem ruszyliśmy z Baila Herculane pięknym , malowniczym szlakiem Dunaju biegnącym doliną pomiędzy górskimi pasmami. Jedziemy w dwie ekipy z Polski - TeamExtreme i Los Geriavitos trzy motocykle i KingQuad. Na kołach nawinięte już blisko 1000 km , na tyłkach odciski , na rękach odciski , już na dobrą sprawę nie wiem czy lepiej stać czy siedzieć. W planie mieliśmy zdobywanie punktów za 4 tyś czyli tych najtrudniejszych , najdalej położonych od bazy rajdu , na kołach po asfaltowych dojazdówkach zostało mniej niż pół bieżnika. Grupę podzieliła pogoda i trudy jazdy , w sumie po naradach okazało się że tylko ja mam jeszce wystarczającą ilość determinacji i samozaparcia by jechać po kolejne punkty. A ponieważ ambicja u mnie przeważa nad rozumem uparłem się jechać sam ok 180 km do punktu po pieczątkę. Mój team partner wraz z Los Geriavitos pojechał do odległej o 60 km wiochy szukać hotelu. W planach miałem "połknąć" te 240km bez zapuszczania się w extremalne drogi.
Pierwsza część planu poszła jak po maśle i po kilku godzinach i pokonaniu 180 km znalazłem się w punkcie wyjścia ale już z pieczątką za 4 tyś punktów , teraz wystarczyło "tylko" dojechać do noclegu , i tu zaczęły się schody , na początku dostałem SMSa "nie znaleźliśmy noclegu , jedziemy szukać dalej" i tu pojawiła się nazwa miejscowości oddalonej o kolejne kilkadziesiąt kilometrów . Słońce pożegnało dzięń piękną purpurą , ustępując miejsca rozgwieżdżonej nocy .
Ja wpatrzony w mapę z lekkim niepokojem stwierdziłem że czeka mnie samotna nocna jazda na orientacje przez dzikie górskie pasma Karpat , czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem , zatankowałem przezornie do pełna zbiornik , dzięki któremu mogłem przemieścić się na odległość ok 240km i w drogę!
Możecie sobie wyobrazić : jadę sam nocą motocyklem dookoła mnie dzikie , bezludne tereny , droga to ścieżka kamienisto błotnista , często przegrodzona zwalonymi drzewami lub kamieniami , które z hukiem odpadły od skalnej ściany, kilkadziesiąt kilometrów do najbliższej osady ludzkiej , widać tylko to co w zasięgu reflektora . Nawiguję na GPSa , do którego wgrywam sobię wcześniej tracka z laptopa , bowiem nie mam Garminowskich map Rumunii i na ekranie widzę tylko białą plamę i czerwoną ścieżkę , która mnie wiedzie. Na początku szczęście mi sprzyja , dzikim fartem udaje mi się wybierać właściwe ścieżki na rozwidleniach i mój KTM dzielnie łyka kilometry. Ale szczęście musiało się kiedyś skończyć , a właściwie skończyła się droga... Już od kilkunastu kilometrów miałem wątpliwości , ścieżka , którą narysowałem za bardzo odbiegała od drogi , margines błędu był naciągnięty jak bycze jaja , aż wreszcie droga zamieniła się w dróżkę , dróżka w ścieżkę , ścieżka zaczęła zanikać , aż zatrzymałem się w głębokim wąwozie zakończonym wodospadem.
Kto zna specyfikę górskich ścieżek wie jak mylące bywają drogi zrębowe , drwale rozjeżdżają je tak , że wyglądają na główne drogi , tymczasem prowadzą do nikąd...
