Dziewczyny radzily sobie swietnie a gdzie byly obawy tam byly gruntownie asekurowane lub wychodzily pod gore lub schodzily w dol z buta. Obydwie maja za soba 3 krotny wielodniowy trening w Naturaparku w Bieszczadach i wiele innych. Ujecie 8:43 to akurat male nieporozumienie miedzy rajderka a asekurujacymi, dlatego wlasnie wstawilem do filmu. Ciezkich podjazdow i zjazdow wymagajacych asekuracji lub wrecz spuszczania quada w dol bylo przez ten tydzien wiele wiele godzin. Niewiele z tego nagrano a jeszcze mniej znajduje sie w filmie. To sa krotkie wybrane fragmenty ktore uznalem za ciekawe.
Quad o ktorym mowa to jak zauazyl Jacek nie Rincon a Rancher, maly, lekki, twardy jak beton, maly przeswit, niskie siedzenie i nisko umiejscowiony srodek ciezkosci. Ma tylko dwie zalety, nie psuje sie i jest bardzo bezpieczny jak chodzi o wszelkie wywrotki. Pomimo , ze jest waski bierze kazdy trawers na siedzaco gdzie inni balansuja juz stojac z jednej strony a quad prubuje sie niebezpiecznie wychylac. Zrobienie rolki na podjezdzie jest tym quadem rowniez trudniejsze niz innymi ktorymi jezdzilem. Zabijaja go natomiast koleiny.
Co do komentarza Jacka, moja zona jezdzi na czerwonym Grizzly 660, dziala w nim 4x4, blokada dyfra jak wszystko inne. Czesta asekuracja to troska o malzonke, problemow technicznych nie bylo z nim zupelnie zadnych i radzil sobie podobnie jak rajderka doskonale.
W nagraniu wystepuje rowniez drugi grizzlak tyle ze camo a nie czerwony, jest to konkretnie Grizzly 700 z ktorym przez caly wyjazd byly rozne problemy, miedzy innymi od drugiego dnia nie zalaczal sie mu naped 4x4.
Ostatnie ujecia to kilkukilometrowy zjazd ktory nas przerastal po calosci, byl to koniec ostatniej wyprawy ostatniego dnia i dobre 20% zjazdu nie odwazylismy sie zjezdzac nawet z asekuracja tylko mozolnie opuszczalismy quady kawalek po kawalku. To ze silniki sa zgaszone wynika tylko i wylacznie z tego, ze nie chcialo nam sie ich zapalac. Spuszczalismy we dwoje lub nawet czworo jednego quada 10m nizej na kawalek pewnego gruntu i podchodzilismy spowrotem po kolejnego. Jeden z fragmentow akurat wcale nie najtrudniejszy kolezanki sfilmowaly.
Ogolnie w tamtym rejonie (a Rumunia jest wielka gory sa wszedzie i mysle, ze moga sie bardzo roznic) jest taka tendencja , ze gory sa mega strome i bardzo ciezkie do wyjechania gdziekolwiek w granicy lasu czyli u podnoza. Im wyzej tym robi sie latwiej i bardziej plasko. Najlatwiejsze jest jezdzenie widokowe plaskimi poloninami na 2000m, ale najpierw trzeba sie tam dostac a na koniec zjechac
Bardziej myslalem, ze bedziecie krzyczec o ujecia bez kaskow, bo ten temat przesladowal nas caly wyjazd. Przyklad: stromy podjazd po kamieniach i nie widac co dzieje sie na gorze. Podjezdzam a za mna w kolejce stoi Ewa. Ciagne do gory osiagam szczyt ale podjazd wydaje mi sie za trudny dla dziewczyn, daje wiec cynk zonie, ze moze wychodzic juz z buta do gory. Kask natychmiast sciagam bo jest 30 stopni, jestem zmeczony bardziej od asekuracji i chodzenia tam i spowrotem pod gore niz sama jazda, wiec odruchowo zostawiam kask na swoim quadzie. Schodze te czasem 20 ale czasem i 200 metrow podjazdu niemal zjezdzajac na tylku mijajac w polowie Ewe ktora idzie ze swoim kaskiem w rece na gore. Siadam na jej quada i nie mam kasku, podjazd jest niebezpieczny ale nikt nie jest w stanie mnie zmusic zebym wyszedl cala ta gore spowrotem. Moze brzmi to mega smiesznie ale podobna sytuacja zdarzala sie mi i nie tylko mi wielokrotnie i ku trwodze akurat kilkukrotnie ujete jest to na filmie choc zwrocilem na to uwage dopiero teraz. Tlumacze sie wiec uprzedzajac wrogie komentarze