Na takiej drodze znalazłem się około godziny 24 , na domiar złego następny SMS mówił że w miejscowości docelowej nici z noclegu i jadą dalej. Laptop do ręki , czytam mapę , z 60 kilometrów dojazdu zrobiłem ok 30 , do przejechania zostalo... 130km, w Karpatach wioski są odległe od siebie niestety. Wyłączyłem motocykl i laptopa , zdjąłem kask i wtem dotarło do mnie w jakiej dziczy się znalazłem , dokoła mnie zapaliło się tysiące ogników , świetliki rozpoczęły swój godowy taniec , ja zamiast świetlików widziałem tysiące par ślepi gapiących się na mnie. Las w górach żyje swoim życiem , noc to pora kiedy ktoś na kogoś nieustannie poluje , dokoła słychać trzaski , pomruki , wycie ... No tak wycie , a ja jestem w Transylwanii , zaraz mnie zeżre jakiś wilkołak , oczyma wyobraźni widziałem już tytuły w gazetach "bezmyślny samotny motocyklista z Polski zginął rozszarpany przez dzikie bestie , na fragmentach kości rozrzuconych po lasach znaleziono ślady olbrzymich kłów..." Oczy zrobiły mi się okrągłe , czym prędzej uruchomiłem motocykl , zapaliłem światło , trochę mnie to uspokoiło , poczułem się bezpieczniej , kontrolki mrugały do mnie : damy radę. Zebrałem się w sobie , przedemną był jeszcze kawał drogi , a ja tą drogę musiałem najpierw odnaleźć. Po godzinie błądzenia doszedłem drogą prób i błędów do tego, że jedyna droga , którą mogę jechać to niewyględna ścieżyna pnąca się dosyć stromo w górę. Ścieżyna ta okazała się właściwą drogą , która poprzez pasmo górskie na wysokości 1200m poprowadziła mnie do malowniczej wioski , w której mieliśmy nocować , a w której koledzy noclegu nie znaleźli. Mimo późnej pory postanowiłem zbudzić autochtona , który miał podstęplować mi kartę drogową kolejnymi 4 tyś punktów. Dobijałem się dobrą chwilę zanim drzwi uchylił przede mną przyjaciel Enduromanii , oczywiście mocno zdziwiony co tak późną nocą robimy w górach i gdzie są moi koledzy. Zdziwienie jego sięgnęło zenitu kiedy wytłumaczyłem mu że jadę sam , myślę że mi nie uwierzył , bowiem wyszedł ze mną przed bramę i długo się rozglądał gdzie są moi towarzysze. Kiedy z plecaka wyciągnąłem laptopa spinając go z Gpsem ustaliłem swoją pozycję z wrażenia usiadł ze mną na murku i bez słowa przyglądał się jak przygotowuję sobię dalszą trasę przejazdu. Myślę że dostarczyłem mu pożywki do opowieści na długie zimowe wieczory:). Tego dnia zrobiłem najwięcej kilometrów na enduro w swoim życiu i w najtrudniejszych warunkach w moim życiu , dziś wspominam to jako wspaniałą przygodę , ale wtedy nie było mi do śmiechu , tym bardziej że w kolejnej wiosce noclegu nie było i w sumie na oparach paliwa dojechałem do większego miasteczka w którym w końcu koledzy załatwili nocleg o godzinie 4.30 nad ranem, o 6 była pobudka i dalsza jazda , ale to już inna historia.
http://www.enduromania.net/
to jedna z przygód ,które mi się podczas tego rajdu przytrafiły:
Zcałej Enduromanii najbardziej w pamięć zapadła mi pewna gwieździsta czerwcowa noc...
Przedostatni dzień zmagań na trasie rajdu Enduromania zmęczył nas gorączką sięgającą 37*C . Wczesnym rankiem ruszyliśmy z Baila Herculane pięknym , malowniczym szlakiem Dunaju biegnącym doliną pomiędzy górskimi pasmami. Jedziemy w dwie ekipy z Polski - TeamExtreme i Los Geriavitos trzy motocykle i KingQuad. Na kołach nawinięte już blisko 1000 km , na tyłkach odciski , na rękach odciski , już na dobrą sprawę nie wiem czy lepiej stać czy siedzieć. W planie mieliśmy zdobywanie punktów za 4 tyś czyli tych najtrudniejszych , najdalej położonych od bazy rajdu , na kołach po asfaltowych dojazdówkach zostało mniej niż pół bieżnika. Grupę podzieliła pogoda i trudy jazdy , w sumie po naradach okazało się że tylko ja mam jeszce wystarczającą ilość determinacji i samozaparcia by jechać po kolejne punkty. A ponieważ ambicja u mnie przeważa nad rozumem uparłem się jechać sam ok 180 km do punktu po pieczątkę. Mój team partner wraz z Los Geriavitos pojechał do odległej o 60 km wiochy szukać hotelu. W planach miałem "połknąć" te 240km bez zapuszczania się w extremalne drogi.
Pierwsza część planu poszła jak po maśle i po kilku godzinach i pokonaniu 180 km znalazłem się w punkcie wyjścia ale już z pieczątką za 4 tyś punktów , teraz wystarczyło "tylko" dojechać do noclegu , i tu zaczęły się schody , na początku dostałem SMSa "nie znaleźliśmy noclegu , jedziemy szukać dalej" i tu pojawiła się nazwa miejscowości oddalonej o kolejne kilkadziesiąt kilometrów . Słońce pożegnało dzięń piękną purpurą , ustępując miejsca rozgwieżdżonej nocy .
Ja wpatrzony w mapę z lekkim niepokojem stwierdziłem że czeka mnie samotna nocna jazda na orientacje przez dzikie górskie pasma Karpat , czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem , zatankowałem przezornie do pełna zbiornik , dzięki któremu mogłem przemieścić się na odległość ok 240km i w drogę!
Możecie sobie wyobrazić : jadę sam nocą motocyklem dookoła mnie dzikie , bezludne tereny , droga to ścieżka kamienisto błotnista , często przegrodzona zwalonymi drzewami lub kamieniami , które z hukiem odpadły od skalnej ściany, kilkadziesiąt kilometrów do najbliższej osady ludzkiej , widać tylko to co w zasięgu reflektora . Nawiguję na GPSa , do którego wgrywam sobię wcześniej tracka z laptopa , bowiem nie mam Garminowskich map Rumunii i na ekranie widzę tylko białą plamę i czerwoną ścieżkę , która mnie wiedzie. Na początku szczęście mi sprzyja , dzikim fartem udaje mi się wybierać właściwe ścieżki na rozwidleniach i mój KTM dzielnie łyka kilometry. Ale szczęście musiało się kiedyś skończyć , a właściwie skończyła się droga... Już od kilkunastu kilometrów miałem wątpliwości , ścieżka , którą narysowałem za bardzo odbiegała od drogi , margines błędu był naciągnięty jak bycze jaja , aż wreszcie droga zamieniła się w dróżkę , dróżka w ścieżkę , ścieżka zaczęła zanikać , aż zatrzymałem się w głębokim wąwozie zakończonym wodospadem.
Kto zna specyfikę górskich ścieżek wie jak mylące bywają drogi zrębowe , drwale rozjeżdżają je tak , że wyglądają na główne drogi , tymczasem prowadzą do nikąd...
Na takiej drodze znalazłem się około godziny 24 , na domiar złego następny SMS mówił że w miejscowości docelowej nici z noclegu i jadą dalej. Laptop do ręki , czytam mapę , z 60 kilometrów dojazdu zrobiłem ok 30 , do przejechania zostalo... 130km, w Karpatach wioski są odległe od siebie niestety. Wyłączyłem motocykl i laptopa , zdjąłem kask i wtem dotarło do mnie w jakiej dziczy się znalazłem , dokoła mnie zapaliło się tysiące ogników , świetliki rozpoczęły swój godowy taniec , ja zamiast świetlików widziałem tysiące par ślepi gapiących się na mnie. Las w górach żyje swoim życiem , noc to pora kiedy ktoś na kogoś nieustannie poluje , dokoła słychać trzaski , pomruki , wycie ... No tak wycie , a ja jestem w Transylwanii , zaraz mnie zeżre jakiś wilkołak , oczyma wyobraźni widziałem już tytuły w gazetach "bezmyślny samotny motocyklista z Polski zginął rozszarpany przez dzikie bestie , na fragmentach kości rozrzuconych po lasach znaleziono ślady olbrzymich kłów..." Oczy zrobiły mi się okrągłe , czym prędzej uruchomiłem motocykl , zapaliłem światło , trochę mnie to uspokoiło , poczułem się bezpieczniej , kontrolki mrugały do mnie : damy radę. Zebrałem się w sobie , przedemną był jeszcze kawał drogi , a ja tą drogę musiałem najpierw odnaleźć. Po godzinie błądzenia doszedłem drogą prób i błędów do tego, że jedyna droga , którą mogę jechać to niewyględna ścieżyna pnąca się dosyć stromo w górę. Ścieżyna ta okazała się właściwą drogą , która poprzez pasmo górskie na wysokości 1200m poprowadziła mnie do malowniczej wioski , w której mieliśmy nocować , a w której koledzy noclegu nie znaleźli. Mimo późnej pory postanowiłem zbudzić autochtona , który miał podstęplować mi kartę drogową kolejnymi 4 tyś punktów. Dobijałem się dobrą chwilę zanim drzwi uchylił przede mną przyjaciel Enduromanii , oczywiście mocno zdziwiony co tak późną nocą robimy w górach i gdzie są moi koledzy. Zdziwienie jego sięgnęło zenitu kiedy wytłumaczyłem mu że jadę sam , myślę że mi nie uwierzył , bowiem wyszedł ze mną przed bramę i długo się rozglądał gdzie są moi towarzysze. Kiedy z plecaka wyciągnąłem laptopa spinając go z Gpsem ustaliłem swoją pozycję z wrażenia usiadł ze mną na murku i bez słowa przyglądał się jak przygotowuję sobię dalszą trasę przejazdu. Myślę że dostarczyłem mu pożywki do opowieści na długie zimowe wieczory:). Tego dnia zrobiłem najwięcej kilometrów na enduro w swoim życiu i w najtrudniejszych warunkach w moim życiu , dziś wspominam to jako wspaniałą przygodę , ale wtedy nie było mi do śmiechu , tym bardziej że w kolejnej wiosce noclegu nie było i w sumie na oparach paliwa dojechałem do większego miasteczka w którym w końcu koledzy załatwili nocleg o godzinie 4.30 nad ranem, o 6 była pobudka i dalsza jazda , ale to już inna historia.
http://www.enduromania.net/
3fun - bo quady są naszą pasją
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
Zdjecia
kilka fotek z ubieglorocznej EnduRoManii:
- Załączniki
-
- Widoki ze wzgorza Mountele Mic
- IMG_0524.JPG (20.46 KiB) Przejrzano 6426 razy
3fun - bo quady są naszą pasją
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
cd...
- Załączniki
-
- widoki...widoki
- IMG_1329.JPG (66.32 KiB) Przejrzano 6436 razy
-
- Odbieramy trofea za zwyciestwo i za II miejsce , znowu reszta Europy obeszla sie smakiem...
- IMG_0761.JPG (35.7 KiB) Przejrzano 6423 razy
-
- Rumunskie "drogi miedzystanowe"
- IMG_1247.JPG (72.41 KiB) Przejrzano 6429 razy
-
- Baila Herculane - bajeczne miejsce , bajeczni ludzie , bajeczne widoki...
- IMG_0653.JPG (30.94 KiB) Przejrzano 6430 razy
-
- Nawigacja moim niesmiertelnym laptopem
- IMG_1234.JPG (80.52 KiB) Przejrzano 6435 razy
-
- budowa zapory wodnej
- IMG_0588.JPG (54.65 KiB) Przejrzano 6437 razy
-
- Nasi przyjaciele Krakusy :)
- IMG_0581.JPG (82.46 KiB) Przejrzano 6440 razy
-
- Ponad 2000 mnpm , w Polsce by tak pojezdzic trzeba by wybrac sie do TPN :)
- IMG_0559.JPG (38.15 KiB) Przejrzano 6421 razy
-
- Na dole +30* C na szczycie -5*C , czerwiec 2005
- IMG_0552.JPG (43.68 KiB) Przejrzano 6424 razy
-
- Droga na szczyt Tzarcu
- IMG_0543.JPG (51.85 KiB) Przejrzano 6439 razy
3fun - bo quady są naszą pasją
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
cd...
- Załączniki
-
- Nieodlaczny element wyprawy wszedobylskie dzieci :)
- PIC02447.JPG (61.27 KiB) Przejrzano 6417 razy
-
- Relaks
- PIC02442.JPG (79.69 KiB) Przejrzano 6426 razy
-
- droga ze szczytu
- PIC02436.JPG (51.31 KiB) Przejrzano 6408 razy
-
- Rogale :)
- PIC02433.JPG (50.79 KiB) Przejrzano 6418 razy
-
- gory , doliny , znowu gory...
- PIC02420.JPG (68.97 KiB) Przejrzano 6422 razy
-
- czasami widoki porazaja swoim pieknem do tego stopnia ze trzeba sie zatrzymac i zrobic zdjecie...
- PIC02412.JPG (50.6 KiB) Przejrzano 6427 razy
-
- przez 1500 km tylko kilka razy wyjezdzalismy na asfalt
- PIC02404.JPG (103.08 KiB) Przejrzano 6432 razy
-
- Jeden z punktow , zasada jest taka sama jak na RR trzeba odnalezc blaszke i skopiowac do karty
- PIC02400.JPG (82.95 KiB) Przejrzano 6423 razy
3fun - bo quady są naszą pasją
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
Zachęcam do Rajdu osoby lubiące podróżować na quadach w niecodziennej scenerii.
Jeżeli nie będziecie napinać się na zwycięstwo to EndoRoMania będzie najwspanialszą przygodą quadową.
Zadaniem uczestników jest dotrzeć do około 150 z 400 punktów umieszczonych w promieniu ok 300 km. Trudność stanowi to że punkty te są w górach , w Karpatach czyli mamy do czynienia ze szczytami 2500 mnpm. Drogę wyznaczamy sobie sami , nawigujemy za pomocą GPSu i map.
Sami decydujemy o tym czy wracamy na noc do bazy położonej na wysokości 800 mnpm czy jeździmy szukając noclegu.
Przygoda trwa tydzień i całkowity koszt wyprawy wraz z paliwem , przejazdami , wpisowym i zakwaterowaniem wynosi ok 2tyś zł , można sobie wygospodarować i pieniądze i czas na to by przeżyć tak wspaniałą przygodę i spotkać się z ludźmi z całej Europy. Na każdą edycję przyjeżdża od 80 do 200 uczestników, którzy tworzą niesamowitą rodzinną atmosferę.
Jeżeli nie będziecie napinać się na zwycięstwo to EndoRoMania będzie najwspanialszą przygodą quadową.
Zadaniem uczestników jest dotrzeć do około 150 z 400 punktów umieszczonych w promieniu ok 300 km. Trudność stanowi to że punkty te są w górach , w Karpatach czyli mamy do czynienia ze szczytami 2500 mnpm. Drogę wyznaczamy sobie sami , nawigujemy za pomocą GPSu i map.
Sami decydujemy o tym czy wracamy na noc do bazy położonej na wysokości 800 mnpm czy jeździmy szukając noclegu.
Przygoda trwa tydzień i całkowity koszt wyprawy wraz z paliwem , przejazdami , wpisowym i zakwaterowaniem wynosi ok 2tyś zł , można sobie wygospodarować i pieniądze i czas na to by przeżyć tak wspaniałą przygodę i spotkać się z ludźmi z całej Europy. Na każdą edycję przyjeżdża od 80 do 200 uczestników, którzy tworzą niesamowitą rodzinną atmosferę.
Rumunia weszła do uni eurpoejskiej , ciekawe jak długo będzie można po tym pięknym kraju hasać bez ograniczeń Pewnie niedługo UE zarząda ochrony dóbr naturalnych i wszędzie będą strefy szczególnie chronione i d*** blada.Także panowie trzeba pewnie sie streszczać z tym wypadem na ENDUROMANIĘ bo kto wie .?
Coraz mniej dzikich ostępów się ostało , zostaje Rosja ale ........
MIKE
Coraz mniej dzikich ostępów się ostało , zostaje Rosja ale ........
MIKE
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
Pytanie pewnei przede wszystkim do Krzyska, ale moze ktos inny sie na tym tez zna:) A mianowicie jak duzo formalnosci trzeba spelnic by wyruszyc na tak przypuscmy Enduromanie? Powiem szczerze w tym roku chcialbym powaznie zabrac sie za jazde w roznego rodzaju przeprawach, "rajdach krajobrazowych", moze narazie w polscie, ale za rok na pewno tez za granica.
wiadomo sponsorzy itp, ale na co zwracac przede wszystkim uwage czy potrzeba jakiejs licencji z pzmot albo co? pewnie to temat na oddzielna rozmowe, ale narazie chcialbym tu zaczac
wiadomo sponsorzy itp, ale na co zwracac przede wszystkim uwage czy potrzeba jakiejs licencji z pzmot albo co? pewnie to temat na oddzielna rozmowe, ale narazie chcialbym tu zaczac
Jezdze z ssquadem ;)
- Krzysztof Wronowski
- Posty: 1339
- Rejestracja: pn 29 sie, 2005
- Lokalizacja: Warszawa
By jechać na Enduromanię nie potrzeba licencji i pozwoleń , podobnie jak na resztę przeprawówek łącxznie z F1 in MUD czyli Croatią .
Wysyłasz zgłoszenie do organizatora , link ze strony głównej , bierzesz sprzęta , kasę i jazda... Jak pisałem całkowity koszt Enduromanii zamknął się w niecałych 2 tyś zł i jest to cena łącznie z wpisowym i transportem do Rumuni , jak widać jest to bardzo rozsądna cena.
Wysyłasz zgłoszenie do organizatora , link ze strony głównej , bierzesz sprzęta , kasę i jazda... Jak pisałem całkowity koszt Enduromanii zamknął się w niecałych 2 tyś zł i jest to cena łącznie z wpisowym i transportem do Rumuni , jak widać jest to bardzo rozsądna cena.
3fun - bo quady są naszą pasją